Ponad dwustu przewoźników uczestniczy w spotkaniu poświęconym dramatycznej sytuacji w jakiej znalazła się branża po wprowadzeniu embarga. W Starym Lubiejewie obecni są także wiceminister infrastruktury i rozwoju Zbigniew Rynasiewicz, główny inspektor transportu drogowego Tomasz Połeć i szef sejmowej komisji infrastruktury Stanisław Żmijan.

Transportowcy szacują, że każdy dzień postoju tira to straty rzędu 300-400 euro dla przewoźnika. Podkreślają, że najdalej za kilka tygodni części z nich może grozić bankructwo. Dlatego oczekują, podobnie jak rolnicy, wsparcia ze strony państwa.

Uczestnicy spotkania zwracają uwagę, że Rosja uniemożliwia także przejazd tranzytowy polskich ciężarówek do innych krajów tymczasem rosyjskie tiry bez problemów przejeżdzają przez Polskę. Domagają się działań rządu w tej sprawie. W przeciwnym razie nie wykluczają protestów.

100 mln euro strat

Reklama

270 tysięcy kursów o wartości przekraczającej 700 milionów euro - to skala przewozów wykonywanych dotychczas przez polskie firmy transportowe do Rosji. Dlatego bez wsparcia państwa wielu przewoźnikom może grozić bankructwo - przekonywali uczestnicy spotkania, które odbyło się w starym Lubiejewie na Mazowszu.

Uczestniczyło w nim ponad dwustu przewoźników a także przedstawiciele rządu i parlamentu. Szef Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Jan Buczek powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że właśnie po wakacjach rozpoczyna się tradycyjnie najbardziej dochodowy okres dla branży. W tym czasie ilość zamówień ulega podwojeniu, a nawet potrojeniu przez co straty miesięczne mogą sięgnąć nawet 100 milionów euro.

Jan Buczek powiedział także, że firmy leasingowe zacierają ręce i liczą, że wkrótce będą mogły zarabiać na odsprzedaży samochodów odbieranych przedsiębiorcom, którzy nie będą w stanie spłacać kolejnych rat. Aby to uniemożliwić potrzebne są albo gwarancje państwa, albo wstrzymanie wydawania licencji na nowe pojazdy przewoźnikom.

>>> Czytaj również: Rolnicy cierpią. Ceny skupu warzyw rekordowo niskie