Wczoraj średnia krajowa odwołanych lotów linii Air France wynosiła 48 procent, dzisiaj ma osiągnąć 60 procent. Wczorajszym rekordzistą było lotnisko w Tuluzie skąd nie odleciało osiem na dziesięć zaplanowanych samolotów rejsowych. Negocjacje między dyrekcją francuskiego przewoźnika a pilotami tkwią w martwym punkcie.

Obydwie strony nie mogą dojść do porozumienia w sprawie inwestowania w Transavię, tanią linię lotniczą należącą do grupy Air France-KLM. Zarządzający Air France widzą w tym przyszłość i dobre perspektywy ekonomiczne, piloci są pełni obaw, że będzie to nieuchronnie związane z redukcją etatów i z pogorszeniem warunków pracy.

>>> Czytaj też: Bramki znikną, winiet nie będzie. Zobacz, jak zapłacimy za przejazd autostradami

Pasażerów zachęca się do zmiany terminu podróży, gdy jest to niemożliwe, zwraca im się 200 euro za lot na liniach krajowych i 600 euro w przypadku lotów na długich dystansach.

Reklama

Każdy dzień strajku kosztuje Air France od 10 do 15 milionów euro, a akcja protestacyjna, której skutki odczuwa 65 tysięcy pasażerów, ma potrwać do środy.