W tym roku po raz pierwszy od początku kryzysu kraje wysoko rozwinięte w większym stopniu przyczynią się do wzrostu gospodarczego całego globu niż te rozwijające się – przewiduje największy na świecie fundusz hedgingowy Bridgewater Associates.
W tym roku światowe PKB wzrośnie o 3,3 proc., osiągając wartość 74 bln dol. – wynika z prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Oznacza to minimalnie większy wzrost niż w 2012 r. (3,2 proc.) i mniejszy niż dwa lata temu (4 proc.). Ważniejszą zmianą jest jednak to, kto wytwarza ten wzrost, który w liczbach bezwzględnych wyniesie 2,4 bln dol. W niemal 60 proc. będą to kraje wysoko uprzemysłowione, czyli przede wszystkim Stany Zjednoczone, Japonia oraz Unia Europejska. I będzie to pierwszy taki przypadek od połowy 2007 r. – przez cały kryzys motorem wzrostu były rynki wschodzące, takie jak Chiny, Indie, Rosja czy Brazylia. Jeszcze w zeszłym roku odpowiadały one praktycznie za całkowity światowy wzrost, ponieważ w przypadku państw wysoko rozwiniętych był on bliski zera.
Zmiana w układzie sił wynika zarówno z odbicia w krajach rozwiniętych, jak i spowolnienia na większości rynków wschodzących. Jak wynika z opublikowanych wczoraj danych, PKB Japonii wzrósł w II kw. tego roku o 2,6 proc. w stosunku rok do roku. To wprawdzie gorzej od prognoz, ale po latach stagnacji jest to wynik całkiem przyzwoity. Amerykańska gospodarka ma w tym roku zwiększyć się o 2 proc., coraz liczniejsze są też sygnały, że Europa jest blisko przełamania recesji i może zakończyć ten rok na niewielkim plusie.
Reklama
Tymczasem w krajach rozwijających się gospodarki hamują. W Chinach celem rządu jest wzrost na poziomie 7,5 proc., co byłoby najsłabszym wynikiem od 1990 r. Brazylia, która jeszcze dwa lata temu rozwijała się w tempie 7,5 proc., obecnie musi się zadowalać przyrostem PKB o 1 proc. Podobnie jest też w Indiach, Rosji czy Indonezji.