W ubiegłym roku na indywidualne konta Polaków w otwartych funduszach emerytalnych wpłynęło ponad 10 mld zł. W roku 2014, gdyby wszyscy stojący przez wyborem ZUS czy ZUS+OFE wybraliby tę drugą opcję, mogłoby to być nawet ponad 12 mld zł.

A teraz każdy, kto zastanawia się nad decyzją czy pozostać przy OFE, czy zrezygnować, kierując całość składki do ZUS-u, niech zada sobie jedno proste pytanie: kto efektywniej wykorzysta te miliardy złotych – ZUS czy polscy przedsiębiorcy?

Od 1 kwietnia, czyli już od najbliższego wtorku, będzie można decydować gdzie mają być gromadzone składki na ubezpieczenie emerytalne. Do wyboru będziemy mieli dwie opcje: ZUS lub ZUS+OFE. Co wybrać i czy ten wybór w ogóle będzie miał jakieś znaczenia dla naszej przyszłej emerytury? Zacznijmy od przypomnienia, że łącznie składka emerytalna to 19,52 proc. wynagrodzenia brutto. Z tego 12,22 pkt. proc. trafiało, trafia i będzie trafiać do ZUS-u w ramach obowiązkowego I filaru systemu emerytalnego. Nas interesuje pozostałe 7,3 pkt. proc.

Do 2011 roku, czyli do czasu wprowadzenia pierwszych zmian w systemie emerytalnym przez rząd Donalda Tuska, składka w wysokości 7,3 proc. pensji brutto była kierowana do otwartego funduszu emerytalnego (OFE), czyli to obowiązkowego II filaru systemu emerytalnego. O tym, do którego OFE mają być kierowane składki, każdy mógł zdecydować sam, zawierając z funduszem stosowną umowę. Jeśli fundusz nie spełniał oczekiwań, można było go zmienić na inny.

W 2011 roku uszczuplono składkę przekazywaną do OFE w ten sposób, że każdemu ubezpieczonemu stworzono dodatkowe subkonto w ZUS, na które zaczęto przekazywać większą część składki, która do tego czasu w całości zasilała indywidualne konta w OFE. Obecnie na subkonto w ZUS trafia 4,38 proc., a do OFE 2,92 proc. podstawy wymiaru składki na ubezpieczenie emerytalne, czyli wynagrodzenia brutto w przypadku osób zatrudnionych na podstawie umowy o pracę. Zatem w sumie do ZUS-u przekazywanych jest obecnie 85 proc. całości składki na ubezpieczenie emerytalne. Decyzja, przed jaką postawił nas obecnie rząd, dotyczy więc zaledwie ok. 15 proc. jej wartości.

Reklama

Szeroko dyskutowane i krytykowane zmiany w systemie emerytalnym, które rząd w ubiegłym roku zaproponował, a następnie wcielił w życie poprzez przegłosowanie przez sejmową większość odpowiednich ustaw, zmierzają do dalszego ograniczenia roli OFE. Pierwszym krokiem było przejęcie przez ZUS ponad połowy aktywów OFE o wartości ponad 150 mld zł. Były to obligacje gwarantowane przez skarb państwa, które zostały potem umorzone. Tym jednym posunięciem rząd znacząco zmniejszył (na papierze) dług publiczny nie przeprowadzając reformy finansów publicznych po stronie wydatków.

Kolejnym krokiem jest danie obywatelom wyboru w obszarze II filara pomiędzy ZUS i OFE. W istocie sprowadza się on do tego, czy chcemy, aby zostało tak jak jest teraz, czyli żeby na subkonto w ZUS nadal przekazywano 4,38 proc., a do OFE 2,92 proc. pensji, czy może żeby w ogóle zrezygnować z OFE i całe 7,3 proc. wynagrodzenia kierować tylko na zusowskie subkonto. Na decyzje są cztery miesiące, czyli czas jest do końca lipca. Przy czym specjalne oświadczenie trzeba złożyć po to, żeby zachować obecny stan. Jeśli więc nic nie zrobimy, z automatu zostaniemy przydzieleni do ZUS-u.

Na szczęście wybór, w jedną czy drugą stronę, nigdy nie będzie ostateczny. Zawsze więc będzie można cofnąć swoją decyzję, choć nie w dowolnie wybranym momencie. Używając terminologii sportowej, decyzję będzie można zmieniać w okienkach transferowych. Pierwsze, jak już napisaliśmy, potrwa od 1 marca do 31 lipca 2014 roku. Kolejne będzie za dwa lata, czyli w 2016 roku, a potem regularnie co cztery lata, czyli w 2020, 2024, 2028, itd. Zawsze mają to być te same cztery miesiące: kwiecień, maj, czerwiec i lipiec.

Na okienka transferowe nie będą musieli czekać ci, którzy dopiero rozpoczynają pracę. Oni od razu będą mogli decydować, czyli część ich składki emerytalnej ma trafiać do OFE. Wystarczy, jeśli we własnym zakresie zawrą umowę z wybranym OFE. Jeśli tego nie zrobią, składka w całości będzie kierowana na subkonto w ZUS-ie.

Jednocześnie dokonano kilku zmian w funkcjonowaniu samych OFE. Po pierwsze, zmniejszono maksymalną prowizję, jaką OFE mogą pobierać od przekazywanych do nich składek z 3,5 proc. do 1,75 proc. To na pewno zmiana korzystna dla klientów funduszy, ale nie należy przeceniać jej znaczenia. Opłaty tego typu rzutują oczywiście na efektywność inwestowania w OFE, ale w o wiele mniejszym stopniu, niż to jest w przypadku wynagrodzenia za zarządzanie funduszem.

Prowizja na wejściu jest bowiem płatna jednorazowo, zaś wynagrodzenie za zarządzanie potrącane jest systematycznie przez cały czas uczestnictwa w funduszu. A trzeba zauważyć, że koszt zarządzania, jaki może obciążać aktywa funduszu emerytalnego, ustawowo ograniczony jest do 0,54 proc. od średniej wartości aktywów w skali roku. To wielokrotnie mniej, niż pobierają od klientów porównywalne fundusze inwestycyjne stabilnego wzrostu.

Po drugie, limit inwestycji w akcje dla OFE ustalono na poziomie nie niższym niż 75 proc. wartości aktywów. Zrobiono to jednak nie dlatego, żeby zwiększyć ich szanse na zyski, tylko po to, żeby powstrzymać falę wyprzedaży na giełdzie, która mogłaby nastąpić w konsekwencji umorzenia obligacji z portfeli OFE, stanowiących ponad połowę ich aktywów. OFE najprawdopodobniej dążyłyby do modelowego emerytalnego portfela inwestycyjnego, w przypadku którego powszechnie przyjmuje się, że udział akcji powinien zawierać się w przedziale mniej więcej 20-40 proc., a to oznaczałoby konieczność sprzedaży znacznej części posiadanych przez nie akcji. Ten minimalny poziom zaangażowania w akcje dla funduszy emerytalnych co roku będzie zmniejszany o 20 pkt. proc. i zniknie całkowicie dopiero w 2018 roku.

Ale wracając do pytania postawionego na samym początku, co wybrać i czy ten wybór w ogóle będzie miał jakieś znaczenia dla naszej przyszłej emerytury? Wygląda na to, że decyzja – najprawdopodobniej – dla wysokości emerytury nie będzie miała większego znaczenia. Koniec końców pieniądze z OFE i tak trafią do ZUS-u, bo mają być tam stopniowo przekazywane przez ostatnie 10 lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego, a potem to ZUS ma się zająć wypłatą emerytur.

Przy OFE warto jednak zostać choćby dla zróżnicowania emerytalnych oszczędności. Trzeba mieć na uwadze, że realne pieniądze, które do nich trafiają, pozostają realne. Są inwestowane w realne, namacalne aktywa, jak akcje czy obligacje firm. Natomiast pieniądze kierowane do ZUS są przeznaczane na wypłaty rent, emerytur i innych świadczeń realizowanych przez Zakład. I niewiele wynika z tego, że ZUS zapisuje wszystko na indywidualnych kontach, bo są to tylko elektroniczne zapisy, za którymi nie kryją się żadne realne pieniądze, tylko zwykła obietnica.

ZUS nie może sprzedać akcji czy obligacji, które kupił w naszym imieniu i w ten sposób pozyskać pieniądze na wypłatę naszej emerytury, bo nie posiada takich aktywów. ZUS nie inwestuje w polskie przedsiębiorstwa, dając im kapitał na rozwój i tworzenie miejsc pracy. To OFE pełnią rolę takiego przekaźnika, czyli pomagają w redystrybucji kapitału, która stymuluje rozwój gospodarczy. Sprawiają, że nasze oszczędności emerytalne nie są bezproduktywnie przejadane, tylko służą nam wszystkim zgodnie ze starą biznesową zasadą, że pieniądz rodzi pieniądz.

A chodzi o całkiem spore pieniądze. W wymiarze indywidualnym, niecałe 3 proc. wynagrodzenia może wydawać się kwotą nieznaczną, ale jeśli popatrzymy na całokształt, to robią nam się z tego miliardy. W 2012 roku na konta emerytalne Polaków w OFE wpłynęło blisko 8 mld zł (bez karnych odsetek, płaconych przez ZUS za opóźnienia), a w ubiegłym roku było to ponad 10,2 mld zł. Wcześniej, czyli przed ograniczeniem składki na OFE w maju 2011 roku, było to już ponad 20 mld zł rocznie.

Po niecałych trzech miesiącach 2014 roku kwota ta przekracza już 3,1 mld zł, czyli dokonując prostego szacunku, można się spodziewać, że w całym roku mogłaby sięgnąć 12 mld zł. Mogłaby, bo zapewne tyle do OFE nie wpłynie, gdyż wszyscy ich uczestnicy musieliby do końca lipca złożyć oświadczenia, że chcą, aby w dalszym ciągu ich składka kierowana na II filar systemu emerytalnego była dzielona pomiędzy ZUS i OFE, a to jest absolutnie nierealne.

Każdy stojący przed decyzją, czy pozostać przy OFE, czy zrezygnować kierując całość składki do ZUS-u, powinien zadać sobie jedno proste pytanie: kto efektywniej wykorzysta te miliardy złotych, które i tak zostaną potrącone z naszych pensji – ZUS czy polscy przedsiębiorcy?

>>> Co zrobić, pozostać w OFE czy przejść do ZUS? Czytaj opinię prof. Rybińskiego

ikona lupy />
Bernard Waszczyk / Forsal.pl