Szef departamentu energetyki jądrowej Marcin Ciepliński podczas debaty w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych przyznał, że za bezpieczeństwo energetyczne i ekologiczny prąd płacić będzie musiał każdy z nas." Mówię otwarcie, że rozmawiamy z rządem o tym jakie zastosować mechanizmy, które zagwarantują ekonomiczną przewidywalność tego projektu" - deklarował Marcin Ciepliński.

Ewentualne opłaty odbiorcy energii ponosiliby prawdopodobnie dopiero wtedy, gdy elektrownia powstanie. Do tego droga daleka. Rząd zakłada, że budowa pierwszego bloku rozpocznie się w 2019 roku, a jego oddanie do eksploatacji zaplanowano na rok 2024. Problemem są jednak pieniądze. Łączny koszt inwestycji może przekroczyć nawet 50 miliardów złotych.

>>> Czytaj też: Katar nas sprzedał? Amerykański gigant finansowy przejął kontrakt na dostawy LNG dla Polski

Zdaniem Marcina Cieplińskiego, ten wydatek jest jednak opłacalny. W długoterminowym okresie koszty wytwarzania prądu są w tego typu elektrowniach bardzo niskie.

Reklama

Z przedstawionego przez PISM raportu " Energetyka jądrowa w Polsce" wynika, że wzrasta poparcie dla budowy elektrowni jądrowej w Polsce. 64 procent ankietowanych w badaniu pozytywnie odnosi się do takiej inwestycji nad Wisłą. Przeciw atomowi jest prawie 25 procent Polaków. Sondaż przeprowadzono w kwietniu na liczącej 1000 osób reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.

W styczniu rząd przyjął program energetyki jądrowej. Obecnie trwa wybór lokalizacji. Brane są pod uwagę trzy miejscowości, wszystkie nad Bałtykiem: Żarnowiec, Choczewo i Gąski.