Syryjski prezydent Baszar al-Assad powiedział, że jego kraj będzie bronił się przed agresją. Prawdopodobieństwo interwencji wojskowej jest obecnie bardzo wysokie, a zachodnie mocarstwa w tym głównie Stany Zjednoczone i Wielka Brytania prowadzą nieustające konsultacje w tej sprawie.

Jak przypomina specjalny wysłannik Polskiego Radia w Bejrucie Wojciech Cegielski, prezydent Syrii Baszar al-Assad już od ponad dwóch lat walczy ze zbrojnymi grupami opozycji, które chcą odsunąć go od władzy. Państwowe media w Damaszku cytują słowa prezydenta, który miał powiedzieć, że może toczyć wojnę na dwóch frontach, a jego siły będą skutecznie bronić się przed interwencją z zewnątrz.

>>> Czytaj też: Interwencja w Syrii może ruszyć w każdej chwili. Koalicja jest gotowa na wojnę

Z kolei najwyższy przywódca duchowy Iranu Ali Chamenei ostrzegł Zachód, że atak na Syrię skończy się klęską na miarę Iraku czy Afganistanu. Irański prezydent oświadczył z kolei, że atak byłby pogwałceniem międzynarodowego prawa. To właśnie Iran wraz z szyickim Hezbollahem są największymi w regionie sojusznikami Baszara al-Assada.

Reklama

Mimo tych gróźb, kolejne duże grupy Syryjczyków uciekają z kraju. Według szczątkowych danych, w ostatnich dniach liczba osób, które uciekły do Libanu zwiększyła się kilkakrotnie. W samym Damaszku mieszkańcy wykupują ze sklepów wodę i żywność w puszkach.

Uderzenie na Syrię miałoby być karą za atak chemiczny, dokonany 8 dni temu na przedmieściach Damaszku. Zginęło w nim co najmniej 300 osób. Zachód obwinia o to syryjskie władze, ale te zaprzeczają.

>>> Czytaj też: Europejscy przywódcy o interwencji w Syrii