Im wyżej licealista szybuje marzeniami o przyszłej pracy, tym boleśniej już jako absolwent przeżywa spotkanie z ziemią.

Kiedy licealista myśli o przyszłych studiach, ma nadzieję, że te dobrze przygotują go do zawodu. Jeśli zaś sięga myślami w przyszłość już po dyplomie, chciałby dobrze płatnej pracy, w której nie trzeba będzie siedzieć po godzinach – chyba że za dodatkowym wynagrodzeniem. Jak pokazuje nowy raport PwC, wystarczy jednak pięć lat studiów i młodzi ludzie zmieniają zdanie.

Marzenia topnieją w zastraszającym tempie: dla absolwentów szkoły wyższe przestają być gwarantem zatrudnienia, a od wymarzonej pracy zaczynają oni wymagać raczej, by sprzyjała rozwojowi osobistemu, niż pozwalała kupić porsche. – Im więcej młodzi wiedzą o świecie, tym mniej mają złudzeń – ocenia prof. Witold Orłowski, ekonomista.

Między lutym a majem 2014 r. PwC przebadał 2,5 tys. uczniów szkół średnich, studentów i absolwentów uczelni. Ankiety miały sprawdzić, na ile świadomie maturzyści wybierają studia. Przy okazji pokazały zaś, jak wraz z doświadczeniem zmienia się ich postrzeganie rynku pracy i samych studiów. To pierwszy raport, który tak dobitnie pokazuje, co zostaje z licealnych marzeń w konfrontacji z rzeczywistością.

>>> Po jakich studiach zarabia się najwięcej? Sprawdź tutaj.

Reklama

W badaniu okazało się na przykład, że 27 proc. uczniów szkół średnich deklaruje, iż swoje plany zawodowe wymyśliło już w gimnazjum. 62 proc. jest już pewne co do dalszej ścieżki kariery. Studenci podchodzą do przyszłości jeszcze bardziej optymistycznie: 83 proc. twierdzi, że wie, co będzie robić w przyszłości. Pewność rozpływa się jednak z uzyskaniem dyplomu. Co czwarty absolwent nie ma pomysłu na swój przyszły zawód. Dlaczego? Zdaniem analityków hipotezy są dwie – albo wybierając studia młodzi nie mieli pojęcia, co kryje się za konkretnym zawodem, albo złapali się na mit o studiach, które dają pracę.

– Wiele osób nie wyobraża sobie, jaką pracę może wykonywać po swoich studiach. Pomóc w zmianie tego stanu rzeczy miała zmiana systemu kształcenia na boloński, w którym młody człowiek po trzech latach licencjatu może zmienić ścieżkę zawodową. Rozmawiając z przedsiębiorcami szukającymi pracowników, mam jednak wrażenie, że wielu osobom to nie wystarczyło – mówi Anna Macnar, ekspertka zarządzania talentami z HRM Institute. – Byłabym zadowolona, gdyby studenci wybierali kierunki uważane za gwarantujące pracę, bo studenci kierunków politechnicznych z zasady łatwiej znajdują zatrudnienie, nawet niekoniecznie w swoich dziedzinach – mówi. A prof. Orłowski dodaje, że wśród polskich prezesów najwięcej jest osób z wykształceniem technicznym.

Kolejnym złudzeniem, jakie rozwiewa się w trakcie nauki, jest to, że dyplom dobrej uczelni gwarantuje pracę. O ile jest o tym przekonana prawie połowa uczniów szkół średnich, wśród absolwentów uczelni wyższych odsetek myślących w ten sposób spada do 23 proc. – Wartość dyplomu spadła. Na początku lat 90. rozpoczął się boom edukacyjny, który polegał na tym, że prywatne szkoły zaczęły oferować papier ich ukończenia, a studenci – swoją obecność i pieniądze. Obie strony weszły w to dobrowolnie, a dziś są rozczarowane, bo im więcej makulatury na rynku, tym niższą ma ona wartość – ocenia prof. Orłowski.

W tym kontekście nie powinien dziwić kolejny mit obalany przez konfrontację z rynkiem. 52 proc. absolwentów jest zdania, że instytucja nie przygotowała ich do pracy. Studenci natomiast źle oceniają sposób, w jaki uczelnie kształtują ich kompetencje. Niewiele ponad połowa jest zdania, że uczelnia pomaga nauczyć się pracy w zespole i komunikatywności. Jedynie 46 proc. uważa, że uczelnia przez pięć lat uczy zarządzania czasem. Tylko uczniowie szkół średnich podchodzą z optymizmem do perspektywy zdobycia tego typu umiejętności.

– Z jednej strony szkoła się zmienia, stawiając na bardziej proaktywny sposób myślenia. Z drugiej jednak musimy pamiętać, że licealista inaczej patrzy na pewne problemy niż student czy absolwent. Praca w grupie jest znacznie bardziej skomplikowaną grą niż to, jak wyobrażają ją sobie uczniowie – zastrzega Tomasz Miłosz, dyrektor działu kapitału ludzkiego PwC. Raport PwC pokazuje, że młodzi ludzie krytycznie oceniają to samo, co przedsiębiorcy. Specjaliści od HR wskazują, że kandydatom brakuje zwykle umiejętności pracy w zespole, łatwości uczenia się czy gotowości na zmiany.

– Prawda jest jednak taka, że najlepsi studenci z uczelni zarówno technicznych, jak i humanistycznych zawsze znajdują pracę, często są wyciągani jeszcze na studiach. Przedsiębiorcy naprawdę narzekają, że trudno im trafić na odpowiednich kandydatów – przekonuje Anna Mancar. Tymczasem liczby nie są aż tak apokaliptyczne – zatrudnienia nie ma nieco ponad 14 proc. osób z dyplomem magistra lub lekarskim. Dla porównania: wśród osób z wykształceniem zawodowym odsetek ten wynosi ponad 35 proc.

Czytaj też: Bezpłatne studia to największa niesprawiedliwość XXI wieku

Jak przekonują eksperci PwC, kluczowe dla przyszłej pracy okazuje się pierwsze doświadczenie zawodowe. – Dobrze poprowadzony staż pozwala się sprawdzić w firmie i zorientować w zadaniach, jakie będą stawiane przed przyszłym pracownikiem. To też doskonały moment na popełnianie błędów – mówi Tomasz Miłosz i dodaje, że z przeprowadzonych przez firmę badań wynika, iż dobry staż przekłada się na późniejsze sukcesy w pracy i odwrotnie.

– Staż to świetny start zawodowy, choćby dlatego, że najlepszy stażysta może zostać w firmie. Nie wszyscy studenci decydują się na niego, choćby dlatego, że trzeba poświęcić na niego trzy miesiące wakacji. Dopóki student się nie postara, rynek będzie negatywnie weryfikował wszystkie jego marzenia – podsumowuje Mancar.

>>> Zobacz statystyki dotyczące sytuacji młodych w Unii Europejskiej: rynek pracy, bezrobocie, wykształcenie, zagrożenie ubóstwem