Henryka Bochniarz: Europejski biznes nie ma świadomości znaczenia umowy o strefie wolnego handlu między Unią a Stanami Zjednoczonymi.
Przed nami jeszcze długie miesiące negocjacji, ale umowa TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership), której celem jest stworzenie strefy wolnego handlu między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi, może okazać się historycznym wydarzeniem dla przedsiębiorców i obywateli na obydwu kontynentach.
Porozumienie Unia Europejska – USA jest odpowiedzią na impas negocjacji handlowych w ramach Rundy Doha, które pokazały, że polityka multilateralizmu nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Szansy, która teraz przed nami stoi, nie możemy zaprzepaścić. Stanowiska negocjacyjne Unii i poszczególnych rządów powinny być tworzone przy ścisłej współpracy z firmami, których umowa będzie dotyczyła bezpośrednio. Niestety, polscy przedsiębiorcy wciąż śpią. Nie są świadomi, jak istotne znaczenie mają rozpoczęte niedawno negocjacje.
Z badań BUSINESSEUROPE, największej w UE organizacji pracodawców, wynika, że im szerszy będzie zakres umowy i więcej zapewnionej wolności, tym więcej dla przedsiębiorców korzyści. Obawy europejskiego biznesu dotyczą jedynie zapowiadanych wyłączeń w trudnych obszarach, tj. prawa autorskiego i przemysłu audiowizualnego, zamówień publicznych, rolnictwa.
Reklama
Umowa może przynieść znaczące profity obu stronom, ale według szacunków Unia Europejska zyska więcej. UE jest największym inwestorem w Stanach Zjednoczonych (2011), drugim co do wielkości odbiorcą amerykańskich produktów (w 2012) i największym rynkiem eksportowym dla usług z USA (2010). Wartość wymiany towarów i usług między krajami Unii a Stanami Zjednoczonymi sięga 2 mld euro dziennie. Dzięki umowie Unia może zyskać 119 mld euro rocznie, zaś USA – 95 mld euro. Na utworzeniu strefy wolnego handlu każde gospodarstwo domowe zyska każdego roku około 545 euro poprzez dostęp do tańszych produktów i usług. Taki może być efekt zniesienia ceł, obciążeń administracyjnych i ujednolicenia standardów technicznych.
Wzrośnie wymiana handlowa we wszystkich sektorach, co spowoduje tworzenie nowych miejsc pracy. W przypadku niektórych branż wzrost może być spektakularny. Przemysł motoryzacyjny ma szansę zwiększyć eksport do USA o prawie 150 proc. Podpisanie porozumienia otworzy nowe możliwości rozwoju przedsiębiorstw. Wbrew oczekiwaniom nie będzie to jedynie szansa dla największych firm, które już prowadzą działalność międzynarodową. Mogą zyskać także mniejsze. Sektor małych i średnich firm stanowi kręgosłup europejskiej gospodarki. Liczy 20 mln podmiotów, czyli 98 proc. wszystkich przedsiębiorstw w UE. Spośród nich tylko 13 proc. firm jest obecnie aktywnych na zagranicznych rynkach poza Unią. W przypadku polskich – prawie o połowę mniej. Dzieje się tak, bowiem dla bardzo małych firm podjęcie działalności międzynarodowej stanowi zbyt duże wyzwanie.
Kluczem do powodzenia negocjacji będzie porozumienie w kwestiach budzących najwięcej kontrowersji. Na cenzurowanym jest rolnictwo, dotowane przez rządy poszczególnych krajów. System interwencji rynkowych w UE, finansowany w całości ze wspólnego budżetu, pochłania w każdej perspektywie finansowej 40 proc. środków. Jest niezwykle skomplikowany, mało przejrzysty, opiera się na różnych instrumentach, których nie stosuje rynek amerykański. Dlatego w obecnych warunkach trudno sobie wyobrazić synchronizację systemów interwencji na rynkach rolnych istniejących po obu stronach Atlantyku. Dodatkowa trudność w negocjowaniu kompromisu wynika z podejścia UE do kwestii GMO. Unia co do zasady zakazuje na swoim terenie upraw roślin modyfikowanych genetycznie oraz stosowania hormonów wzrostu w hodowli zwierząt, których mięso trafia później do sprzedaży. Tymczasem w Stanach te praktyki są powszechne.
Drugim wyjątkowo trudnym obszarem negocjacji jest ochrona praw autorskich, twórczości kulturalnej i sektora audiowizualnego. Francuska minister handlu zagranicznego groziła nawet fiaskiem rozmów UE–USA, jeśli porozumienie miałoby dotyczyć dwóch ostatnich dziedzin. Wiele dyskusji w internecie koncentruje się także na własności intelektualnej. Tworzą się grupy protestu sugerujące, że TTIP może być kolejnym porozumieniem handlowym, w którym znajdą się zapisy podobne do tych z ACTA. Komisja Europejska stara się zadbać o przejrzystość w komunikowaniu informacji o negocjacjach ze Stanami Zjednoczonymi, ale internauci pozostają nieufni.
Kolejnym wyzwaniem jest ujednolicenie zaangażowania obu stron w ochronę klimatu oraz wynikających z niej pryncypiów polityki energetycznej. UE przyjęła jednostronnie bardzo ambitne zobowiązania zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych, podczas gdy Stany Zjednoczone, w obawie przed utratą konkurencyjności własnego przemysłu, nie podjęły nawet znacznie skromniejszych zobowiązań protokołu klimatycznego z Kioto. Łagodniejsze wymogi ochrony środowiska pozwoliły też USA rozwinąć wydobycie gazu łupkowego. Amerykanie prowadzą politykę reindustrializacji, obniżając ceny energii, Europa wybrała politykę wysokich cen i ochronę przemysłu poprzez rekompensaty. Trudno będzie pogodzić tak różne podejścia.
W kontekście TTIP często pada pytanie, czy polskie firmy zdołają się dostosować do jej warunków tak łatwo, jak miało to miejsce w związku z akcesją do UE. Przygotowanie przedsiębiorców zależy od ich świadomości i chęci włączenia się w proces konsultacji. Tymczasem, kiedy Lewiatan otrzymał od Ministerstwa Gospodarki prośbę o zebranie opinii przedsiębiorców na temat szans i wyzwań związanych z negocjacjami umowy, okazało się, że zainteresowanie udziałem w konsultacjach jest niewielkie. Biznes jest pytany, ale nie odpowiada. Dwustronnej debacie służyć miało zorganizowane w kwietniu tego roku przez BUSINESSEUROPE i AmCham spotkanie przedstawicieli organizacji biznesowych z Karelem de Guchtem, komisarzem UE ds. handlu, oraz Mike’em Fromanem, doradcą Baracka Obamy ds. handlu międzynarodowego. Znamienna była dysproporcja pomiędzy uczestnikami, zdecydowana większość reprezentowała firmy amerykańskie. Dowodzi ona braku świadomości znaczenia negocjowanej umowy wśród przedstawicieli europejskiego biznesu. To potencjalnie zagrożenie nie tylko dla przedsiębiorców, bo oznacza, że nie śledzą oni postępów negocjacji, nie wychodzą z propozycjami stanowisk i poprawek w negocjowanych obszarach, ale także groźba niepowodzenia finału rozmów. Może się okazać, że różne zainteresowane strony zaczną podważać osiągnięty kompromis ze względu na swoje interesy. Dlatego angażowanie przedsiębiorców do dyskusji powinno być jednym z kluczowych priorytetów europejskich rządów w nadchodzących miesiącach.
ikona lupy />
Inwestor / ShutterStock