Autorytety wołają: Związkowcy odeszli od dialogu! Wróćmy do dialogu! Powrót związkowców do KT stał się jednym ze strategicznych celów rządu.
Wielu komentatorów zapomina jednak, że dialog nie jest celem funkcjonowania organizacji pracowniczych, lecz jednym z wielu środków. Związkowcy walczą o godną pracę i płacę, o solidarność, równość, sprawiedliwość społeczną. Jeżeli KT nie pozwala na realizację tych celów, to przenoszą się na inne płaszczyzny, takie jak pikiety, demonstracje, blokady ulic i strajki. Zgodnie z niedawnymi badaniami CBOS-u większość Polaków popiera postulaty związkowe. Nie interesuje ich, czy zostaną one wdrożone poprzez dialog, czy poprzez protesty. W wielu krajach Unii Europejskiej, na czele z Francją, siła pracowników bierze się z wielotysięcznych protestów przeciwko antypracowniczym propozycjom władz. Czy Francja jest mniej demokratyczna niż Polska? Można wątpić.
Ale jeżeli minister Władysław Kosiniak-Kamysz przy każdej okazji wypomina nam, że nie chcemy dialogu, przyjrzyjmy się, na czym on polega. Czy faktycznie relacje między pracownikami i pracodawcami w Polsce są oparte na konsensusie?
Żyjemy w kraju, w którym w niektórych branżach pracodawcy płacą pracownikom 4–5 zł brutto za godzinę i nawet w zamówieniach publicznych dominują umowy śmieciowe. Skala umów cywilnoprawnych rośnie, a odsetek umów na czas określony jest w naszym kraju najwyższy w Europie. Jednocześnie według danych Państwowej Inspekcji Pracy 55 proc. pracodawców łamie przepisy odnośnie do przestrzegania praw pracowniczych, w tym szczególnie tych związanych z wypłatą wynagrodzeń. Blisko 400 osób rocznie ginie w miejscu pracy, a dziesiątki tysięcy ulega ciężkim obrażeniom. Wiele z tych wypadków jest wynikiem nieprzestrzegania przez firmy przepisów bhp i zasad dotyczących czasu pracy. Jednocześnie kary dla nieuczciwych pracodawców wciąż należą do najniższych w UE, a możliwości działania PIP i zakres przeprowadzanych przez nią kontroli pozostają minimalne. Co gorsza, rząd zamiast walczyć z nieuczciwymi pracodawcami, sankcjonuje bezprawie. Pracodawca nie płaci za nadgodziny i zmusza pracowników do pracy 6 dni w tygodniu po 12 godzin? No to rząd likwiduje nadgodziny i wydłuża okres rozliczeniowy, aby patologia stała się normą. Czy na tym polega dialog? Czy mamy dialogować z pracodawcą, który kilka tygodni temu uciął palce pracownikowi domagającemu się wypłaty wynagrodzenia? Czy dialog jest skutecznym remedium na nieuczciwych pracodawców? Niestety, rosnąca skala wyzysku pokazuje, że nie. W większości przedsiębiorstw pracodawca sprawuje dyktat nad pracownikami. Dotyczy to szczególnie małych zakładów, w których poziom uzwiązkowienia jest bliski zeru.
Reklama
Również na poziomie branży rzadko mamy do czynienia z dialogiem. Liczba zakładów i pracowników objętych układami zbiorowymi należy do najniższych w Europie i wciąż spada. Pracodawcy nie chcą przystępować do układów, a rząd nie widzi potrzeby, aby ingerować w „wolny rynek”, który w praktyce sankcjonuje samowolę przedsiębiorców.
Dialog jest więc fikcją na poziomie zakładu i branży. Wobec tego OPZZ od lat broni praw pracowniczych na poziomie ogólnopolskim. Przy czym warto pamiętać, że nasze postulaty nie dotyczą tylko związkowców, ale wszystkich Polaków, pracowników, bezrobotnych, rencistów, dzieci, emerytów. Niestety, tutaj również napotykamy opór. Jak bowiem można mówić o dialogu, skoro płace w budżetówce od 4 lat są zamrożone, a wynagrodzenia top menedżerów rosną o ponad 10 proc. rocznie? Jak mówić o dialogu, skoro 2,5 mln ludzi żyje poniżej minimum egzystencji, a w ciągu ostatnich dwóch lat liczba ta wzrosła o 400 tys.? Czy ci ludzie najedzą się dialogiem? Bezrobocie przekracza 13 proc., a przecież konstytucja zobowiązuje rząd do prowadzenia polityki pełnego zatrudnienia. Gdy zgłaszamy wnioski, aby rząd odmroził środki Funduszu Pracy i zaczął prowadzić aktywną politykę zatrudnienia, słyszymy, że minister finansów ma ważniejsze sprawy. Jak prowadzić dialog wokół rynku pracy, skoro Polska wydaje na walkę z bezrobociem najmniej ze wszystkich krajów UE? Podobne podejście ekipa Donalda Tuska prezentuje odnośnie do spadających rent i emerytur, komercjalizowanej służby zdrowia czy niedofinansowanych szkół.
OPZZ chce więc dialogu, ale nie jest on możliwy ze względu na dyktat rządu i pracodawców. Trzy centrale związkowe pracują nad propozycjami dotyczącymi modelu działania komisji trójstronnej, ale o wiele ważniejsze jest dla nas poważne traktowanie dialogu społecznego odnośnie do płac, stabilności zatrudnienia czy wysokości świadczeń emerytalnych. Jeżeli rząd naprawdę chce dialogu, niech spełni przynajmniej część merytorycznych postulatów OPZZ. Chcemy godzinowej płacy minimalnej w wysokości 11 zł brutto, miesięcznej płacy minimalnej w wysokości 50 proc. średniego wynagrodzenia, skrócenia tygodnia pracy z 40 do 38 godzin, zwiększenia uprawnień PIP, podwyższenia kar dla nieuczciwych pracodawców, radykalnego ograniczenia umów śmieciowych, w tym promowania umów etatowych w zamówieniach publicznych, wycofania antypracowniczych zmian w kodeksie pracy, oskładkowania wszystkich rodzajów zatrudnienia. Dzięki wprowadzeniu tych rozwiązań jakość dialogu z pewnością bardzo by się poprawiła. Pracownicy będą bardziej dialogowi, gdy otrzymają stabilne zatrudnienie i godną płacę.
ikona lupy />
Piotr Szumlewicz ekspert i doradca OPZZ Wojtek Górski / Dziennik Gazeta Prawna