Jeśli po publikacji nagrań „Wprost” Marek Belka nie poda się dymisji, sam rząd powinien się o to zatroszczyć – uważa Mark Gilbert, redaktor i felietonista Bloomberga.

Szef polskiego banku centralnego Marek Belka został nagrany, jak poprosił przedstawiciela rządu – ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza o dymisję ministra finansów Jacka Rostowskiego. W zamian za dymisję Rostowskiego szef NBP miał pomóc rządowi w ewentualnym finansowaniu polskiego deficytu z pieniędzy banku centralnego, co w konsekwencji miało pomóc wygrać PO w wyborach parlamentarnych z opozycyjną partą PiS.

Jeśli sam po tej sytuacji Belka nie poda się dymisji, powinien się o to zatroszczyć polski rząd - pisze Mark Gilbert.

Choć uwaga mediów skupiła się na nieobyczajnych komentarzach szefa banku centralnego na temat jednego z kolegów Belki z Rady Polityki Pieniężnej (chodzi o Jerzego Hausnera – przyp. tłum.), to cała sytuacja rzuca poważny cień na niezależność banku centralnego i sprawia, że utrzymanie stanowiska przez Belkę jest nie do obrony.

Reklama

W konsekwencji tych wydarzeń Belka bowiem mógłby nie chcieć pomóc spowalniającej gospodarce, gdyby nie otrzymał tego, czego żądał od Sienkiewicza. Pomysł, aby szef banku centralnego szantażował członków rządu przy pomocy polityki monetarnej albo przekupstwa, jest nie do zaakceptowania. Tak samo jak to, że szef banku centralnego mógłby faworyzować jedną partię względem drugiej.

Decyzja NBP o tym, aby utrzymać stopy procentowe w Polsce na rekordowo niskim poziomie 2,5 proc. od lipca 2013 roku może być rozsądna, odpowiednia i może także nie mieć nic wspólnego ze staraniami, aby obecny rząd po raz kolejny wygrał wybory w 2015 roku. Być może także dymisja Jacka Rostowskiego w listopadzie 2013 roku była zbiegiem okoliczności i nie była związana z żądaniami Marka Belki. Jednak ujawnione nagrania nasuwają w tej kwestii poważne wątpliwości, które trudno zlekceważyć.

Marek Belka po ujawnieniu nagrań oświadczył, że nie ustąpi ze stanowiska, gdyż nie złamał prawa, a jego rozmowa z ministrem Sienkiewiczem była prywatną rozmową o sytuacji hipotetycznej.

>>> Polecamy: Balcerowicz: Działania szefów NBP i MSW to standardy republiki bananowej

Jak dotąd polski rząd zareagował w taki sposób, w jaki reaguje większość reżimów – najazdem na biuro redakcji i wszczęciem śledztwa, czy nie zostało złamane prawo do prywatności.

Premier Donald Tusk przyznając, że rozważa możliwość wcześniejszych wyborów, gdyby sytuacja się dalej pogarszała, dał do zrozumienia, że rozumie powagę całej sprawy. Inwestorzy zareagowali na te wydarzenia sprzedażą złotego, który zaliczył swój największy tygodniowy spadek od marca 2014 roku.

Skandal z szefem NBP wypłynął w czasie, gdy banki centralne na całym świecie gromadzą coraz więcej władzy, wyraźnie biorąc odpowiedzialność za bezpieczeństwo systemu bankowego oraz za ustalanie cen aktywów poprzez bezpośrednią interwencję na rynku. Niezależność banku centralnego musi być w tej sytuacji traktowana jak świętość. Inni bankierzy centralni w tej sytuacji powinni przekonać Marka Belkę do ustąpienia ze stanowiska.

>>> Czytaj też: RPP o Marku Belce: współpraca z prezesem NBP jest "bardzo dobra"