Spłaciliśmy zadłużenie, finansujemy działalność z przychodów, a ten rok zakończymy na plusie – mówi DGP Janusz Woźniak, prezes grupy FSO. Dodaje, że dobre wyniki to zasługa m.in. dywersyfikacji produkcji. Oprócz systemów wydechowych, kolumn McPhersona, zbiorników paliwa czy wiązek elektrycznych osiem zakładów grupy produkuje ogrodzenia i lampy.

Na terenach przemysłowych oprócz przetwórstwa, wykrawania i tłoczenia są sprzedawane i serwisowane samochody, a także organizowane imprezy i produkowane kanapki.
Najbardziej spektakularny jest przypadek elbląskiej spółki Hanyang Zas, w której pracuje 200 osób. Oprócz produkcji części do samochodów wytwarzane są tam klocki Lego.

Przedstawiciele Hanyang Zas nie chcą rozmawiać na temat szczegółów działalności. Zdradzili nam jedynie, że obecnie zakład produkuje 17 rodzajów tych najpopularniejszych na świecie klocków na zlecenie samego koncernu. Oprócz tego wytwarzane są tam również produkty dla branży gospodarstwa domowego na zlecenie Siemensa, LG czy Philipsa.

Współpraca z Philipsem na dobre wyszła też jednemu z dwóch zakładów grupy w Ełku. Dzięki kontraktom na elementy oświetleniowe z holenderskim koncernem i zleceń od amerykańskiego Delphi zakład, w którym pracuje 90 osób, jest od dawna na plusie. Krzysztof Rozenberg, szef obydwu zakładów, zaznacza, że drugi, w którym pracuje 500 osób, wciąż jednak żyje ze zleceń dla motoryzacji. Produkowane tam wiązki elektryczne poprzez amerykańskiego Delphi są wkładane do produkowanych w Tychach: Fiata 500, Lancii Ypsilon oraz Forda Ka, jak również do ciężarowych Volvo.

Reklama

Krzysztof Rozenberg twierdzi, że w tym roku celem jest zbilansowanie przepływów pieniężnych zakładu. Zaznacza, że obydwa wciąż wymagają inwestycji usprawniających proces produkcji, poprawiających wydajność pracy oraz zwiększających efektywność. – Jeśli w fabryce są produkowane rzeczy gospodarstwa domowego czy klocki Lego, a pozwalają utrzymać dochód pracownika oraz maszyny, to lepiej, żeby tak było, niż żeby fabryki były zrównane z ziemią – uważa Roman Kantorski z Polskiej Izby Motoryzacji.

Przypomina, że za sytuację w FSO odpowiada kryzys samochodowy z lat 2007–2008. Przez załamanie gospodarcze wiele fabryk stanęło na krawędzi bankructwa, bo Amerykanie, Chińczycy i Europejczycy przestali kupować nowe samochody. Dodatkowo w lutym 2011 roku wygasła licencja na produkcję Aveo i nie została tu wznowiona produkcja nowej wersji tego modelu Chevroleta.

Wśród potencjalnych nowych inwestorów FSO wymieniało się m.in. chiński koncern Chery Automobile, ale ten postanowił zbudować fabrykę w Turcji. Do marca 2011 roku zwolnienia otrzymało ponad 1800 osób z załogi FSO, a pieniądze na odprawy były pozyskiwane ze sprzedaży gruntów, na których zlokalizowano zakład. Sprzedano też tor jazd próbnych, wyburzono hale odlewni i montowni silników.

Produkcyjne tereny

Prezes FSO nie chce nawet spekulować o możliwości pozyskania nowego modelu. Zastrzega, że po krótkim rozruchu produkcja w zakładzie może być szybko wznowiona i docelowo sięgnąć nawet 250 tys. samochodów rocznie (dwa razy mniej niż w największej w naszym kraju fabryce Fiata w Tychach).

Dodaje, że spółka może też wciąż zaoferować pod produkcję inne tereny, choć część z nich jest sukcesywnie dzierżawiona lub sprzedawana. Do najbardziej spektakularnej transakcji doszło w maju 2011 r., gdy kontrolowana przez Zbigniewa Jakubasa Mennica Polska kupiła od FSO trzy działki nad Wisłą. W zakup blisko 28 hektarów zainwestowano 120 mln zł. Ale na tym na pewno nie skończą się wydatki, choć mieszkania mają być małe i tanie, po około 5 Chery Automobile 6 tys. zł za metr kwadratowy.

W rękach spółki wciąż jest jeszcze kilkadziesiąt hektarów. Dawna fabryka FSO zajmowała bowiem aż 110 ha. To właśnie ten majątek był bezpośrednią przyczyną kłopotów spółki. Na dwa lata przed zakończeniem produkcji w lutym 2011 r. władze stolicy podwyższyły opłatę za użytkowanie wieczyste z 7 do 22 mln zł rocznie. Dzierżawa czy sprzedaż zdecydowanie odciąża finanse spółki.

Według ekspertów im dłużej fabryka będzie świecić pustkami, tym mniejsze będzie mieć szanse. Zmienia się bowiem technologia wytwarzania samochodów. Według Rozenberga problemem jest też nadprodukcja samochodów w Europie. Europejskie fabryki samochodów są w stanie wyprodukować około 26 mln pojazdów osobowych rocznie, czyli około 7 mln więcej niż wynosi popyt na te pojazdy na rynkach światowych. Oznacza to, że aż 18 zakładów produkcyjnych z obecnie działających powinno zostać w Europie zamkniętych.

Te niepopularne decyzje są jednak odsuwane w czasie i blokowane zarówno przez związki zawodowe, jak i władze państw chcących chronić miejsca pracy. Z drugiej strony wciąż nie brak koncernów, które inwestują w nowe moce. Najlepszym przykładem jest niemiecki Volkswagen, który zdecydował się na budowę od podstaw nowej fabryki pod Poznaniem. Niemcy chcą jednak wytwarzać u nas nie samochody osobowe, lecz dostawcze.