„Akompaniament muzyki na żywo sprawia, że strudel z jabłkami Apferstrudel i babka Gugelhupf smakują jeszcze lepiej” – mawiał ponoć Gustaw Mahler, znany austriacki kompozytor, bywając w wiedeńskiej Cafe Landtmann, gdzie bardzo lubił grywać na kawiarnianym fortepianie. To był XIX wiek i wytworny Wiedeń. Dziś dźwięk fortepianu można usłyszeć nie tylko w eleganckich lokalach, gdzie subtelna muzyka dobrze komponuje się z delikatnym dźwiękiem srebrnych sztućców, ale też w małych kawiarniach i barach, gdzie akordy piano mieszają się z szumem lanego do kufla piwa czy mielącej się kawy.

Powrót do dobrej tradycji

Takich miejsc jest w Polsce kilka i powstają nowe, wśród nich wyróżnia się Muza, toruńska klubokawiarnia i galeria w jednym. Otwarta niespełna rok temu przy toruńskim Rynku Staromiejskim, serwuje klientom dobrą włoską kawę z lodami oraz najciekawsze prace współczesnego malarstwa surrealistycznego czy dizajnerskie rzeźby w stylu freeart.
Dla Roberta Makłowicza kulinarnego podróżnika, łączenie sztuki z gastronomią nie jest niczym nowym. – W Europie przełomu XIX i XX wieku kawiarnie kulturalne, głównie literackie oraz muzyczne, były dość powszechnym zjawiskiem – przekonuje. W tych drugich specjalizował się Wiedeń, który przez lata był europejską stolicą muzyki. Miastami literackimi były m.in. Edynburg, Praga czy choćby nasz Kraków, których również nie ominęła tradycja kawiarni literackich. W Krakowie do dziś tradycje te podtrzymują klub Lokator oraz kawiarnio-księgarnia Massolit – wylicza. I choć Makłowicz nie dostrzega wielkiego trendu w powstawaniu nowych kawiarni literackich, widzi modę na powracanie do dobrych tradycji. – Powiedziałbym, że otwieranie artbarów czy klubokawiarni to powrót do normalności, którą w gastronomii przez wojnę i komunizm straciliśmy na ponad pół wieku – mówi. Cieszą go nowe i ciekawe miejsca na polskiej mapie kulinarnej, ale jak przyznaje, nie ma złudzeń, że większość z tych tzw. kulturalnych lokali powstaje raczej z powodów merkantylnych niż czysto artystycznych.
Reklama

Zamiłowania i marketing

Dla Mateusza Mroza, menedżera toruńskiej Muzy jedno nie wyklucza drugiego. – Sztuka pozwala nam wyróżnić się spośród innych kawiarni, których w Toruniu nie brakuje, szczególnie w ścisłym centrum Starego Miasta, oraz konkurować o klientów. Dodaje jednak szybko, że klimatu artystycznego w Muzie nie byłoby bez fascynacji sztuką właścicieli klubokawiarni. – To ich zamiłowanie do malarstwa, rzeźby doprowadziły do stworzenia miejsca, gdzie przy kawie, piwie czy drinku można zachwycać się pięknymi obrazami, posągami oraz ambitną muzyką na żywo – wylicza Mróz. A dobre koncerty czy kulturalne eventy mogą podwoić nam liczbę klientów. Poza tym ludzie mają okazję poznać artystów, którzy u nas występują lub się wystawiają, jak np. znanego już na świecie rzeźbiarza Adama „Richarta” Łożykowskiego, malarza Jarosława Kukowskiego czy kompozytora muzyki filmowej Bartosza Ogrodowicza. – Naszych artystów można zabrać do domu, kupując ich obrazy lub rzeźby, bo Muza to również galeria sztuki. Tym sposobem promujemy dobrą sztukę w kawiarni i dobrą kawę w galerii – żartuje Mróz. Ale nic nie robi się samo. Każde wydarzenie artystyczne w Muzie jest odpowiednio przygotowane i promowane, i każde jest za darmo. – Nie biletujemy naszych koncertów, mimo że płacimy artystom za występy – wyjaśnia menedżer. To i tak nam się opłaca, bo na koncerty przychodzi więcej gości niż w zwykły dzień. Ponadto głównym źródłem dochodu jest działalność gastronomiczna, bo Muza to przede wszystkim kawiarnia, sztuka natomiast jest jej piękną i skuteczną promocją – kwituje.

Trzy żywioły

Innego zdania jest Arkadiusz Łygan z Warszawy. Kucharz, poeta, kabareciarz i restaurator w jednym. Prowadzi na Pradze, Centrum Zarządzania Światem czyli klubokawiarnie z dobrą kuchnią i „innym (artystycznym) wymiarem”. Dla niego sztuka jest równie ważnym element lokalu, jak dobra kuchnia czy najlepiej zaopatrzony bar. – Od zawsze chciałem mieć restaurację, w której nie tylko karmi się gości najlepszymi potrawami ale i dobrą rozrywką.
– Od zawsze chciałem mieć restaurację z dobrymi potrawami i rozrywką na wysokim poziomie. Dlatego razem ze wspólnikami stworzyliśmy miejsce gdzie łączy się sztukę kulinarną ze sztuką słowa, obrazu, a nawet sztuką zarządzania. Wybraliśmy Starą Pragę, która w naturalny sposób stała się ulubionym miejscem artystów. Z jednej strony ułatwiło nam to zadanie, bo mogliśmy zaczerpnąć artystycznego praskiego klimatu, z drugiej strony zmusiło nas do stworzenia naprawdę awangardowego miejsca, żeby wyróżnić się wśród i modnych klubów.
Znaleźliśmy świetny lokal w zabytkowej kamienicy, gdzie są trzy niezależne pomieszczenia. Stworzyliśmy „trzy wymiary w jednym”, czyli centrum kulinarne, rozrywki oraz biznesu, a nazywamy je Centrum Zarządzania Światem, Centrum Świata i Innym Wymiarem – wylicza.
Nie ma w CZŚ dnia bez wydarzenia kulturalnego czy artystycznego. To może być koncert, spektakl teatralny wystawiany np. przez aktorów Teatru Powszechnego lub grupy improwizacyjnej Pro Impro. To może być występ kabaretowy albo warsztaty muzyczne lub biznesowe. Ideą praskiego lokalu było połączenie różnych światów, w jeden, w którym każdy znajdzie coś dla siebie.
– W ostatnich latach zmienił się nasz styl życia. Dużo pracujemy przez co mamy mało czasu dla siebie i na konsumowanie ambitniejszej kultury, więc szukamy miejsc gdzie w przystępny sposób możemy zrelaksować się i takiej kultury zażywać – wyjaśnia Arek Łygan. Dlatego postanowiliśmy przybliżyć ludziom teatr, poezję, ambitną muzykę i literaturę. U nas promują się młodzi artyści i bywają już znani.
To ludziom odpowiada i do takich miejsc przyciąga, dając ich właścicielom artystyczną i biznesową satysfakcję. Satysfakcję którą Arek Łygan planuje powtórzyć w nowym miejscu. Szczegółów nie zdradza, ale zapewnia, że to będzie pełna kultura.