Taką opinię ogłosił działający przy Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Warsaw Enterprise Institute (WEI). Według Instytutu, grozi to obniżeniem poziomu edukacji, znacznymi stratami z punktu widzenia firm, obywateli, a w dalszej kolejności również budżetu państwa.

W opublikowanym 6 maja br. raporcie "Rząd nacjonalizuje rynek podręczników" WEI przeanalizował skutki gospodarcze i społeczne planowanych przez resort edukacji reform rynku podręczników. W ramach reformy MEN planuje m.in. wydawanie własnych podręczników do szkół podstawowych i wprowadzenie dotacji do podręczników.

Według ekspertów WEI, projekt realizując słuszną ideę darmowej edukacji godzi jednocześnie w kilka sektorów gospodarki: wydawców, dystrybutorów hurtowych i detalicznych książek oraz przemysł poligraficzny i papierniczy, które w sumie generują ok. 40 mld zł przychodów, czyli 3 proc. polskiego PKB. Nowelizacja będzie miała także fatalne skutki dla rynku pracy. Zatrudnienie w wydawnictwach, księgarniach i firmach poligraficznych straci nie mniej niż kilka tysięcy osób (autorów, redaktorów, sprzedawców, drukarzy). Szczególnie ujemny wpływ ustawa będzie miała na kanał hurtowy i detaliczny, co w ocenie wydawców przez najbliższe dwa lata spowoduje spadek liczby księgarń do ok. 10-15 proc. obecnego stanu (pozostanie ich w całym kraju nie więcej niż 300), wskazują autorzy raportu.

- Dla wielu firm z części tych branż, np. wydawców edukacyjnych i naukowych, czy hurtowych dystrybutorów książek szkolnych, rządowe dystrybutorów książek szkolnych, rządowe rozwiązania są prostą drogą do bankructwa - czytamy w raporcie.

Reklama

Rządowa reforma, zdaniem WEI, zaprzepaści też pozytywne efekty wprowadzania przez ostatnie lata nowoczesnych technologii do polskich szkół.

WEI podkreśla, że sytuacja jest o tyle paradoksalna, że wydawcy w magazynach mają 300 tysięcy podręczników w cenie oczekiwanej przez rząd (około 125 zł). Mimo to MEN zdecydował się na ingerencję w rynek i stworzenie własnych podręczników - zamiast sięgnąć po gotowe książki, które za darmo mogłyby trafić do uczniów.

- Dostrzegamy problemy finansowe rodziców dzieci w wieku szkolnym, ale wprowadzenie rządowych propozycji może spowodować, iż sektor wydawniczy upodobni się do obszarów takich jak służba zdrowia, czy koleje, w których ingerencja rządu doprowadza do katastrofalnych skutków - powiedział wiceprezes WEI Tomasz Wróblewski.

Według niego, rząd wybrał centralistyczne rozwiązanie, które zawsze oznacza marnowanie pieniędzy podatników. Można zachować darmowe podręczniki, finansowane przez podatnika dla najbiedniejszych i równocześnie ich wybór - taki jest system od 4 klasy w górę.

- W działaniach administracji rysuje się niebezpieczna tendencja do przejmowania gałęzi gospodarki drodze ograniczania roli lub wprost eliminacji prywatnych przedsiębiorców. 'Darmowy podręcznik' jest więc prawdopodobnie tylko etapem tego procesu. A wszystko to w warunkach dekoniunktury i zapaści na rynku prac - podsumowuje WEI.

Prezes ZPP Cezary Kaźmierczak wezwał minister edukacji narodowej Joannę Kluzik-Rostkowską do zorganizowania "szczytu edukacyjnego", zanim zostaną podjęte ostateczne decyzje w sprawie reformy rynku podręczników.

>>> Choć za chwilę do szkół pójdą młodsze dzieci, to nie mogą one liczyć na taryfę ulgową. Przeciwnie – nauczyciele postawią przed nimi wyższe wymagania. Już sześciolatki będą poznawały najtrudniejsze litery w polskim alfabecie. Czytaj tutaj o nowym, rządowym elementarzu