Platforma, która miała posłużyć obywatelom do kontaktu z administracją poprzez sieć, pozostaje jedynie drogą zabawką. W ubiegłym roku za jej utrzymanie i rozwój podatnik zapłacił ponad 32 mln zł – wynika z informacji DGP.

Elektroniczna Platforma Usług Administracji Publicznej (ePUAP) miała wprowadzić urzędniczą Polskę w nowoczesność. Za pomocą profilu zaufanego każdy obywatel miał zyskać możliwość załatwiania swoich spraw przez internet, bez konieczności wyrabiania kosztownego kwalifikowanego podpisu elektronicznego. W efekcie z ePUAP korzystają głównie sami urzędnicy.

Jak sprawdziliśmy, przez cały ubiegły rok za pomocą ePUAP petenci załatwili zaledwie nieco ponad 11 tys. spraw. A sam profil zaufany założyło sobie do tej pory tylko 190 tys. osób, czyli co setny z 19 mln polskich internautów.

Imponujące wrażenie robi za to zestawienie kosztów funkcjonowania ePUAP w ubiegłym roku. Samo jego utrzymanie pochłonęło 17 mln zł. Kolejne 15 mln zł to inwestycja w ePUAP2, do którego zakupiono sprzęt oraz oprogramowanie.
Jak wynika z odpowiedzi nadesłanych nam przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, w tym roku utrzymanie ePUAP pochłonie kolejne 20,4 mln zł. Z odpowiedzi MAiC wyłania się również mizerna statystyka spraw, które udało się załatwić za pomocą ePUAP w całym 2013 r. Najwięcej, bo 7107, było skarg, wniosków i zapytań do urzędów. Poza tym złożono w ePUAP 1402 pisma ogólne do urzędów, 611 wyborców dopisano do list, 454 razy wydano zezwolenie na usunięcie drzew i 424 razy udostępniono informację publiczną.

Reklama

Mizerię informatyzacji administracji widać też w najnowszym raporcie GUS „Społeczeństwo informacyjne w Polsce 2013”. Odsetek dorosłych Polaków, którzy skorzystali z elektronicznych usług administracji, spadł aż o 9 pkt proc. (w 2012 r. przyznawało się do tego 31,6 proc. osób, w 2013 r. już tylko 22,6 proc.). Zdaniem Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji na ten spadek mogła mieć wpływ zmiana zapisu pytania postawionego w kwestionariuszu Eurostatu. Pytanie to doprecyzowano i tym samym urealniono informacje o klientach e-administracji. – Spadki odsetka osób korzystających z internetu w kontaktach z administracją publiczną w 2013 r. odnotowano aż w 21 na 28 krajów należących do UE – tłumaczy rzecznik MAiC Artur Koziołek.

Rzeczywiście tak jest. Tyle że po tym urealnieniu Polska z miejsca siódmego od końca spadła na miejsce trzecie od końca (dzierży je ex aequo z Bułgarią) w rankingu państw UE dotyczącym popularności e-administracji wśród obywateli.

Dlaczego ePUAP nie działa i jak temu zaradzić

Konta na Elektronicznej Platformie Usług Administracji Publicznej ma jedynie 190 tys. osób. Zidentyfikował powody takiego stanu rzeczy i radzi, jak przyspieszyć informatyzację administracji

1. Właściwa diagnoza sytuacji. – Informatyzacja administracji to nie powinien być cel sam w sobie. Powinno w niej chodzić o usprawnienie działalności państwa i z takim zamysłem powinna być projektowana – mówi nam doktor Dominik Batorski, autor części dotyczącej internetu w Diagnozie Społecznej (nie ma konta na ePUAP) i tłumaczy, że nie wystarczy procesy znane z analogowej administracji przenieść do internetu. – Cyfrowa administracja to tak naprawdę sprawny przepływ informacji. A więc od zaprojektowania tego systemu należy zacząć – dodaje.

2. Upraktycznienie e-usług. MAiC chwali się, że odsetek internautów korzystających z e-administracji wzrósł o 4 pkt proc. – Ocenianie stanu e-administracji na podstawie liczby ludzi, którzy załatwili jakąś sprawę w urzędzie przez internet, jest niewłaściwe. Obywatel nie ma zbyt wielu spraw do załatwienia w urzędach – ocenia prof. Wojciech Cellary (nie ma zaufanego profilu w ePUAP) i dodaje, że e-administracji potrzebuje np. ktoś, kto musi na nowo wyrobić skradzione dokumenty, a potem uaktualnić dane we wszystkich instytucjach. – Taki obywatel chciałby dokonać wszystkich czynności ze swojego komputera – mówi.

3. Wykorzystanie istniejących zasobów. Konia z rzędu temu, kto wie, ile dokładnie systemów informatycznych zostało uruchomionych przez urzędy centralne i samorządy. Tylko na budowę centralnej e-administracji w latach 2007–2013 przeznaczono 3,4 mld zł. Co i jak z tego działa, nie do końca wiadomo. – Jeszcze za czasów ministra Michała Boniego pojawiła się koncepcja wciągnięcia Poczty Polskiej z jej rozległa siecią oddziałów do budowy e-administracji. To był ciekawy pomysł, pokazujący, że już mamy zasoby, które można byłoby wykorzystać, zamiast inwestować w budowę nowych, niekoniecznie lepszych – mówi dr Batorski.

4. Sprawne zarządzanie i kontrola wszystkich działań. Resort cyfryzacji na zarzuty rozproszenia kontroli nad informatyzacją zawsze odpowiada: jest rządowy Komitet ds. Cyfryzacji, przez który przechodzą wszystkie ważniejsze zmiany prawa. Tyle że komitet ten odnosi się tylko do kwestii ustawodawczych, a brakuje mu uprawnień kontrolnych. Takich uprawnień nie ma też tak naprawdę MAiC, choć teoretycznie zostało powołane właśnie do scentralizowania cyfryzacji.

>>> Rezultatów brakuje też w program informatyzacji szkół. Nauczyciele sami przyznają, że brak im kompetencji do wdrażania nowych technologii.

Grzechy informatyzacji

1. Wiara w papier i pieczątkę. Oficjalnie wszyscy urzędnicy podkreślają wagę informatyzacji. Sejm uchwalił nawet niedawno nowelizację ustawy o informatyzacji, dzięki której elektroniczna wymiana pism z urzędem będzie tak samo ważna jak papierowa. W praktyce jednak wciąż to papierowe dokumenty są postrzegane jako ważniejsze, a większość urzędów – nawet jeżeli wprowadziła u siebie e-obieg (e-usługi świadczy co drugi urząd) – to dubluje go z papierowym. W 2013 r. tylko 9 proc. dokumentów, które wpłynęły do urzędów, było w postaci elektronicznej.

2. Ciągłe zmiany koncepcji. Od 2010 r. kilka razy zapowiadano wielką rewolucję informatyczną, ogłaszano kolejne plany informatyzacji państwa, a nawet nowe otwarcie po oczyszczeniu stajni Augiasza, czyli rozwiązaniu problemu korupcji przy przetargach informatycznych. Równolegle zmniejszano zakres poszczególnych rozwiązań. I tak wprowadzenie dowodu biometrycznego przesuwano kilka razy, by wreszcie ogłosić, że wejdzie on w życie w 2015 r., ale już bez warstwy elektronicznej. Podobnie jest z rozbudowywaną od sześciu lat platformą ePUAP – nowy minister Rafał Trzaskowski zapowiada, że był to projekt zbyt ambitny.

3. Brak koordynacji. Koordynacja procesu cyfryzacji w administracji centralnej i samorządowej była głównym powodem powstania resortu administracji i cyfryzacji. Jednak powstał on ponad dwa lata po rozpoczęciu prac nad projektami, gdy było już za późno na realną koordynację. Za to w MSW za rejestry państwowe odpowiada już czwarty podsekretarz stanu w ostatnich czterech latach. Każdy zaczyna swoje urzędowanie od stwierdzenia, że zastał spaloną ziemię i budowę musi zacząć od sprzątania. W efekcie warte setki milionów projekty są stale zmieniane, a terminy ich oddania do użytku się przesuwają.

4. Trudności z kontrolą. W 2008 r., gdy środki unijne na cyfryzację zaczęły płynąć szerokim strumieniem, brakowało kompetentnych urzędników. W efekcie często zwracali się oni do znajomych z firm, by pomogli im pisać specyfikacje istotnych warunków zamówienia, co szybko doprowadziło do korupcji. Tylko w policji mogło zostać ustawionych ponad sto przetargów, a drugie tyle w pozostałych ministerstwach i urzędach centralnych.

>>> Polskę dzieli przepaść od bogatych krajów Unii Europejskiej, jeśli chodzi o szybki internet. W tej chwili ma do niego dostęp 67 proc. gospodarstw domowych. Gdyby z usług szerokopasmowych w kraju mogło korzystać tyle rodzin co w Wielkiej Brytanii, czyli 86 proc., PKB Polski wzrósłby o ok. 3 proc. tylko w wyniku inwestycji w rynek szerokopasmowy – wynika z raportu UPC.