Kołem ratunkowym mają być dla nich unijne rekompensaty. Bez nich wiele gospodarstw może zbankrutować.

Unijne rolnictwo opiera się na dużych grupach producenckich, bo te znacznie lepiej radzą sobie na światowych rynkach. Z doświadczeń zachodnich kolegów skorzystali polscy sadownicy, ale już paprykowi plantatorzy nie dali się przekonać. Dlatego dziś są w znacznie gorszej sytuacji. Jak mówi minister Marek Sawicki powoli się to zmienia. Siedem lat temu w Polsce było zaledwie 300 takich grup, dziś jest ich ponad tysiąc czterysta. Zrzeszają niespełna 5 procent rolników. To wciąż zbyt mało.

Piotr Reguła, jeden z plantatorów, dostrzega problem. Jak mówi w zachodniej części regionu radomskiego, skąd pochodzi 85 procent krajowej produkcji papryki, jest zaledwie jedna, licząca się grupa producencka. Powinno ich być znacznie więcej, ale jego zdaniem ich tworzenie - z formalnego punktu widzenia- to wielkie wyzwanie.

W mazowieckim zagłębiu paprykowym na 2,5 tysiąca plantacji zrzeszonych jest zaledwie 80.

Reklama

>>> Europa straci, świat zyska. Zobacz tutaj, które państwa zyskają na embargu