Faktyczne przejęcie przez Rosję Krymu i groźba dalszej jej inwazji na Ukrainę przyczyniają się do wzrostu wartości złota oraz pszenicy na światowych giełdach towarowych. Ceny obu od początku tego roku poszły w górę już po kilkanaście procent.
Wczoraj cena uncji złota w kontraktach futures osiągnęła w pewnym momencie 1392 dolary, co było najwyższym poziomem od 9 września. Co więcej, po fatalnym roku 2013, w którym cena kruszcu spadła o 28 proc. i zeszła poniżej 1200 dol. za uncję, złoto od kilku tygodni odrabia straty, przy czym od tygodnia ten trend jest coraz wyraźniejszy. Łącznie od początku roku wzrosła o 15 proc., zaś od grudnia 2012 r. inwestorzy nie byli tak mocno przekonani, że będzie rosła dalej, jak obecnie. Zwyżka złota jest normalną reakcją w przypadku wszelkich zawirowań na świecie, bo jest ono uważane za bezpieczną lokatę kapitału, choć oczywiście Ukraina nie jest jedyną ani nawet główną przyczyną tej sytuacji. Za to, że złoto znów wraca do łask, odpowiadają także słabsze od spodziewanych prognozy dla gospodarki amerykańskiej oraz obawy przed spowolnieniem w krajach wschodzących, w tym w szczególności w Chinach.
Bardziej bezpośredni wpływ sytuacja na Krymie wywiera na ceny pszenicy. Wpływ jest tym większy, że i Ukraina, i Rosja należą do światowej czołówki producentów i eksporterów tego zboża. Wczoraj stawka za pszenicę na giełdzie w Chicago wynosiła 692,75 centa za buszel, czyli była bardzo blisko najwyższego poziomu w tym roku. W zeszłym roku w związku z dużą podażą pszenica spadła o 22 proc. Mimo że według prognoz amerykańskiego Departamentu Rolnictwa globalna produkcja wzrośnie w bieżącym roku o 8,6 proc., ceny wcale nie spadają. Od 1 stycznia wzrosły o 14 proc., co oznacza, że pszenica zanotowała najlepszy początek roku od sześciu lat. Wprawdzie przyczyniają się do tego także obawy o dostawy zboża z Argentyny i Kanady, skutki zimy w Stanach Zjednoczonych i małe opady w Australii, ale wpływ sytuacji na Ukrainie jest istotny.
Według szacunkowych danych za 2013 r. Ukraina wyprodukowała 22 mln ton, co dało jej 10. miejsce na świecie. Prawie jedna trzecia ukraińskiej produkcji poszła na eksport. Prognozy na ten rok były jeszcze lepsze, bo Kijów miał sprzedać nawet 9,5 mln ton, przez co stałby się szóstym co do wielkości eksporterem na świecie. Ewentualny konflikt zbrojny z Rosją i wkroczenie wojsk rosyjskich oznaczałyby, że te ilości nie zostaną zrealizowane. O ile ograniczenie dostaw samego tylko ukraińskiego zboża byłoby stosunkowo łatwe do uzupełnienia, bo cała światowa produkcja to około 700 mln ton rocznie, to sytuację komplikuje to, że drugą stroną konfliktu jest jeszcze ważniejszy gracz na rynku. Rosja produkuje ok. 50 mln ton, co daje jej czwarte–piąte miejsce na świecie, z czego na eksport trafia jedna trzecia. Wprawdzie ani Unia Europejska, ani Stany Zjednoczone nie są jej istotnymi odbiorcami, ale ewentualne sankcje gospodarcze przeciw Moskwie i tak zwiększyłyby ceny pszenicy.
Reklama