Wpadłem jak śliwka w kompot w sam środek dyskusji o zakazie zakrywania twarzy w czasie manifestacji, pisząc kilka lat temu zdanie odrębne od wyroku Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie.

Taki zakaz raz już się pojawił przy okazji kolejnej nowelizacji ustawy o zgromadzeniach niemal dziesięć temu. Sprawa z wniosku prezydenta Kwaśniewskiego rozpatrywana była w trybie kontroli prewencyjnej przez pełny skład, ale ostatecznie tamta nowelizacja nie weszła w życie. Miałem wówczas zasadnicze wątpliwości co do tego, czy należy dyskwalifikować taki zakaz – bez możliwości wcześniejszego sprawdzenia, jak działa w praktyce. Ostatecznie przecież kontrola prewencyjna może być sprawowana niejako w większym zaufaniu do ustawodawcy, a stanowisko zajęte w tym trybie mogło być zmienione po pewnym czasie, gdyby się okazało, że sposób stosowania normy zakazującej zasłaniania twarzy w celu utrudnienia identyfikacji budzi poważne wątpliwości konstytucyjne. Tak się nie stało, przepis został z projektu nowelizacji prawa o zgromadzeniach usunięty, ale problem pozostał.

Po jakimś czasie odżył przy okazji dyskusji nad materią ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, gdzie zakrywanie twarzy ostatecznie nie tyle objęto zakazem, co stało się okolicznością wpływającą na zaostrzenie odpowiedzialności karnej za delikty objęte tą ustawą (art. 60 ust. 4). Zdarzenia z niedawnych obchodów Święta Niepodległości spowodowały, że zaczęto dyskutować na ten temat kolejny raz, a prezydent Komorowski zdecydował się nawet na wniesienie nowelizacji do ustawy o zgromadzeniach, wprowadzającej pewne ograniczenia uczestnictwa w zgromadzeniach osób, których „nie można zidentyfikować ze względu na zakrytą twarz, ubiór lub zmianę wyglądu”.

Nie uważam, aby był to problem w tej chwili najważniejszy. Zapewne przyschnie w najbliższym czasie pod ciężarem znacznie donioślejszych kwestii, ważnych dla każdego Polaka (chociażby sprawa OFE), ale może warto go dogłębnie przedyskutować – nie pod dyktando chwili, ale w spokoju, jakiego wymaga mądra działalność ustawodawcza.

Nie przekonują mnie w tej dyskusji głosy o nieskuteczności wprowadzenia takiego zakazu. Ostatecznie zakaz zabijania i kradzieży też jest od paru tysięcy lat nieskuteczny, a nikomu do głowy nie przychodzi usuwać go z kodeksu karnego. W systemie prawa nie powinny znajdować się normy niemożliwe do spełnienia co do zasady, ale to jest zupełnie inna para kaloszy. Wprowadzanie zakazów ma też za zadanie niejako afirmację zachowań przeciwnych, ale nie oznacza to, że jestem zwolennikiem jakichś radykalnych rozwiązań na tym tle.
Niewątpliwie trudno jest stworzyć przepisy, które precyzyjnie oddzielałyby w tej materii ziarno od plew i jednoznacznie określały, co jest zakazane, a co jeszcze dozwolone – nietrudno bowiem o egzemplifikacje takich zachowań, które poprzez zmianę wyglądu miałyby manifestować pewne postawy i cele nie tylko nie zdrożne, ale wręcz szlachetne.

Reklama

Pamiętać także trzeba, że dla zbudowania poprawnej normy karnej konieczne jest czasami właśnie określenie celu danego czynu po to, by zrozumieć intencje sprawcy. Od przepisów zaczynających się od zwrotu „kto w celu…” wręcz roi się w kodeksie karnym.
Podobno w Warszawie ma miejsce około tysiąca różnego rodzaju zgromadzeń, manifestacji, także tzw. spontanicznych, a właściwie tylko tego jednego dnia – 11 listopada – mamy problemy. Może więc ten zakaz wprowadzić tylko właśnie dla manifestacji w tym dniu? Jest to Święto Niepodległości – dlaczego akurat w tym dniu z jakichś powodów mielibyśmy ukrywać, co naprawdę myślimy?

Przyznam się, że dla mnie, wypałowanego 8 marca 1968 r. na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego, sam pomysł publicznego ukrywania twarzy jest nadal niezrozumiały – stanowiąc swego rodzaju ucieczkę od wolności. Gdzieżby nam wtedy przychodziło do głowy chować twarze. Przeciwnie, właśnie chcieliśmy dobitnie pokazać, po czyjej jesteśmy stronie. Paradoksalnie bardzo jestem wdzięczny za tamto pałowanie. Było czymś w rodzaju wstrząśnięcia głowy przed użyciem jej dla dorosłego już życia na własny rachunek. Jak w instrukcji na dawnych buteleczkach w aptekach: przed użyciem wstrząsnąć…