To, czy Portugalii uda się zgodnie z planem opuścić w przyszłym roku unijny program pomocowy, zależy w dużej mierze od trybunału konstytucyjnego. Sędziowie będą oceniać, czy kolejna tura cięć budżetowych jest zgodna z prawem.
Wczoraj wieczorem portugalski parlament miał głosować nad budżetem na przyszły rok. Ponieważ centroprawicowy rząd Pedro Passosa Coelho dysponuje bezwzględną większością, jego przyjęcie było formalnością. Ale opozycja jeszcze przed głosowaniem zapowiedziała skierowanie niektórych ustaw oszczędnościowych do trybunału, a tam ich losy są trudne do przewidzenia.
– Zagrożenia związane z negatywnym orzeczeniem trybunału konstytucyjnego nie mogą być lekceważone i może to znacząco utrudnić rządowe plany pełnego powrotu na rynek obligacji w połowie 2014 r. – ostrzegła pod koniec zeszłego tygodnia Komisja Europejska. – Nie ulega wątpliwości, że kluczowe działania oszczędnościowe trafią do trybunału i sądzę, że jego wyroki mogą zaskoczyć zarówno lewicę, jak i prawicę – mówi Adelino Maltez, politolog z Uniwersytetu Technicznego w Lizbonie.
Reklama
Dobrym sygnałem dla rządu może być to, że w poniedziałek wieczorem trybunał uznał za zgodne z prawem wydłużenie czasu pracy w sektorze publicznym z 35 do 40 godzin tygodniowo. Z tym że to może poprawić konkurencyjność, ale nie przekłada się na przyszłoroczny budżet. Przewidziane w nim oszczędności mają wartość 3,2 mld euro – czyli są mniejsze niż w dwóch poprzednich latach – przy czym 1,3 mld ma zostać uzyskane wskutek obniżenia płac bądź emerytur w sektorze budżetowym, czyli są to cięcia, które opozycja będzie próbowała zablokować. Trybunał już w tym roku takie cięcia kwestionował.
– W przypadku gdyby niektóre oszczędności okazały się sprzeczne z konstytucją, rząd będzie musiał przeformułować projekt budżetu, tak by wypełnić uzgodnione cele redukcji deficytu – podkreśliła Komisja, sugerując, że Lizbona nie może liczyć na taryfę ulgową. Rząd wprawdzie zapewnia, że nie ma żadnego planu B wobec proponowanych cięć, ale nieoficjalnie mówi się, że w takiej sytuacji podniesie podatki, najpewniej stawkę VAT. To jednak może zagrozić oczekiwanemu wzrostowi gospodarczemu, który w przyszłym roku – po raz pierwszy od 2010 r. – miał być dodatni. Z kolei jeśli gospodarka dalej by się kurczyła, to deficyt nie spadnie do zakładanego na przyszły rok poziomu 4 proc. i powstanie problem, jak go sfinansować.
W czerwcu 2011 r. Portugalia jako trzecie państwo strefy euro musiała skorzystać z pomocy, która w jej przypadku wyniósł 78 mld euro. Zgodnie z ustaleniami w czerwcu przyszłego roku powinna opuścić program pomocowy i samodzielnie finansować swoje potrzeby. Rząd nawet planuje na przyszły rok emisję obligacji o wartości 10,5 mld euro. Jednak Portugalia wciąż budzi większy niepokój w Brukseli niż Irlandia, która przestaje korzystać z unijnej pomocy już w grudniu, a nawet zapowiedziała, że nie potrzebuje awaryjnej linii kredytowej. Rząd w Lizbonie nie wyklucza, że nawet jeśli wszystko pójdzie według optymistycznego scenariusza, o takie zabezpieczenie poprosi.