W tym roku czeka nas kilkadziesiąt konkursów na prezesów i członków zarządów spółek z udziałem Skarbu Państwa. Sądzi pan, że to dobra procedura?
A czy Warren Buffett, jeden z najlepszych inwestorów na świecie, organizuje w swoich spółkach konkursy na prezesów? Nie. Od wielu lat powtarzam, że także w firmach kontrolowanych przez Skarb Państwa tego typu postępowania konkursowe są, delikatnie rzecz ujmując, niepotrzebne.
Obowiązek organizowania konkursów wprowadzono przecież po to, żeby wyłonić najlepszych, najbardziej kompetentnych kandydatów na stanowiska w zarządach.
Moim zdaniem pierwsza i podstawowa kompetencja prezesa znaczącej spółki Skarbu Państwa to zapisany w telefonie numer do właściciela czy precyzyjniej pełniącego obowiązki właściciela – premiera, ewentualnie ministra skarbu państwa, a w najgorszym razie któregoś z jego zastępców. Jeśli taki prezes coś przy okazji umie, ma jakieś doświadczenie, to jest to tylko jego dodatkowa zaleta.
Reklama
O składzie zarządu powinny decydować rady nadzorcze. Prawo powoływania członków rad jest zaś świętym prawem akcjonariusza. Jeśli zatem godzimy się na to, że tym akcjonariuszem – jedynym lub dominującym – jest Skarb Państwa, to nie powinniśmy się zżymać na to, że wybiera do zarządów tego, kto mu do zarządu pasuje. I niech sobie powołuje, kogo tylko chce i jak tylko chce.
Powiem więcej: jeśli minister chce mieć swojego człowieka na danym stanowisku, to na to stanowisko go wstawi. Zamiast organizować konkursy w firmach, w których Skarb Państwa chce mieć posłuch, znacznie prościej byłoby np. tak zmienić statut tej spółki, aby wybór nowego prezesa był w kompetencjach ministra.
A przejrzystość? Konkursy prowadzono w jej imię.
Jestem gorącym zwolennikiem transparentności. Jednak jeśli mamy do czynienia z sytuacją, w której najpierw rada nadzorcza wyszukuje firmę doradczą, która potem wyszukuje kandydatów, z ich grona wyłania najlepszych i ich rekomenduje radzie, a potem znowu tymi kandydaturami zajmuje się rada, to w końcu nie wiadomo tak naprawdę, kto jest odpowiedzialny, że na najważniejsze stanowisko w firmie wybrano tę, a nie inną osobę. Proszę zresztą zwrócić uwagę, że zgodnie z ministerialnym rozporządzeniem istnieje obowiązek rozpisywania konkursów w spółkach, w których Skarb Państwa ma powyżej 50 proc., a w spółkach, w których ten udział jest mniejszy niż 50 proc., takiego obowiązku nie ma. Po co to rozgraniczenie, skoro także w większości tych drugich firm Skarb Państwa ma pozycję dominującą w akcjonariacie.
Wszystkie te konkursy na prezesów to moim zdaniem ściema. I tak przecież wiadomo, kto ma je wygrać. Na to zresztą wskazuje historia zdecydowanej większości konkursów, które były dotychczas przeprowadzone. Bywają też wpadki, jak choćby w Orlenie, gdzie konkursy się nie sprawdziły. I bardzo dobrze, że tym razem z nich zrezygnowano.
Czy te konkursy nic nie dają?
Oczywiście czasami zdarzają się sytuacje, że rada nadzorcza głowi się, kogo by tu powołać na dane stanowisko. Wtedy skorzystanie z usług profesjonalnej firmy doradczej jest jak najbardziej uzasadnione. Takie prywatne instytucje działają jednak po cichu, bez ogłaszania publicznie jakichkolwiek konkursów. Przeprowadzają z powodzeniem profesjonalne rekrutacje na najważniejsze stanowiska nawet w bardzo dużych spółkach. Mają po temu odpowiednie instrumenty, bazy danych, świetne rozeznanie rynku, informacje o najwyższej klasy menedżerach. Śledzą życie takich osób, nawet wtedy, gdy nie poszukują specjalistów na określone stanowiska. Ci najlepsi z nich są stale monitorowani, żeby jak się okaże, że jest zapotrzebowanie na kandydata na poważne stanowisko, wiadomo było od razu, z kim rozmawiać. Natomiast robienie z konkursów nabożeństwa, jak to się w pewnym momencie działo w spółkach Skarbu Państwa, nie ma najmniejszego sensu.

Prezesi: sprinterzy i długodystansowcy

Szefowie największych spółek giełdowych, w których udziały – niekoniecznie większościowe – ma Skarb Państwa, zasiadają w swoich fotelach przeciętnie tylko nieco dłużej niż dwa lata. Choć menedżerów nie odwołuje się już po kilkunastu dniach od ich powołania – taka sytuacja miała miejsce

10 lat temu w Orlenie, gdy na czele koncernu stał Jacek Walczykowski – to kadrowa karuzela w wielu przypadkach, nie tylko firm notowanych na GPW, kręci się wciąż z zawrotną prędkością. Telewizja Polska miała już w tym tysiącleciu 12 szefów. Staż Juliusza Brauna, który kilka dni temu obchodził trzylecie powołania na prezesa TVP, to ewenement. Także LOT ma się czym pochwalić – na czele tej firmy stało już od 2000 r. dziewięciu prezesów. Obecny – Sebastian Mikosz – pełni swoją funkcję od 13 miesięcy (wcześniej kierował tym przedsiębiorstwem w latach 2009-2010).

Wydawać by się mogło, że druga już kadencja tej samej koalicji rządowej spowoduje, że do zmian na najważniejszych stanowiskach w spółkach Skarbu Państwa dochodzić będzie rzadziej. Tak się jednak nie stało, a przykładem niech będą choćby zeszłoroczne odwołania: Grażyny Piotrowskiej-Oliwy z funkcji prezesa Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, Jerzego Marciniaka z kierownictwa Grupy Azoty, Krzysztofa Krystowskiego z Polskiego Holdingu Obronnego, Ludwika Sobolewskiego z GPW czy odejście Krzysztofa Kiliana ze stanowiska prezesa Polskiej Grupy Energetycznej oraz Łukasza Boronia z PKP Cargo.

Zdarzają się jednak także przypadki prezesów długodystansowców, którzy potrafią utrzymać się na stanowisku – niezależnie od zmian koalicji rządowych – kilka, a nawet kilkanaście lat. Są tacy również wśród szefów największych kontrolowanych przez Skarb Państwa spółek z GPW. Zbigniew Jagiełło stoi na czele PKO BP (w 31,4 proc. należy do MSP) już prawie cztery i pół roku, a przed nim kolejna kadencja. Warto dodać, że wcześniej prezesi banku rotowali dość często – obecny szef jest już siódmym od początku wieku. Piątą rocznicę objęcia stanowiska prezesa KGHM (31,8 proc. akcji w ręku Skarbu Państwa) ma w tym roku szansę obchodzić Herbert Wirth. Jacek Krawiec, który jest obecnie prezesem Orlenu (należy do MSP w 27,5 proc.), objął to stanowisko pięć i pół roku temu, a w czerwcu rozpocznie kolejną trzyletnią kadencję. Dariusz Lubera jest szefem Tauronu Polskiej Energii (MSP ma ponad 30 proc. akcji) już od ponad sześciu lat. A ponad siedem lat na czele Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń (35,2 proc. należy do MSP) utrzymuje się Andrzej Klesyk.

Rekordzistą wśród rekordzistów jest jednak Paweł Olechnowicz, który prezesem Grupy Lotos – koncernu należącego do Skarbu Państwa w ponad 53 proc. – jest od 2002 r., co oznacza, że w tym miesiącu będzie obchodził 12-lecie kierowania gdańską spółką. Dodajmy, że Olechnowicz w Grupie Lotos przeżył już 10 ministrów skarbu państwa.

Poznaj kulisy walki o stanowiska w spółkach skarbu państwa