Syria chce, żeby inspektorzy ONZ zbadali kolejne trzy miejsca pod Damaszkiem. Według syryjskich władz, rebelianci z Wolnej Armii Syrii użyli tam chemicznej.

Z prośbą do sekretarza generalnego organizacji zwrócił się w tej sprawie ambasador Syrii przy ONZ.

Baszar Dżafari powiedział, że zaapelował do Ban Ki-moona, aby ten natychmiast zlecił zespołowi inspektorów zbadanie trzech - jak to ujął - haniebnych incydentów, do których miał dojść 22, 24 i 25 sierpnia. Według syryjskiego ambasadora powstańcy użyli wtedy trującego gazu.

Dżafari rozmawiał z dziennikarzami tuż po zakończeniu spotkania pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ poświęconemu brytyjskiemu projektowi rezolucji w sprawie zbrojnej interwencji w Syrii. Jego uczestnicy nie ujawnili jednak jego przebiegu.

W ubiegłotygodniowym ataku gazowym pod Damaszkiem śmierć poniosło przeszło 300 osób. Według sił opozycyjnych, mogło zginąć nawet 1300 ludzi. Bojownicy oskarżają o użycie trującego gazu wojska rządowe, reżim Baszara al-Asada zaprzecza jednak, jakoby użył broni chemicznej przeciw rebeliantom. Na fali międzynarodowej krytyki władze w Damaszku zgodziły się na wizytę w Syrii specjalistów ONZ, którzy badają okoliczności tych wydarzeń.

Reklama

Stany Zjednoczone, Francja i Wielka Brytania zapowiedziały, że ci, którzy dopuścili się ataku, zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Reżim prezydenta Baszara al-Asada odrzuca wszelkie oskarżenia pod swoim adresem