ikona lupy />
Tomasz Czechowicz prezes MCI / Dziennik Gazeta Prawna
Budowa jednostek badawczo-rozwojowych, współpraca naukowców z firmami, oferta dla zagranicznych firm na budowę u nas centrów outsourcingowych i ściągnięcie do kraju młodych, zdolnych osób, które już zdobyły doświadczenie za granicą – to kierunek, który powinien zostać przyjęty w polityce gospodarczej Polski.
Powinniśmy dążyć do tego, aby być krajem opartym na innowacji.
Odpowiedzialne podejście do kwestii rozwoju wymaga stosowania sprawdzonych rozwiązań, podpatrywania lepszych, czerpania z najlepszych wzorów. Co przychodzi do głowy, gdy myślimy o oszałamiającym rozwoju, wzroście wartości? Gdzie w ostatnich latach obserwowaliśmy najbardziej spektakularne narodziny wielkich fortun? Do głowy przychodzi rynek nowych technologii i sukces marek, takich jak Google, Facebook, Tesla Motors, a trochę wcześniej Apple czy Microsoft. To właśnie tutaj obserwujemy niebywałe wzrosty liczone w sektach czy tysiącach procent.
Reklama
Polska powinna stać się inkubatorem dla przedsięwzięć w obszarze nowych technologii. Jak to zrobić? Należy przede wszystkim usunąć możliwie dużo barier. Problemem jest emigracja wykształconych, przedsiębiorczych Polaków. Potrzebujemy tego ducha przedsiębiorczości, niepozwalającego im siedzieć w kraju z założonymi rękami. Pozytywny wpływ będzie miało zatrzymanie tego trendu, a jego odwrócenie byłoby zbawienne. Potrzebujemy kadr, które zdobyły doświadczenie za granicą.
W Polsce wbrew pozorom brakuje przedsiębiorców o doświadczeniu europejskim czy globalnym. Wynika to między innymi z tego, iż polski rynek wewnętrzny jest słodką pułapką dla przedsiębiorców. Kuszący i przyciągający jest jego potencjał. Jednocześnie skupiając się na rynku wewnętrznym, sami narzucamy sobie pewne bariery. Potrzebujemy więcej ludzi, przedsiębiorców i menedżerów, dla których głęboka woda rynku globalnego nie jest nocnym koszmarem. Konieczne są programy wspierające rozwój rynku venture capital/private equity. To, że potęga firm z Doliny Krzemowej została zbudowana z wykorzystaniem kapitału pochodzącego właśnie od technologicznych funduszy inwestycyjnych, powinno być swoistą wskazówką, w jakim kierunku podążać. Dzięki najnowszym możliwościom technologicznym takich urządzeń jak smartfony i tablety żyjemy w erze powszechnego dostępu do szerokopasmowego internetu. To duża szansa dla polskiej gospodarki. Dlatego też dynamiczny skok wymaga rozwoju branż o niskich barierach wejścia na rynek globalny, jak choćby e-commerce, e-rozrywka czy dynamicznie rozwijający się cloud computing. Wydaje się, że wszelkie atuty do stworzenia takiego klastra innowacyjnego mają miasta, takie jak Warszawa, Wrocław, Gdańsk i Kraków.
Gdzie szukać najlepszych praktyk? Jako jeden ze wzorów postawiłbym Berlin. To miasto w ostatnich latach przeżywa duży rozwój. Stoi za tym kilka czynników. Bardzo ważna jest dobra infrastruktura, z czego świetnie zdajemy sobie sprawę w Polsce. Stosunkowo niskie ceny powierzchni komercyjnych w Berlinie są jednym z powodów, dla których przestaje być on jedynie wielkim miastem na wschodzie Niemiec. Jednocześnie Berlin dysponuje dużymi zasobami kadrowymi, także w postaci ludności napływowej. To tylko kolejne potwierdzenie tego, z czego sobie zapewne zdajemy sprawę, że efektywny rynek pracy i rozwinięta infrastruktura to warunek sine qua non rozwoju. Ta część jest o tyle trudna, że wymagająca dużych nakładów inwestycyjnych. I choć takie inwestycje już są prowadzone, ważne jest, by w sposób przemyślany zostały doprowadzone do odpowiedniego poziomu.
Przykładem w większej skali powinna być dla nas Turcja. Nominalny PKB per capita tego dużego kraju (dwukrotnie większego od Polski) w ciągu 10 lat wzrósł trzykrotnie. PKB per capita mierzony parytetem siły nabywczej zwiększył się w tym czasie dwukrotnie, a stopa bezrobocia jest najniższa w dekadzie i nadal spada. Turcy chwalą się dużym rynkiem wewnętrznym, zdywersyfikowaną bazą eksportową, rozsądną polityką fiskalną, niskim długiem publicznym (ok. 35 proc. PKB!), zdrowym system bankowym, przejrzystą strategią zakładającą między innymi stworzenie w Turcji centrum finansowego czy uproszczenie systemu podatkowego.
Wieloma z tych rzeczy pochwalić się też może Polska. Gdzie więc różnica? Podstawowa jest taka, że Polska pochwalić się może, a Turcja już to robi. Kluczem jest szeroko zakrojona akcja promocyjna. Polska potrzebuje w jasny i klarowny sposób wyłożyć swoją strategię, wizję gospodarczą i pokazać cele krótko-, średnio- i długoterminowe. Cele mierzalne i osiągalne. Efektem tych działań promocyjnych, wspieranych systemem zachęt postulowanym wyżej, będzie przyciągnięcie do Polski inwestorów. Doświadczenie i kapitał dostarczane przez aniołów biznesu czy fundusze private equity/venture capital stanowić będą swoistą pożywkę dla przedsięwzięć powstających wewnątrz wielkiego inkubatora, jakim stać się powinna Polska.
Promowanie kraju przyjaznego inwestycjom, z wysokiej klasy kadrami backoffice’owymi i informatycznymi, a właśnie takimi możemy się pochwalić już teraz, przyciągnie firmy chcące zlokalizować tutaj swoje centra outsourcingowe. Skierowanie naszej nauki na tory współpracy z przedsiębiorcami przyciągnie z kolei wielkie firmy mogące założyć tutaj centra badawczo-rozwojowe. Moim zdaniem taki klaster outsourcingowy powinien powstać przy współpracy takich miast, jak Katowice, Poznań, Szczecin czy Łódź. Ściągając takich pracodawców, przyciągniemy do kraju Polaków żyjących na emigracji, jednocześnie zapewniając transfer technologii, know-how i kapitału. Tym samym zapewnimy sobie fundamenty do budowy gospodarki opartej na innowacjach.
Działania należy podjąć tu, teraz. Większość z nich polega na znoszeniu barier, a nie kapitałochłonnym budowaniu – co zwiększa nasze szanse. Potrzebna tylko klarowna strategia i wola jej realizowania. W tak przygotowanym środowisku kreatywność i przedsiębiorczość Polaków, obserwowana przeze mnie jako zarządzającego private equity, zrobią swoje.