W dokumencie końcowym pozostawili jednak pewną furtkę na ewentualne zmiany. Główne założenie porozumienia to 40-procentowa redukcja emisji CO2 do 2030 roku. To cel, o który zabiegały kraje starej Europy, wśród nich Francja, która w przyszłym roku będzie gospodarzem światowej konferencji klimatycznej. Ostatecznie Unia zobowiązała się do dalszej obniżki emisji, ale zapowiedziała, że do tematu wróci po negocjacjach w Paryżu.

W teorii Wspólnota może wprowadzić zmiany w swojej strategii klimatycznej, jeśli kraje spoza Europy nie pójdą w jej ślady. Szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy zapewniał jednak: "Nie oznacza to, że wcale, że będziemy rozwadniać cele, które uzgodniliśmy". Kanclerz Angela Merkel mówiła wręcz, że zapis o możliwości przeglądu decyzji ze szczytu tak naprawdę ma umożliwić jeszcze bardziej ambitne podejście do walki ze zmianami klimatu.

Dla Polski zapis o rewizji jest ważny głównie ze względu na kwestie związane z sektorami nieobjętymi uprawnieniami do emisji CO2 takimi jak rolnictwo, budownictwo i transport. Tutaj na razie nie ma kompromisu i o korzystne dla Polski zapisy, trzeba będzie walczyć w przyszłości.

>>> Czytaj również: W 2035 roku tylko chińskie produkty będą lepsze od polskich

Reklama