Indeks, w którego skład wchodzą notowane na warszawskiej giełdzie banki, bliski jest historycznego maksimum. Wczoraj jego wartość wzrosła o ok. 0,8 proc. do ponad 8,5 tys. punktów. Do rekordu ustanowionego przez WIG Banki w 2007 r. brakuje już niewiele ponad 500 pkt. O tym, że akcje banków są niezwykle drogie, świadczy też stosunek ich ceny do zysku. Wysokość tego wskaźnika na poziomie 10 uznaje się za naturalną. Tymczasem obecnie banki wyceniane są na poziomie przekraczającym 20. Blisko historycznego wyniku znajduje się też indeks spółek chemicznych. Obecnie wynosi ok. 12,6 tys. pkt, a rekord wynosi ponad 13,1 tys. pkt. Biorąc pod uwagę wskaźnik cena/zysk, wysoko wyceniane są także spółki surowcowe (ponad 33) czy telekomunikacyjne (prawie 34).

Pieniądze płyną z zagranicy

Zdaniem analityków wyśrubowane wyceny akcji na warszawskiej giełdzie są pochodną sytuacji na globalnych rynkach kapitałowych. – Międzynarodowe fundusze inwestujące na rynkach rozwijających się nie widzą dla Polski alternatywy w tej części Europy, bo w Turcji jest zbyt wysoka inflacja, a gospodarka rosyjska traci na atrakcyjności ze względu na spadające ceny surowców. Z dużych rynków pozostaje im tylko nasz – uważa Krzysztof Stępień, dyrektor inwestycyjny Opera TFI.
Eksperci uważają, że spośród dużych spółek notowanych w Warszawie, a takie są w orbicie zainteresowania zagranicznych graczy, największym zainteresowaniem cieszą się banki. – Wygenerowanie przez te instytucje wzrostu zysku jest bardziej prawdopodobne niż przez spółki z sektora energetycznego czy przemysłowego – tłumaczy Kamil Stolarski, analityk Espirito Santo Investment Bank. Podobnie uważa Krzysztof Stępień: – KGHM cierpi z powodu stagnacji ceny miedzi, a poza tym ma wysokie zadłużenie. Orlenowi nie sprzyjają niskie marże rafineryjne – uważa przedstawiciel Opera TFI. Do tej listy dodaje jeszcze energetykę, którą czekają ogromne wydatki inwestycyjne związane z odbudową mocy produkcyjnych.

Niektórzy mogą zyskać

Reklama

Eksperci uważają jednak, że mimo wysokich wycen wśród banków wciąż można znaleźć takie, których akcje mogą jeszcze drożeć. Wśród nich wymienia się przede wszystkim papiery PKO BP i ING Banku Śląskiego. – Pierwszy ma zdywersyfikowany model działalności i łączy się z Nordea Bankiem, więc może liczyć na wygenerowanie oszczędności kosztowych z tego tytułu. Poza tym na jego wyniki duży wpływ ma marża odsetkowa, która spadała ze względu na niskie stopy, ale trend został zatrzymany. Gdy stopy zaczną rosnąć, PKO BP będzie beneficjentem tego zjawiska – mówi Tomasz Bursa z Opti Capital. Po kilku kwartałach spadków w III kw. tego roku PKO BP odnotowała wzrost wyniku odsetkowego, choć jedynie o 0,3 proc. Od lipca do września bank zarobił z tego tytułu 1,6 mld zł.

– Z kolei ING skupił się na akwizycji depozytów. Ma dodatkową płynność, którą w przyszłości może zamienić na kredyty, a obecnie inwestuje w obligacje. Wydaje mi się, że rynek jeszcze nie odzwierciedlił tego w wycenie – mówi Kamil Stolarski. W III kw. wartość depozytów ING wzrosła o ponad 21 proc., a wskaźnik wartości depozytów do kredytów spadł do poziomu 78 proc.

Spośród innych spółek wartych zainteresowania analitycy wymieniają jeszcze firmy windykacyjne. – Branża może liczyć na to, że w miarę poprawy sytuacji na rynku pracy przeterminowane długi klientów będą spłacane szybciej – mówi Wojciech Zych z Quercus TFI.

Kolejny trudny kwartał dla brokerów

Chociaż ostatnie miesiące stoją pod znakiem zwyżek cen akcji, nie przekłada się to na wyniki domów maklerskich. W pierwszych trzech kwartałach br. blisko 367 mln zł, a w III kw. zysk netto całej branży wyniósł 53 mln zł – wynika z danych KNF. Ostatni kwartał był zatem dla brokerów znacznie gorszy niż wcześniejsze: w okresie od stycznia do marca ich łączny zysk netto sięgnął 107 mln zł, a od kwietnia do czerwca – ponad 206 mln zł. Na działalności maklerskiej branża straciła w III kw. blisko 10 mln zł.

>>> Polecamy: GPW: Nowy system giełdowy uruchomił lawinę zleceń