Ostatnie sesje upływały głównie pod znakiem obaw o jastrzębie stanowisko Rezerwy Federalnej na najbliższym posiedzeniu oraz możliwość oderwania się Szkocji od Wielkiej Brytanii po zaplanowanym na czwartek referendum.

Dzisiaj do tej mieszanki doszedł kolejny negatywny czynnik w postaci silnego spowolnienia wzrostu gospodarki Chin.

Słabe dane o produkcji przemysłowej Państwa Środka były o poranku niczym kubeł zimnej wody wylany na inwestycyjne głowy. Owszem, już dane z minionego tygodnia o spadku importu oraz niższej od prognoz inflacji mogły sugerować spowolnienie, ale jego tempo i tak było zaskoczeniem. Produkcja zwolniła bowiem do poziomów niewidzianych od 2008 roku, a produkcja prądu - przez część osób uznawana za bardziej wiarygodną – nawet spadła o 2,2 proc. w relacji rocznej. To nie były dobre dane i na negatywną reakcję azjatyckich parkietów nie trzeba było długo czekać. To była siódma z rzędu spadkowa sesja głównych parkietów Azji poza Japonią, dzisiaj notabene odpoczywającą z powodu święta.

Groźba chińskiego „twardego lądowania” przełożyła się również na spadki cen surowców, jednak tutaj skala zniżek nie była już tak duża. Pomagała stabilizacja notowań dolara, który już zaczyna wyglądać środy, kiedy wieczorem polskiego czasu dobiegnie końca kluczowe spotkanie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. Będzie to najważniejsze wydarzenie tego tygodnia, choć nie zabraknie innych. Dzisiejszy dzień nie stał bowiem jedynie pod znakiem danych z Chin, ale również z Polski oraz USA. Zaczynając od tych amerykańskich, powiedzieć trzeba o sporym niedosycie, gdyż po bardzo dobrych piątkowych danych o sprzedaży detalicznej, dzisiejsza publikacja o produkcji zaskoczyła negatywnie. Przemysł lekko się skurczył i to po raz pierwszy od początku roku. Krajowe dane o inflacji wypadły zgodnie z oczekiwaniami i drugi miesiąc z rzędu oglądamy spadek cen w relacji rocznej, tym razem o 0,3 proc. Poznaliśmy też dane o eksporcie i imporcie w lipcu, które mogły nastrajać optymistycznie. Ten pierwszy wzrósł bowiem o 6,4 proc. r/r przy wzroście importu o 4,5 proc. Nadwyżka handlowa powiększyła się więc w relacji do miesiąca wcześniejszego. To były dobre dane, gdyż po wyłączeniu czynników sezonowych nasz eksport osiągnął w lipcu najwyższą wartość w historii.

W tym środowisku rynek akcji dzień rozpoczął negatywną nutą od spadku rzędu 1 proc., co głównie wynikało z faktu odcięcia sporej dywidendy od akcji PZU. Swój udział miały również słabe dane z Chin, ale w trakcie sesji ich wpływ stopniowo malał. Wraz ze stabilizacją na rynku surowcowym oraz w ważnym dla nas rynku we Frankfurcie, krajowy parkiet konsekwentnie odrabiał początkowe straty, by ostatecznie sesję zakończyć zniżką o 0,3 proc. To dobry wynik jak na trudne środowisko i dywidendę największego ubezpieczyciela. Warto choćby wspomnieć, że pozbawione negatywnego wpływu wypłaty zysku PZU kontrakty ostatecznie swojej wartości nie zmieniły, a z pomocą siły średnich spółek indeks WIG wzrósł aż o 0,6 proc. Sesję uznać należy więc za udaną i świadczącą o tym, że popyt GPW nie opuszcza.

Reklama