Wydaje się, że na tamtejszy rynek nieruchomości, zrujnowany po krachu, który spowodował spadek cen o 30 proc. od początku 2008 roku, wraca życie.

Czerwone flagi z logo Banco Satander pojawiły się ostatnio na prestiżowym madryckim osiedlu Arroyo del Fresno, powiewają na placu budowy pomiędzy centrum medycznym a stacją metra. Wbrew pozorom to nie przestroga, ale sygnał, że trwający 6 lat kryzys na rynku nieruchomości dobiega końca – pisze Bloomberg.

>>> Czytaj też: Bezrobocie w Hiszpanii spadło o 31 osób. Rząd ogłosił sukces

W ubiegłym tygodniu pracownicy biura sprzedaży zlokalizowanego na miejscu budowy pracowali nad strategią marketingową sprzedaży składającego się z 84 obiektów kompleksu nazwanego "Ogrodem hrabiny". Do kupienia są apartamenty z dwiema sypialniami, z widokiem na góry – wyceniane na 393 tys. euro. To tylko jeden ze 120 projektów tego typu, które rozpoczął największy hiszpański bank, głównie w dużych miastach. Pożyczkodawcy tacy jak Santander czy Banco Sabadell SA (który ostatnio również planuje sprzedaż 59 działek) starają się rozkręcić sprzedaż nieruchomości obciążających ich bilanse od czasów wybuchu kryzysu.

Reklama

„Banki zaczęły w końcu szukać kupców na swoje nieruchomości, a to sygnał, że niektóre regiony Hiszpanii mogą powoli podnosić się z zapaści” – uważa Ricardo Wehrhahn z Roland Berger Strategy Consultants, spółki, która w ubiegłym roku przeprowadziła stress testy dla hiszpańskich banków.

Santander liczy na to, że uda mu się przeprowadzić transakcje, jest gotowy oferować kredyty, bo przewiduje, że ludzie będą w stanie je spłacić – twierdzi Wehrhahn. „To milowy krok w kierunku zmian. Nikt na hiszpańskim rynku nie podejmował takich prób od kilku lat, ponieważ wydawało się to bardzo niepewne” – dodaje.

Gospodarka odbija się od dna?

W ubiegłym tygodniu Hiszpania sprzedała rządowe obligacje z najniższym oprocentowaniem od trzech lat, a tamtejsze banki w drugim kwartale mocno przyczyniły się do poprawienia wyników na europejskich rynkach finansowych. Banco Popular Espanol SA był najlepiej radzącym sobie bankiem wśród 44 indeksowanych w Bloomberg Europe Banks and Financial Services Index, odnotował 65-proc. zwroty.

>>> Czytaj też: Hiszpania: związkowcy kradną i rozdają ubogim

Tymczasem tak zwany "zły bank", który powstał dzięki wsparciu państwa po to, by oczyścić rynek z toksycznych aktywów, ledwie zaczął proces sprzedaży 107 tys. skupionych w nim nieruchomości, wartych łącznie 50 mld euro. Niecały rok temu wchłonął on zagrożone aktywa przekazane przez innych kredytodawców. W tym czasie bezrobocie w Hiszpanii sięgnęło 26 proc. i jest obecnie najwyższe w Europie, wyłączając Grecję.

„Błędem byłoby myślenie, że kryzys w Hiszpanii dobiega końca, ponieważ ceny większości domów są wciąż za duże biorąc pod uwagę niezdolność kredytową społeczeństwa i bankowe restrykcje w udzielaniu kredytów” - twierdzi Fernando Encinar, współzałożyciel Idealista.com, największego w Hiszpanii portalu z ofertami nieruchomości. "Mimo to, widok budynków powstających na ziemi należącej do banków oznacza, że rynek nieruchomości w niektórych regionach zaczyna się odradzać, tam gdzie mamy do czynienia z wyraźnym zapotrzebowaniem na domy" - mówi ekspert.

"Zły bank” to powołana przez rząd pod koniec 2012 roku spółka, która przejęła od czterech znacjonalizowanych banków kredyty, które nie miały szans na to, aby być spłacone oraz nieruchomości, na które nie było chętnych.

>>> Czytaj też: Hiszpanie szturmują szkoły językowe. Chcą się uczyć niemieckiego