Zasada ta obowiązuje zwłaszcza w gospodarce: kto nie myśli, w dodatku do przodu, ten przegrywa. Dziwną jednak mam obserwację, że ta zasada dość jednostronnie jest rozumiana, że racjonalizm, jest owszem, pożądany, ale nie u wszystkich.

Weźmy takich rodziców. Wciąż im coś nie pasowało: a to podręczniki za drogie, a to że nie można skorzystać z zeszłorocznych, choć różnią się trzema zdaniami i jednym obrazkiem. Wydawcy, publicyści gospodarczy, ekonomiści z nazwiskami i ci bez jednogłośnie oponowali: jak drogo, znaczy, że tak musi być i taniej się nie da.

Jak trzeba co roku zmieniać, to trzeba. Tak jest racjonalnie. Zresztą niewidzialna ręka rynku trzyma nad wszystkim łapę a ona to już tam wie, kogo i za co trzyma. Biedny rodzic milkł speszony i głowę wciskał w ramiona, bo głos podnosić na niewidzialną rękę to jakby z Marksem i Engelsem w jednym szeregu na Planu Czerwonym hołd Stalinowi oddawać.

Aż w tym roku zaczął wyprawiać dzieci do szkoły. I co? Podręczniki dla gimnazjalistki – 500 zł (dla jednej osoby, nie dla całej klasy, jakby ktoś miał wątpliwości). Podręczniki dla pierwszaka – zero. W dodatku ,choć rok szkolny rozpoczęty, wielu książek wciąż nie można kupić. Bo nie dowieźli. Bo nie wydrukowali. Bo nie wiedzieli.

Reklama

I w tym miejscu zapraszam do zabawy. Proszę, niech ktoś mnie, rodzicowi, wytłumaczy, że to darmowy podręcznik to nieracjonalny pomysł. Obiecuję, użyć wszystkich szarych komórek, które posiadam, by tę argumentację zrozumieć.

>>> Czytaj też: Nauczyciel wciśnięty w gorset systemu. Zmiana myślenia wymaga nowych kompetencji