Deficyt dużo mniejszy od kwoty zakładanej w budżecie? Pierwsza myśl: z naszymi finansami publicznymi nie jest tak źle, jak przyzwyczailiśmy się myśleć.

W efekcie możemy liczyć na to, że skoro budżet musi pożyczyć mniej, to będzie pożyczał taniej. Skorzysta i sektor prywatny: skoro budżetowi jest łatwiej o finansowanie, to powinno ono być tańsze również dla naszych firm. Skoro deficyt będziemy mieć mniejszy, to Komisja Europejska szybciej powinna zakończyć tzw. procedurę nadmiernego deficytu, a to z kolei otworzy drogę do obniżania podatków (choć bynajmniej takiej obniżki nie gwarantuje).

Warto jednak zastanowić się nad tym, jak długo kondycja budżetu może się poprawiać – i to właściwie bez specjalnej poprawy koniunktury. Łatanie różnorakich dziur w dochodach jest godne pochwały, ale nie może trwać wiecznie. Gdy tu dojdziemy do ściany, trzeba będzie pomyśleć o wydatkach. Jak zawsze, tak i w tym roku będą one mniejsze od zakładanych. Pamiętajmy jednak, że pomijając jednorazowe oszczędności na kosztach obsługi długu (efekt niskich stóp procentowych, ale i przejęcia aktywów OFE), oszczędności biorą się zwykle z tego, że nie są realizowane wydatki prorozwojowe. Bo tzw. wydatków sztywnych, których w budżecie mamy najwięcej, bez zmian w przepisach ograniczyć się nie da. Ale jeśli będziemy chcieli trwale równoważyć finanse państwa, takich zmian nie da się uniknąć. Nawet jeśli nie wszyscy będą zadowoleni.

>>> Czytaj też: Polska bliżej strefy euro. Redukujemy deficyt finansów publicznych