Emigranci są wielkimi wygranymi. Przeprowadzają się z krajów w których płaci się pracownikom słabo, do krajów w których płaci się bardzo dobrze. Różnice w pensjach odzwierciedlają różnice w wydajności. Ludziom płaci się mniej więcej tyle, ile są dla pracodawcy warci.

Kluczowe pytanie brzmi: Dlaczego pracownicy z krajów o wysokich zarobkach są znacznie wydajniejsi od pracowników z krajów o niskich zarobkach? Czy to kwestia podejścia pracowników, czy kwestia kraju? Ekonomiści odkryli, że to w głównej mierze kwestia kraju.

Po pierwsze emigranci, nawet jeśli nie są tego świadomi, uciekają od tych aspektów gospodarki, które skazują obywateli na niską wydajność.

Po drugie okazuje się, że poprzez opuszczenie dysfunkcjonalnego społeczeństwa na rzecz takiego, które działa poprawnie, możemy zwiększyć produktywność pracownika dziesięciokrotnie. To więcej niż za pomocą jakichkolwiek innych narzędzi zwiększających efektywność. Rozwój technologii na całym świecie pozwala podbić produktywność maksymalnie o kilka punktów procentowych na rok.

>>> Czytaj też: Raport Banku Światowego: dwustronna migracja poprawiłaby sytuację na świecie

Reklama

Koszty migracji

Mogłoby się wydawać, że najwięcej imigrantów powinno przybywać z najuboższych krajów. Tych ludzi jednak na to nie stać. Najuboższy region na świecie – afrykański Sahel (południowe obrzeże Sahary) – nie ma współczynnika migracji współmiernego do skrajnego ubóstwa, które tam panuje. Ograniczenia finansowe przyczyniają się do powstania pewnego paradoksu: wzrost dochodów w takich krajach mogłoby zwiększyć liczbę emigrujących z niego ludzi.

Jeśli rodzina finansuje wyjazd emigranta, a potem korzysta z przysyłanych przez niego pieniędzy, to całkiem możliwe że decyzja o wyjeździe wcale nie została podjeta przez emigranjta. Wiele badań potwierdza tę teorię. W takim wypadku to nie sam zainteresowany decyduje, w którym kraju chce żyć. To jego rodzina decyduje, że chce być ponadnarodowa. Rodziny z biednych państw są lustrzanym odbiciem firm z bogatych państw. Międzynarodowe korporacje są zakorzenione w krajach o wysokim statusie materialnym, a międzynarodowe rodziny są zakorzenione w krajach o niskim statusie materialnym.

W odpowiedzi na coraz intensywniejszą migrację, wszystkie bogate kraje wprowadzają pewne formy ograniczeń. Potencjalny emigrant, który napotka takie ograniczenia ma poza zostaniem w domu trzy opcje. Może postarać się spełnić wszystkie wymogi które stawia kraj docelowy. Może próbować oszukiwać i zdobyć pozwolenie na wjazd, mimo że tych wymogów nie spełnia. Może też skorzystać z najbardziej desperackiej opcji i spróbować nielegalnie przekroczyć granicę kraju.

Jednym ze sposobów oszukiwania władz jest udawanie członka innej grupy, która dysponuje prawem wjazdu do kraju. Szwecja na przykład bardzo hojnie obdarowywała swoim obywatelstwem uciekinierów z Erytrei w latach 80. Erytrea była wówczas ogarniętą wojną domową prowincją Etiopii. Jednakże wraz z coraz większą liczbą emigrantów Szwecja zaostrzała politykę. W efekcie niektórzy z imigrantów z Erytrei, którzy dostali już obywatelstwo szwedzkie, pożyczali swoje dokumenty podobnym do siebie przyjaciołom i krewnym. To były czasy, w których nie było systemów biometrycznych, więc szwedzkim urzędnikom trudno było podważyć czyjąś tożsamość jedynie na podstawie zdjęcia w paszporcie.
Innym sposobem na przechytrzenie władz jest podszywanie się pod azylanta. Takie zachowanie działa na szkodę ważnych instytucji humanitarnych, ale zdesperowani ludzie nie myślą o etycznym aspekcie swoich działań.

Nielegalna migracja

Ostatni sposób jest drogi i niebezpieczny - to usiłowanie dostania się do kraju bez pozwolenia. Takie próby wiążą się oczywiście zryzykiem przyłapania. Ludzie, których schwytano podczas nielegalnej próby wjazdu do Australii są odsyłani do aresztów poza kontynentem. Tam mogą być przetrzymywani przez długi czas. Każdego roku deportuje się z USA ogromną liczbę nielegalnych imigrantów. W 2011 roku deportowano aż 400 tys. ludzi.

Kolejnym aspektem jest fizyczne niebezpieczeństwo. Nierzadko zdarza się, że łodzie przewożące uciekinierów toną. Ukrywanie się w ładowniach może doprowadzić do uduszenia lub zamarznięcia. Największe jednak niebezpieczeństwo pochodzi ze strony przemytników. Ten nielegalny biznes jest prowadzony przez kryminalistów, którzy nie dbają o dobro swoich klientów. Potencjalny imigrant płaci przemytnikowi z góry i nie ma żadnej gwarancji, że nie zostanie oszukany. Imigranci mogą również skusić się na ofertę, według której płacą dopiero po udanym przewiezieniu do punktu docelowego. W ten sposób powstaje jednak dług, a imigrant pozostaje na jakiś czas niewolnikiem przemytnika. Jedną z form wykorzystania tej zależności, może być prostytucja. W ten sposób nielegalny imigrant, który marzył o pracy w sekretariacie, staje się niewolnikiem w seksbiznesie.

Jest jedno rozwiązanie, które ułatwia potencjalnemu emigrantowi osiągnięcie swojego celu, mimo wysokich kosztów i twardych regulacji prawnych. To członek rodziny, któremu udało się wyemigrować. Diaspory ułatwiają migrację na wiele sposobów.

Oczywiście wielu imigrantów, którzy ułożyli sobie życie w nowym kraju spotyka się z dużą presją ze strony rodziny. Diaspory dostarczają nie tylko informacji na temat możliwości, ale także samych możliwości. Wielu imigrantów zakłada własne interesy, w których znajdzie się miejsce dla nowo przybyłych członków rodziny. Ich niska produktywność nie będzie problemem, ponieważ regulacje prawne dotyczące płacy minimalnej są bardzo łatwe do ominięcia.

Efekt diaspory

Ekonomiści interesują się diasporami nie dlatego, że zwiększają one liczbę migrujących, ale dlatego że pozwalają obejść zasady, mające na celu selekcję imigrantów. System jest tak skonstruowany, by przyciągać lepiej wykształconych pracowników.
Społeczeństwo może tworzyć swoje prawo imigracyjne tak, że każdy przyjezdny będzie miał prawo ściągnąć do kraju nieograniczoną liczbę krewnych. To bardzo hojne posunięcie, ale nie jedyne etyczne.
Ograniczanie prawa diaspory do ściągania swoich krewnych do krajów nie ma na celu głównie kontrolowania ogólnej liczby imigrantów. Chodzi o ich odpowiednią selekcję. Nakładane ograniczenia migracyjne zakładają prognozę: rzeczywista być mniejsza niż pożądana migracja.

Ciekawy byłby eksperyment, w którym moglibyśmy zaobserwować stosunkowo biedne społeczeństwo z nieograniczonym dostępem do kraju o wysokich dochodach. Takim eksperymentem jest Cypr Północny (Turecka Republika Cypru Północnego). Ze względów historycznych mieszkańcom Cypru Północnego przyznano nieograniczony wstęp do Wielkiej Brytanii. Czy skorzystali z tej możliwości? Niestety brytyjskie statystyki są w tym wypadku niedokładne. Prawdopodobnie jednak w 1945 roku w Wielkiej Brytanii mieszkało około 2 tys. Cypryjczyków z północy. Aktualną populację tego narodu w Wielkiej Brytanii szacuje się pomiędzy 130 tys. a 300 tys. Na Cyprze natomiast mieszkało ich w 2001 roku około 85 tys. W Wielkiej Brytanii mieszka więc mniej więcej dwa razy tylu Cypryjczyków z północy co na Cyprze.
To dowód na to, że brak jakichkolwiek barier wyludniłby kraje o niskich zarobkach. Stąd wniosek, że restrykcje są bardzo istotne. Są jedynym, co blokuje ogromny napływ ludzi, który prawdopodobnie obniżyłby pensje w kraju docelowym i zagroził wzajemnym relacjom.

Jednak z etycznego punktu widzenia te ograniczenia są dla wielu ludzi katastrofą. Wielu milionom ubogich ludzi odmawia się dostępu do znacznego wzrostu zarobków. Zwolennicy myśli utylitarnej uskarżają się na niepotrzebne zmniejszenie dobrobytu. Zwolennicy libertarianizmu uskarżają się na ograniczanie wolności.

Paul Collier jest profesorem ekonomii na Uniwersytecie Oksfordzkim. Powyższy tekst jest fragmentem jego nowej książki „Exodus: How Migration is Changing Our World”.