Jak podał Waszyngton, Obama i Jaceniuk będą rozmawiać o tym, jak znaleźć pokojowe zakończenie obecnej rosyjskiej interwencji wojskowej na Krymie, które będzie szanować ukraińską suwerenność i integralność terytorialną. Mają też mówić o "wsparciu wspólnoty międzynarodowej, które pomoże Ukrainie stawić czoło wyzwaniom ekonomicznym", i o jedności Ukrainy.

Zastępca doradcy amerykańskiego prezydenta do spraw bezpieczeństwa narodowego Tony Blinken powiedział, że Rosja stoi przed wyborem: albo będzie szukać dyplomatycznego rozwiązania kryzysu, albo stanie w obliczu międzynarodowej izolacji i gospodarczych następstw swojej polityki.

Mimo prób tworzenia sił zbrojnych Krymu, podlegających nieuznawanemu przez Kijów nowemu rządowi Autonomii, na półwysep zmierzają kolejne pododdziały rosyjskiej armii. W porcie Noworosyjsk w Kraju Krasnodarskim na terytorium Federacji Rosyjskiej trwa koncentracja wojsk przygotowanych do przerzucenia na Krym.

Są to jednostki operujące dotychczas na południowym Kaukazie. W ich skład wchodzi piechota zmotoryzowana oraz około stu pojazdów opancerzonych.

Reklama

>>> Czytaj też: Putin rozmawiał z Merkel i Cameronem

Według dostępnych na Krymie danych, do przerzucenia gotowe są także polowe wyrzutnie rakietowe "Grad". W tej chwili na terenie Krymu przebywają już jednostki działające wcześniej na Kaukazie. Są wśród nich pododdziały składające się z Czeczenów oraz Dagestańczyków współpracujących z Rosją. Oddziały te zostały przerzucone do północnych regionów Krymu, graniczących z innymi obwodami Ukrainy. Tam właśnie rosyjscy wojskowi budują umocnienia, które mają odciąć Krym od reszty Ukrainy. Siły rosyjskie starają się również przejąć kontrolę nad Kanałem Krymskim, który łączy zbiornik wodny w Nowej Kachowce w obwodzie chersońskim z Krymem. Woda ze zbiornika kachowskiego to najważniejsze źródło wody na Krymie, a energia elektryczna wytwarzana w elektrowni zbudowanej przy zbiorniku to podstawowe źródło prądu dla Krymu.

Już 13 posterunków straży granicznej na Krymie jest opanowanych przez Rosjan. Powiedział o tym Informacyjnej Agencji Radiowej Ołeh Słobodian, rzecznik prasowy ukraińskiej służby granicznej.

Jednak, według niego, granice państwa są kontrolowane przez Kijów. "Na razie udaje nam się utrzymywać kontakt z posterunkami służby granicznej, udaje nam się w miarę możliwości kontrolować linię granicy państwa"- powiedział ukraiński pogranicznik IAR. Jednak, jak dodał, obecnie trzynaście posterunków, które znajdują się na Krymie, jest zajętych przez wojska rosyjskie.

Zaznaczył jednak, że sytuacja, choć stabilna, to jednak jest coraz poważniejsza. Ukrainiec podkreślił, że 30 rosyjskich żołnierzy zajęło czarnomorski oddział służby granicznej. Niedawno jednak doszło do zmiany: na miejsce żołnierzy Federacji Rosyjskiej przyjechało około 30 mężczyzn wyglądu kaukaskiego w cywilu, ale uzbrojonych, prawdopodobnie są to Dagestańczycy.

>>> Czytaj też: Putin rozmawiał z Merkel i Cameronem

Kilkutysięczne manifestacje zwolenników i przeciwników integracji z Rosją odbywają się w całej Ukrainie. Dochodzi do przepychanek i bójek. W Ługańsku rannych zostało kilkadziesiąt osób.

O jedności Krymu z Ukrainą mówił w czasie wiecu w Kijowie premier Arsenij Jaceniuk podkreślając, że władze nie zrezygnują z kontroli nad półwyspem: "Będziemy robić wszystko, aby rozwiązać ten konflikt tylko drogami dyplomatycznymi i politycznymi".

Prorosyjskie demonstracje odbywają się na Krymie, gdzie w Symferopolu poparcie dla polityki Władimira Putina manifestowało około 8 tysięcy osób, ale też w Doniecku i w Ługańsku.
W Doniecku na mityng przyszło 5 tysięcy osób. Mieli oni flagi Partii Komunistycznej i Rosji. Uczestnicy opowiadali się za referendum w sprawie statusu regionu donieckiego i federalizacji Ukrainy. Padały także hasła anty-natowskie i antyrządowe. Manifestujący wyrażali swoje poparcie dla przystąpienia Kijowa do unii celnej z Rosją, Białorusią i Kazachstanem.


O ile manifestacja w tym mieście przebiegła spokojnie, o tyle w Ługańsku prorosyjscy działacze, zaatakowali prozachodnich. Doszło do masowej bójki. Kilkadziesiąt osób zostało rannych.

Do mniejszej bójki doszło w Sewastopolu na Krymie, gdzie prorosyjscy działacze zaatakowali około 200 osób, które protestowały przeciwko rosyjskiej inwazji.
Antyrosyjski mityng, w którym wzięło udział kilka tysięcy osób, odbył się też w Symferopolu. Protestujący trzymali flagi Ukrainy i niebieskie i żółte baloniki oraz hasła: "Krym za pokojem", "Kobiety Krymu przeciwko wojnie", "Krym to Ukraina". Zebrani wznosili okrzyki nawołujące do wycofania z Krymu wojsk rosyjskich.


Władimir Putin rozmawiał z zachodnimi przywódcami o sytuacji na Ukrainie. W rozmowie telefonicznej z kanclerz Niemiec Angelą Merkel prezydent Rosji powiedział, że celem działań władz Krymu jest ochrona uzasadnionych interesów mieszkańców półwyspu. Dodał, że decyzje podjęte przez krymski parlament są zgodne z prawem międzynarodowym.

Jak pisze agencja Reutera, pomimo różnic w ocenie sytuacji na Ukrainie, Putin i Merkel zgodzili się do do potrzeby zmniejszenia napięcia i normalizacji sytuacji tak szybko, jak to będzie możliwe.

Prezydent Rosji rozmawiał też z premierem Wielkiej Brytanii, Davidem Cameronem. Zwrócił między innymi uwagę, że na Ukrainie działają siły ultranacjonalistyczne i radykalne. Mówił też, podobnie jak z Angelą Merkel, o tym, co społeczność międzynarodowa może zrobić w celu normalizacji sytuacji na Ukrainie.

>>> Polecamy specjalny serwis o Ukrainie na Forsal.pl