ikona lupy />
Pszczoły / ShutterStock

W dzisiejszym świecie ludzkość w dużej mierze skupia się na pogoni za wydajnością, czyli na próbach jak najlepszego wykorzystania dostępnych zasobów w celu poprawy jakości życia. Niestety większa wydajność często niesie ze sobą negatywne skutki, które trudno ogarnąć ludzkim umysłem.

Smith: Społeczeństwo korzysta na bogaceniu się jednostek

Przeanalizujmy chociażby ciągłe starania, by zwiększyć plony zbóż. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że mamy do czynienia z doskonałą ilustracją teorii Adama Smitha, według której całe społeczeństwo korzysta na bogaceniu się jednostek. Dążenie do maksymalizacji zysków sprawia, że rolnicy chcą ze swoich pól pozyskiwać więcej kukurydzy, pszenicy czy ryżu. By im w tym pomóc, firmy produkują środki przeciw szkodnikom i chwastom. W rezultacie produkcja rolna jest mniej więcej w stanie wykarmić rosnącą światową populację i uchronić nas przed maltuzjańską pułapką głodu.

Reklama

Takie bezustanne dążenie do większej efektywności ma jednak swoje następstwa, które ludzkość dopiero zaczyna rozumieć. Badania wykazały, że przeciętna kolonia pszczół miodnych nosi ślady ponad 120 rodzajów pestycydów, które mogą osłabić układ immunologiczny tych owadów i tym samym sprawić, że będą one bardziej podatne na choroby. Pszczołom brakuje także składników odżywczych, gdyż kwiaty, które dotychczas zapylały, zostały wyplenione na rzecz ogromnych monokultur. To pewnie z tego powodu pszczoły miodne, kluczowe dla zwiększenia polonów zbóż, wymierają dziś na całym świecie.

>>> Czytaj także: Bruksela pod presją. UE podzielona w sprawie antyrosyjskich sankcji

Konflikt między efektywnością a jej skutkami

Mniej pszczół to także mniej ptaków. Badanie opublikowane niedawno w czasopiśmie Nature, przeprowadzone na owadożernych ptakach w Holandii, dowodzi, że populacja tych zwierząt w latach 90. malała szybciej w miejscach o większym stężeniu pestycydów. Prawdopodobnie ma to związek z malejącą liczebnością owadów, w tym pszczół, którymi zwykle żywią się ptaki. Substancje przeciw szkodnikom mają zatem większy zasięg niż moglibyśmy przypuszczać.

Zdarza się, że konflikt między większą efektywnością, a jej negatywnymi skutkami ociera się o absurd. Jest tak na przykład w przypadku rośliny o łacińskiej nazwie Amaranthus palmeri, czyli amerykańskiej odmiany amarantusa. Jest to niezwykle inwazyjny gatunek, który zagraża uprawie zbóż w USA, zwłaszcza plonom soi, kukurydzy czy bawełny. Amarantus rośnie szybko i uodpornił się na herbicydy zwierające glifosat, w tym znany produkt korporacji Monsanto - Roundup - najpopularniejszy środek przeciw chwastom na świecie.

Amaranthus palmeri jest odporny na Roundup ponieważ próbowano tępić go przy jego pomocy. Co roku walka z nim kosztuje amerykańskich rolników miliony dolarów. Mamy tu jednak do czynienia z głębszą ironią, gdyż roślina ta jest jadalna i była uprawiana na szeroką skalę przez Indian na całym kontynencie amerykańskim. Amarantus jest też niezwykle pożywny, zawiera więcej białka niż zboża takie jak kukurydza, pszenica czy ryż, jest też od nich bogatszy w wapń, żelazo i witaminę E.

Innymi słowy rolnictwo w Stanach Zjednoczonych próbuje zniszczyć wartościowe źródło pokarmu, by wyprodukować więcej surowców do przygotowania fast foodów i napojów gazowanych leżących u podnóża amerykańskich problemów z otyłością. Bezrefleksyjne koncentrowanie się na konkretnych rodzajach zbóż sprawia, że rolnicy i firmy spożywcze nie widzą innego sposobu działania niż używanie coraz silniejszych i coraz bardziej toksycznych chemikaliów, mimo że chwasty będą dalej się na nie uodparniać.

Historie tego typu są dla wielu ludzi irytujące, dlatego często ich autorzy są posądzani o niepotrzebne sianie paniki. Jeden z moich znajomych, sceptyczny w kwestii ocieplania się klimatu, przyznał, że w dużej mierze nie dowierza naukowym teoriom dlatego, że sprawiają, że czuje się winny. Nie lubimy myśleć, że jesteśmy za coś odpowiedzialni. Jednak koncentrowanie się na własnym poczuciu winy na niewiele może się przydać.

Katastrofy ekologiczne często zdarzają się w efekcie codziennych ludzkich prób rozwiązywania napotykanych problemów. Jestem przekonany, że absolutnie nikt nie chciałby, aby morskie stworzenia, pszczoły czy ptaki wyginęły, jednak mamy ograniczoną zdolność wyobrażenia sobie do jakiego stopnia różne formy życia na Ziemi są od siebie zależne i na siebie oddziałują.

>>> Czytaj także:Włochy: plantacje ryżu padają, bo import z Azji wzrósł o 360 procent

Efektywność nie może być naszym jedynym celem

Nie sądzę, byśmy kiedyś nauczyli się rozwiązywać problemy bez tworzenia nowych. Potrzebujemy zatem zmiany podejścia. Efektywność nie może być naszym jedynym celem, musimy być bardziej elastyczni. Skoro nie możemy przewidzieć długoterminowych efektów naszych działań, powinniśmy jak najdłużej brać pod uwagę wiele rozwiązań i unikać uzależniania się od jednego rodzaju zboża czy jakiegokolwiek przemysłu.

Wielu inspirujących ludzi pracuje dziś w rolnictwie i stara się promować gospodarstwa z uprawami mieszanymi, często także z amarantusem. Biolog Mark Winston dowodzi, że pozostawienie części pól, by dziko zarosły, daje pszczołom miejsce do budowania gniazd i znajdowania pożywienia, co może w efekcie poprawić zdolność produkcyjną i zwiększyć zyski rolników.

Lepsze zarządzanie środowiskiem naturalnym nie musi przynosić rolnikom większych pieniędzy. Korzyści mogą za to mieć zasięg ogólnospołeczny. To dlatego, wbrew twierdzeniom Adama Smitha, nie zawsze możemy liczyć na to, że prywatny interes jednostki pokryje się z interesem ogółu.