Pasja to pierwsza myśl, jaka się pojawia, kiedy słucha się prezesa BBI Development opowiadającego o inwestycjach jego firmy. Niezależnie od tego, czy budynek już stoi, czy pozostaje jeszcze w sferze planów, Michał Skotnicki zna odpowiedź na niemal każde pytanie – od historii obiektów, które wcześniej znajdowały się w tym miejscu, po detale architektoniczne wszystkich projektów. Sprawia przy tym wrażenie, jakby każda kreska na planie wyszła spod jego ręki. To zadanie musiał jednak zlecić komu innemu, choć miłość do projektowania wyniósł z domu, w którym dorastał w otoczeniu architektów, bo ten zawód wykonują jego mama i brat. – Chciałem być architektem, ale przeszkodziła mi jedna dość istotna kwestia: nie potrafię rysować – śmieje się Skotnicki.
Początkowo karierę zawodową związał ze swoją drugą pasją – prawem. Po studiach na Uniwersytecie Warszawskim i Wydziale Prawa Uniwersytetu Francois Rabelais’go we Francji specjalizował się w prawie cywilnym i handlowym. Przez kilka lat, do 2003 r., prowadził zajęcia z prawa cywilnego na Uniwersytecie Warszawskim. W tym czasie zaczął jednak działać na rynku nieruchomości. W 2001 r. dołączył do spółki deweloperskiej Juvenes, która specjalizowała się głównie w inwestycjach mieszkaniowych w stolicy.

>>> Czytaj także: Produkcja budowlano-montażowa w UE rośnie. Eurostat podał dane za czerwiec

Kilka lat temu Juvenes połączył się z notowanym na warszawskiej giełdzie i także działającym na rynku nieruchomości BBI Development NFI. Wtedy firma na dużą skalę zaczęła realizować swoją dość ryzykowną strategię. W przeciwieństwie do większości spółek deweloperskich, które wolą koncentrować się na bezpiecznych projektach, BBI Development nie boi się inwestycji w grunty bez miejscowych planów zagospodarowania, w przypadku których nie ma pewności, że uda się otrzymać pozwolenie na budowę wybranego projektu. Nie stroni też od inwestycji w działki, na których stoją budynki znajdujące się pod opieką konserwatora. Tak było w przypadku Fabryki Wódek Koneser na warszawskiej Pradze, gdzie na bazie starej zabudowy i nowych budynków powstanie kompleks mieszkaniowy i handlowo-biurowy. – Na takie inwestycje nie ma wielu chętnych, dlatego jesteśmy w stanie kupować grunty po bardzo atrakcyjnych cenach. Bierzemy na siebie ryzyko, że nie uda nam się zrealizować w danym miejscu tego, co zaplanowaliśmy, ale do tej pory jeszcze się to nie zdarzyło. To kwestia naszego doświadczenia. Projektując, staramy się zachować umiar – tłumaczy Skotnicki.
Reklama
Jako przykład podaje Rezydencję Foksal, która powstała w centrum Warszawy, gdzie wcześniej działało kino Skarpa, a po jego zamknięciu – klub. Apartamenty w tej inwestycji firma sprzedała po średnio 23 tys. zł za mkw. – Zaprojektowaliśmy budynek o gabarytach przyjaznych otoczeniu i osobiście rozmawialiśmy z wieloma mieszkańcami okolicznych kamienic, którym chyba bardziej odpowiada nowe sąsiedztwo niż imprezowicze opuszczający klub o świcie. Takie podejście pozwala uniknąć wielu problemów – dodaje szef BBI Development.
Umiejętność negocjacji przydała się też w innych inwestycjach. Kilka lat temu BBI Development weszło w spółkę ze Spółdzielnią Spożywców Supersam, na której terenie w centrum stolicy skończy w październiku budowę inwestycji biurowo-handlowej o powierzchni ponad 55 tys. mkw. Część handlowa jest już wynajęta w 90 proc., a biurowa w ponad 60 proc. – Plac Unii jest jednym z największych obiektów oddawanych do użytku w Warszawie w ostatnich latach. Powstał przy znaczącym finansowaniu otwartych funduszy emerytalnych jako obligatariuszy BBI Development. Jest to jeden z wielu przykładów pozytywnego wpływu OFE na zdarzenia gospodarcze – podkreśla Skotnicki.
W 2012 r. przychody firmy wyniosły 77,8 mln zł, a zysk netto 2,2 mln zł. Spółka nie przedstawia prognoz, ale prezes jest optymistą. – Przychody będą rosnąć dzięki czynszom, jakie wkrótce zaczną dawać nasze inwestycje komercyjne. Poza tym będziemy je wystawiali na sprzedaż, to też będzie źródło przychodów i zysków – mówi.

>>> Polecamy: MdM, tanie mieszkania na wynajem - państwo rusza na pomoc budownictwu