Eksperci w Fukuszimie od dwóch lat wiedzieli o problemach ze zbiornikiem, z którego ostatnio wyciekło trzysta ton skażonej wody.

Poinformował o tym operator elektrowni, firma Tepco.

Jak donosi japońska telewizja NHK, w lipcu 2011 roku, podczas testu zbiornik zapadł się o dwadzieścia centymetrów. Mogło to uszkodzić jego ściany. Podwykonawca potwierdził jednak, że zbiornik jest bezpieczny. Potem go rozebrano i złożono z powrotem.

Na razie nie jest jasne, czy wydarzenia sprzed dwóch lat były przyczyną wykrytego w zeszłym tygodniu wycieku. Wczoraj szefowie Tepco przeprosili za to, że pracownicy zostawili otwarty jeden z zaworów, przez co wyciek miał dużo większy zasięg. Zdarzenie było na tyle poważne, że stopień zagrożenia nuklearnego podniesiono z pierwszego do trzeciego w siedmiostopniowej skali.