Jedno jabłko dziennie trzyma ode mnie lekarza z daleka – mówią Anglicy. O dobroczynnych dla zdrowia skutkach jedzenia tych owoców od wieków wiedzą też inne narody.

Naukowcy rozebrali jabłko na czynniki pierwsze i wiedzą, jakie witaminy i minerały zawiera. Ale ciągle nie odkryli, dlaczego wpływ jabłka, jako całości, dobrze robi naszemu zdrowiu, a te same witaminy czy mikroelementy, choćbyśmy jedli je garściami w pigułkach, nie są w stanie prawdziwego owocu zastąpić – twierdzi dr T. Colin Campbell z Uniwersytetu Cornella i nie jest w tej opinii odosobniony.

Ta prawidłowość nie dotyczy tylko jabłek. Odnosi się także do innych owoców czy warzyw, których nie da się zastąpić tabletkami. W każdym razie nauka, na razie, nie potrafi udowodnić faktu, że śmiało moglibyśmy z naszej diety wyeliminować warzywa i owoce i zastąpić je witaminami i mikroelementami w pigułkach. Badania świadczą raczej o tym, że jest odwrotnie. „Żywe” składniki są niezastępowalne. Jedzenie jabłek jest bezdyskusyjnie zdrowe, a dobroczynnego wpływu spożywania różnego rodzaju preparatów multiwitaminowych nie udowodniono. Lekarze coraz głośniej zaczynają nawet ostrzegać, że mogą szkodzić. A mimo to Polacy na tak zwane suplementy diety wydają już rocznie ponad 3,2 mld zł, a Amerykanie grubo ponad 100 mld dol.

Ta niewiedza nauki nie przeszkadza bowiem biznesowi karmić nas złudzeniami. Że możemy się odżywiać na skróty. Jeść niezdrowo, jeśli tylko tłuste żeberka zastąpimy odpowiednim suplementem. Albo wręcz nie jeść tego, czego nasz organizm potrzebuje, bo uzupełnimy – wręcz zastąpimy – niezbędny magnez, potas i wszystko inne tabletkami. Tabletki rozładują nasz stres (kto dzisiaj żyje bezstresowo?) i wyleczą z wszelkich dolegliwości bez konieczności udania się do lekarza. A na koniec – odchudzą. Zapewniają o tym reklamy, które słyszymy w mediach elektronicznych wiele razy dziennie.

Nie da się uchronić konsumentów przed ich własną naiwnością i ignorancją. Jeśli nie zdają sobie sprawy, że szkodzą własnemu zdrowiu, to ich problem. Otóż nie do końca. Konsumenci dają się zwieść reklamom i po ich obejrzeniu pędzą do apteki po cudowne środki, bo nie zdają sobie sprawy, że suplementy nie są lekami, choć w reklamach jest to zaznaczone. Przecież razem z lekami kupują je w aptekach. Apteki dodają suplementom wiarygodności. Obecność w nich suplementów diety sugeruje, że jest to taki sam produkt, jak lek.
Klienci nie mają pojęcia, że leki – także te wydawane bez recepty – muszą przed trafieniem na rynek przejść badania kliniczne, a ich producenci powinni udowodnić skuteczność działania medykamentu. I na wprowadzenie leku do obrotu trzeba mieć zezwolenie Urzędu Rejestracji Leków, który wiarygodność tych badań oceni. To nie koniec. Nawet bowiem, gdy lek trafi już do aptek, jego działanie trzeba uważnie monitorować. Zgłaszać wszelkie objawy niepożądane. Zdarza się przecież, że zostaną one ujawnione dopiero po latach i wtedy trzeba specyfik wycofać z obrotu ( afera z Viox w USA) lub, w najlepszym razie, ostrzegać przed działaniami niepożądanymi w dołączonej do niego ulotce. Niektórych specyfików nie wolno zażywać z innymi medykamentami, ponieważ mogą wchodzić z sobą w interakcje, co bywa groźne dla zdrowia. Lekarz, w najgorszym razie ulotka, powinien przed tym ostrzegać. Z lekami nie ma żartów.

Reklama

Tymczasem suplementów diety, które obiecują cuda (z reklam wynika wręcz, że mogą uzdrawiać), nikt nie bada. Ich skuteczności, braku szkodliwości. Ani przed dopuszczeniem ich na rynek, ani potem. Bo nie są lekami. Wszelkie środki ostrożności, jakie stosowane są w przypadku leków, suplementów nie dotyczą. Bo one przecież nie mają leczyć, tylko uzupełniać dietę. Ale reklamy sugerują co innego i wielu konsumentów tej sugestii ulega. Coraz więcej pacjentów zgłasza się do lekarzy z informacją na niepożądane działanie suplementów, ale nie ma żadnego prawa, które każe te niepożądane działanie monitorować. Owszem, monitoruje się, ale tylko leki. Problem narasta, a jego źródłem są złe przepisy obowiązujące w całej Unii.

Dlaczego wielkie koncerny farmaceutyczne, które tak skutecznie potrafią lobbować, nie nagłaśniają tej sprawy? Z dwóch powodów. Bo one także, oprócz leków, produkują coraz więcej suplementów diety i zarabiają na nich spore i łatwe pieniądze. Powód drugi jest taki: im więcej krzywdy zrobią sobie konsumenci, zajadając się suplementami diety, tym więcej leków sprzedadzą potem wielkie firmy farmaceutyczne, żeby mogli się z chorób wyleczyć. Przemysł nie jest więc zainteresowany tym, żebyśmy byli zdrowi.