Rosja ponownie wykorzystuje surowce energetyczne w polityce międzynarodowej. Tym razem celem jest wpływ na to co dzieje się na Ukrainie, a dokładnie wpływ na nastroje społeczne- twierdzi Jan Piekło, Dyrektor Fundacji Współpracy Polsko-Ukraińskiej PAUCI.
Gazprom już trzeci dzień z rzędu ogranicza transfer gazu do Polski. W efekcie operator Gaz-System wstrzymał czasowo przesył rewersowy paliwa na Ukrainę, która jest odcięta od rosyjskich dostaw.


Jan Piekło uważa, że Rosja chce w ten sposób dalej destabilizować sytuację na Ukrainie, doprowadzić do wybuchu niepokojów społecznych i uniemożliwić skuteczne przeprowadzenie wyborów parlamentarnych. Jego zdaniem, w efekcie może dojść zarówno do demonstracji niezadowolenia społecznego, jak i aktów terroru inspirowanych przez rosyjskie służby specjalne.
Dyrektor Fundacji PAUCI podkreśla, że Rosja dysponuje całą gamą takich środków i nie będzie się wahać, by ich użyć.


Od poniedziałku dostawy gazu przez Ukrainę do Polski są o około 1/5 mniejsze niż zakontraktowane przez PGNiG. Rosyjskie media nie potwierdzają jednak informacji o zmniejszeniu przesyłu gazu do Polski.

>>> Czytaj też: Litwa: prasa przychylnie o Tusku i powstającej Unii Energetycznej

Reklama

JakóbikŁ To gra polityczna Rosjan

To gra polityczna Rosjan. Tak ostatnie ograniczenie dostaw gazu z kierunku wschodniego do Polski komentuje redaktor naczelny portalu biznesalert.pl Wojciech Jakóbik. Ekspert ocenia, że Rosjanie chcą przede wszystkim przestraszyć kraje europejskie, na czele z Polską, przed pomaganiem Ukrainie w uniezależnianiu się od dostaw gazu z Rosji. W połowie czerwca Gazprom zatrzymał dostawy do tego kraju za karę, że Kijów nie spłacił długów. - To miał być sposób na pognębienie, ale nie odniósł skutku, ponieważ Polska, Słowacja i Węgry zapewniły rewersowy przesył surowca z Zachodu - wyjaśnia. - Teraz, ograniczając dostawy na naszych wschodnich połączeniach, Rosjanie dają sygnał ostrzegawczy - dodaje Wojciech Jakóbik.

Oprócz tego, Rosjanie zapewne chcą uzyskać dla siebie korzyści w toczonych właśnie dyskusjach na temat zwolnienia niemieckich odnóg gazociągu Nord Stream z regulacji antymonopolowych Unii Europejskiej, które bronią interesów klientów, a osłabiają monopolistę, czyli Gazprom.

Wojciech Jakóbik wyjaśnia, że gdyby gazowy gigant dostał 100-procent przepustowości na odnodze Gazociągu Północnego, który ciągnie się wzdłuż Odry do Czech, to w tym momencie dużo mniejsza jest potrzeba tranzytu przez Ukrainę.

W jego ocenie, w tej sytuacji Komisja Europejska powinna podjąć jakieś działania wobec Gazpromu. Ekspert zastrzega przy tym, że nie wierzy w otwartą wojnę z gazowym gigantem, ponieważ mogłaby się ona dla niego gorzej skończyć niż dla Europy.

PGNiG bada problem

Od 9.00 w siedzibie Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa obraduje zespół reagowania operacyjnego. Spółka próbuje ustalić czy zakłócenia w przepływie gazu przez Białoruś i Ukrainę mają charakter techniczny czy też handlowy.

Od wczoraj władze spółki uspokajają, że problem jest przejściowy, a Polska pod względem gazowym jest bezpieczna. Pełne są magazyny błękitnego paliwa. Ich pojemność sięga ponad 2,5 mld m szesc.

Od poniedziałku dostawy gazu przez Ukrainę do Polski są o około 1/5 mniejsze niż zakontraktowane przez PGNiG. Rosyjskie media nie potwierdzają jednak informacji o zmniejszeniu przesyłu gazu do Polski.

>>> Czytaj też: Putin przegląda wojska na Dalekim Wschodzie. Armia w "pełnej gotowości