Atak sił państw zachodnich na Syrię to kwestia kilku dni, ocenia doktor Marcin Andrzej Piotrowski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Stany Zjednoczone twierdzą, że są gotowe do uderzenia, a Wielka Brytania ma jeszcze dzisiaj złożyć w ONZ projekt odpowiedniej rezolucji.

Zdaniem eksperta, amerykańska interwencja ograniczy się do użycia pocisków samosterujących, wystrzeliwanych z okrętów marynarki wojennej. "To jest kilka okrętów, cztery niszczyciele i dwa okręty podwodne, które dysponują takimi pociskami, więc w sumie to daje około 200-210 pocisków", wyliczał ekspert. Podkreślił, że to one zostaną użyte w pierwszej kolejności. Zauważył, że w ostatnim czasie nie doszło do wyraźnego wzmocnienia lotnictwa amerykańskiego czy to w Turcji czy w Jordanii.

>>> Czytaj też: Inspektorzy ONZ w Syrii potrzebują jeszcze 4 dni

Zdaniem eksperta, interwencja Waszyngtonu nie rozwiąże jednak syryjskiego konfliktu. "Ta operacja rzeczywiście zademonstruje amerykańską determinację, ale nie sądzę, żeby znacząco wpłynęła, przy tak ograniczonych siłach i środkach na sytuację na miejscy, czyli konflikt między opozycją a prezydentem Asadem", powiedział Marcin Andrzej Piotrowski.

Reklama

Zarówno syryjskie, jak i rosyjskie władze ostrzegają świat przed interwencją. Syryjski minister spraw zagranicznych zapowiedział, że władze w Damaszku mają siły i środki, by skutecznie się bronić. Marcin Andrzej Piotrowski zauważył, że zagrożony może być na przykład Izrael. "Jeśli Syria nie miała żadnych hamulców, żeby użyć broni chemicznej wobec własnych obywateli, to obawiam się, że może próbować w konflikt wciągnąć także Izrael", powiedział ekspert.

>>> Polecamy: Syria ma jeden z największych arsenałów broni chemicznej na świecie