Europejska gospodarka wciąż znajduje się na równi pochyłej, a rynek tak czy inaczej będzie podchodził „roszczeniowo” przy każdym posiedzeniu Europejskiego Banku Centralnego – najbliższe już 6 listopada.

Opublikowane dzisiaj dane makro z USA były zadowalające dla inwestorów. Wprawdzie nieco rozczarował odczyt PMI dla przemysłu, który wg. wstępnego ujęcia za październik spadł do 56,2 pkt. z 57,5 pkt., ale rynek już pokazywał, że w zasadzie ignoruje te odczyty (nawet, jeżeli są lepsze) koncentrując się bardziej na regionalnych wskaźnikach (NY FED Mfg, Philly FED, Chicago PMI itd.) i wreszcie na comiesięcznych wskazaniach ISM. Trudno jednoznacznie określić, czemu tak się dzieje. Z pozostałych odczytów warto zwrócić uwagę na cotygodniowe bezrobocie na poziomie 283 tys., co jest w zasadzie zgodne z rynkiem (282 tys.), ale co ważne odbicie nie jest duże i w zasadzie daje szanse na podtrzymanie pozytywnej tendencji, jaka wyraźnie zarysowała się w ubiegłym tygodniu (266 tys.). Z kolei o 4,8 proc. r/r wzrosły w sierpniu ceny domów liczone przez FHFA, a 0,8 proc. m/m zyskał we wrześniu wskaźnik wyprzedzający koniunktury LEI (spodziewano się 0,6 proc. m/m). Generalnie dolar ma znów dobrą prasę przed przyszłotygodniowym posiedzeniem FED.

W strefie euro mieliśmy wprawdzie pozytywne zaskoczenie niemieckimi odczytami PMI rano, ale tak jak to zaznaczałem, optymizmu starczyło na krótko. Europejska gospodarka wciąż znajduje się na równi pochyłej, a rynek tak czy inaczej będzie podchodził „roszczeniowo” przy każdym posiedzeniu Europejskiego Banku Centralnego – najbliższe już 6 listopada. W krótszym okresie mamy temat publikacji testów wytrzymałościowych dla europejskich banków już w tą niedzielę, ale jest on przez rynek „wałkowany” już od początku tygodnia, stąd też było dużo czasu, aby się do tego dostosować i sama publikacja może nawet przynieść delikatnie pozytywne, a nie negatywne przełożenie. O wiele ciekawszym tematem na kolejne tygodnie staje się Grecja, która dała sobie wyraźnie znać w drugiej połowie minionego tygodnia. Później głos zabrał premier Samaras, który dał do zrozumienia, że nie wierzy w scenariusz przedterminowych wyborów w 2015 r., a także „obiecuje” kontynuację dotychczasowej ścieżki reform. Sytuacja się uspokoiła – rentowności 10-letnich obligacji spadły z 9 proc. do 7,30 proc.

Tylko, że już wtedy należało się zastanowić po co całe zamieszanie? Grecy dawali do zrozumienia, że chcieliby wcześniej wyjść spod płaszcza międzynarodowej kurateli narzuconej przy okazji programów pomocowych. Cel jest tu typowo polityczny – ostatnie sondaże pokazują, że po wcześniejszych wyborach nowy rząd mogłaby samodzielnie stworzyć skrajnie lewicowa Syriza, ewentualnie przy wsparciu narodowej Złotej Jutrzenki. Kombinacja na tyle szalona, że rynki mają powody do obaw, gdyby okazało się, że negatywny scenariusz polityczny na rok 2015 r. może się jednak zmaterializować. Stąd też grecki premier Samaras decydując się na pewną woltę wobec międzynarodowych pożyczkodawców, działa w interesie swojego ugrupowania Nowa Demokracja.

Co ciekawe, dzisiaj taka deklaracja została powtórzona, chociaż jak zaznaczono, proces wyjścia ma odbywać się „rozważnie”…
Na wykresie EUR/USD widać, że po południu ponownie zjechaliśmy w okolice 1,2630, co zdaje się potwierdzać ranny scenariusz. Rejon 1,2660-90 to wyraźny opór. Niewykluczone, że rynek będzie osuwał się pod własnym ciężarem w stronę 1,2600. Jutro kalendarz nie jest zbyt ciekawy – tematem dla rynków będą dane nt. wstępnego PKB w Wielkiej Brytanii za III kwartał.

Reklama