Google, Facebook, LinkedIn "zacumowały" w Irlandii, ponieważ dzięki temu mogły zredukować swoje opłaty podatkowe. Przestało się to podobać amerykańskim i europejskim politykom. Uważają oni, że Irlandia to kolejny raj podatkowy, który należy przywołać do porządku.

Międzynarodowe firmy uwielbiają Irlandię. Głównym architektem tego narodowego sukcesu jest Feargal O’Rourke, potomek politycznej dynastii, który dowodzi działem praktyk podatkowych w irlandzkim PricewaterhouseCoopers, gdzie zarządza armią 500 księgowych i prawników od Londynu po San Francisco. W kwestii polityki podatkowej doradza zarówno międzynarodowym firmom jak i rządowi. W Irlandii postrzegany jest jako bohater i współczesny "obrońca kraju".

>>> Czytaj też: Jak świat na nas zarabia: komu opłaca się inwestować w Polsce?

„Pod żadnym pozorem Irlandia nie jest rajem podatkowym” - powiedział niedawno O’Rouke, siedząc w swoim biurze na ulicy River Liffey w Dublinie, który jest obowiązkowym przystankiem dla wielu firm przybywających do Irlandii. „Ja jestem tylko graczem, a gramy według zasad” – dodał.

Reklama

Gra, o której mówi, polega na tym, że globalne korporacje szukają legalnych sposobów unikania płacenia podatków dochodowych, w krajach gdzie znajduje się większość ich klientów. Google co roku zmniejsza swoje rachunki podatkowe przesyłając zyski tranzytem przez Irlandię do swojej skrzynki na Bermudach. Facebook przesyła je przez Irlandię na Wielki Kajman (Grand Cayman). LinkedIn – na wyspę Man (Isle of Man). W kwestii podatków to O’Rourke doradzał każdej z tych firm, wynika z relacji dwóch osób z jego otoczenia, do których dotarł Bloomberg.

Ten sam człowiek przekonał również regulatorów do wyeliminowania podatku od dochodów, które firmy przelewają do innych krajów. Doradzał między innymi swojemu kuzynowi, byłemu ministrowi finansów.

Paul Haran, były irlandzki urzędnik administracji rządowej, który wprowadził w życie najważniejsze elementy tamtejszego systemu podatkowego przyznaje, że często konsultował się z O'Rourke. "Brałem po prostu słuchawkę do ręki i pytałem go" - odpowiada na luźne pytanie o to, jak na świecie tworzy się podatki. "Miałem w zwyczaju stosować się do jego porad na temat technicznych zagadnień dotyczących podatków, a on chętnie tych rad udzielał" - mówi były minister finansów Charlie McCreevy z partii Fianna Fail, który co roku ściągał najważniejszych rządowych ekspertów na śniadaniowe debaty o budżecie sponsorowane przez PwC w najlepszych brytyjskich hotelach.

O'Rourke nie widzi dysonansu w swojej podwójnej roli doradcy. "Eksperci doradzają, politycy decydują" - mówi. Nie uległ namowom, żeby zostać politykiem na początku swojej kariery, gdy zdobył dyplomy z handlu i księgowości. Został partnerem PwC w 1996 r., w czasach gdy amerykański boom technologiczny zaczął zmieniać gospodarkę Irlandii. Syn Mary O’Rourke, prawdopodobnie najlepiej znanej kobiety-polityka w kraju, postrzega siebie jako osobę oddaną służbie publicznej, która przyciąga zagraniczne inwestycje i dobrze płatne miejsca pracy. Amerykańskie globalne korporacje zatrudniają w Irlandii około 100 tys. osób. Mimo to od czasu do czasu zdarza się, że ktoś krytykuje go na Twitterze (którego też ściągnął do Irlandii), w radiu czy w gazetach.

„Podoba mi się handlowanie Irlandią. Mamy dużo do zaoferowania.” – powiedział kiedyś O’Rourke. Swoją misję realizuje z entuzjazmem i zapałem. Na przestrzeni lat przyczynił się do wprowadzenia zmian w prawie, dzięki którym jego klientom udało się zmniejszyć opłaty podatkowe. Doradzał irlandzkiemu rządowi w sprawie polityki podatkowej, pomagał w tworzeniu irlandzkiego programu ulg podatkowych wspierających badania w firmach takich jak Intel, który jest kolejnym klientem księgowego. Sam O’Rourke nie zdradza ani nie komentuje działań swoich klientów. Ich listę udało się zdobyć dzięki osobom związanym ze sprawą, ale spoza firmy.

Jak wyrównać straty?

Tymczasem w całej Europie da się zauważyć coraz większą frustrację z powodu unikania podatków przez międzynarodowe korporacje w czasach, gdy obywatele są zmuszani do oddawania państwu coraz więcej ze swoich kieszeni w imię oszczędności. Niemieccy politycy naciskają na Irlandię, ratowaną z kryzysu międzynarodowymi bailoutami, do wprowadzenia zmian w systemie podatkowym, który ściągnął do kraju takich gigantów jak Apple czy Google. Unia Europejska prowadzi nawet śledztwo w sprawie irlandzkich umów podatkowych.

Unikanie płacenia podatków kosztuje USA i Unię Europejską co najmniej 100 mld dolarów rocznie, a klienci O’Rourke’a są tutaj największymi beneficjentami.

"Ten utracony dochód musi być wyrównany przez nas, przez ciebie i mnie, i każdego podatnika, którego nie stać na prestiżowych doradców podatkowych czy księgowych, gotowych przerzucić jego dochody do raju podatkowego” – powiedział Robert B. Reich, profesor polityki społecznej na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkley oraz były sekretarz ds. pracy w administracji Clintona.

W odpowiedzi na falę krytyki Irlandia przedstawiła ostatnio plany skromnego „zaostrzenia" swoich przepisów podatkowych, ale kraj ten nadal pozostaje bardzo atrakcyjny dla globalnych spółek jako port przesiadkowy dla ich zysków.

"O’Rourke i inni podobni mu księgowi muszą przemyśleć swoje strategie podatkowe, bo ich znaczenie liczy się w miliardach utraconych wpływów podatkowych w Europie i USA, a także w słabiej rozwiniętych krajach” – powiedział Jim Stewart, profesor finansów w Trinity College w Dublinie. Uważa on, że O’Rourke należy do „bardzo agresywnych przywódców machiny unikania podatków”.

>>> Polecamy: Doing Business 2014: interaktywna mapa łatwości prowadzenia biznesu na świecie

Sam O’Rourke często wypowiada się na ten temat, choć ostrożnie. Uważa, że wskazywanie palcem na Irlandię i jego osobę to zły kierunek, a politycy na całym świecie narzekający na problem unikania podatków nie mogą winić nikogo poza sobą. „Dlaczego Irlandia ma być policjantem dla USA” – pyta. „Oni przecież mogą zmienić prawo, (tu pstryka palcami) o tak! Ja sam mogę im napisać odpowiednią ustawę w ciągu godziny” - dodaje.

>>> Czytaj też: Irlandia nie jest już rajem dla emigrantów. Traci pracowników

Irlandzki sukces czy porażka?

Zwabienie zagranicznych spółek do kraju jest integralną częścią irlandzkiego sukcesu gospodarczego. Ma on swoje początki w latach 90., gdy firmy takie jak Apple, Intel czy Microsoft chętnie korzystały z zasobów taniej i wykształconej siły roboczej w tym kraju. Amerykańskie spółki podwoiły wtedy zatrudnienie w Irlandii i przyczyniły się do zredukowania stopy bezrobocia do mniej niż 4 proc., z prawie 14 proc. Sukces okazał się jednak krótkotrwały. Po czasach boomu technologicznego w 2000 roku żwawa gospodarka Irlandii przekształciła się w raj podatkowy, gdzie zatrudnienie hamowało - powiedział Stephen Kinsella, wykładowca ekonomii na Uniwersytecie Limerick.

Transformacja Irlandii w hub do unikania podatków widoczna jest w danych Departamentu Handlu USA. W 2010 roku amerykańskie firmy przypisywały swoim irlandzkim spółkom zależnym 95 mld USD zysków, podczas gdy w 2000 roku zaledwie 13 mld USD, przeszło siedmiokrotnie mniej. Natomiast zatrudnienie w tych oddziałach ledwie wzrosło w ciągu dekady, a zgłaszana stopa podatkowa skurczyła się z 9 do 3 proc.

Jedną ze spółek, która najbardziej korzysta na strategii O’Rourke jest Google, z siedzibą w Mountain View w Kalifornii. Internetowy gigant przelewa swoje zyski ze sprzedaży skomplikowanym szlakiem, poprzez spółkę zależną w Dublinie. Jednostka ta z kolei płaci miliardowe należności innej irlandzkiej spółce, która ma prawa do patentów Google. A że jej siedziba znajduje się na Bermudach, nie jest formalnie zobowiązana do płacenia podatków w Irlandii. Ta technika, nazywana „Double Irish” przyczyniła się do tego, że Google odnotowuje kolosalne zyski z działalności na całym świecie, unikając jednocześnie płacenia podatków w krajach, w których działa. Dzięki niej bilans zysków spółki zwiększył się w ubiegłym roku o 2,2 mld USD.