Widzę u pana książki o świecie islamu. Obawia się pan Państwa Islamskiego, o którym ostatnio tak głośno?

Nie, to nie o to chodzi. Zawsze mnie tamte rejony świata interesowały.

Ale branża, w której pan działa, raczej się światem islamu nie interesuje. Liczą się Chiny, Indie, Brazylia. To one fascynują świat finansów.

Bo ludzie z mojej branży nie różnią się szczególnie od reszty społeczeństwa. Tu też są ogromne przesądy na temat islamu. Że to z natury mordercza religia, że to matecznik terroryzmu. Dlatego staram się czytać o tym świecie, żeby się przeciwko tym przesądom zaszczepić.

Reklama

>>> Polecamy: Chciwy wiecznie potępiony, czyli dlaczego wielkie religie walczyły z odsetkami

I co pan przeczytał?

Mogę polecić książki Rezy Aslana, irańskiego religioznawcy od lat pracującego na amerykańskich uniwersytetach. W 2006 r. Aslan wydał głośną „Nie ma Boga oprócz Allaha. Korzenie, ewolucja i przyszłość islamu”.

Sprawdziłem i wyszło mi, że „Nie ma Boga...” wyszło właśnie po polsku.

Nawet nie wiedziałem. Natomiast kilka miesięcy temu przetłumaczona na polski została jego nowsza książka „Zelota. Życie i czasy Jezusa z Nazaretu”, czyli pisany z perspektywy świata islamu portret założyciela chrześcijaństwa.

I co analityk rynkowy może w takich książkach wyczytać?

A choćby to, że Jezus i Mahomet to byli pierwsi socjaliści.

Ostro...

Ale to prawda. Głoszone przez nich idee na pewno nie były wolnorynkowe. I ma to głębokie konsekwencje gospodarcze, które trwają do dziś. Zwłaszcza w islamie, który w przeciwieństwie do chrześcijaństwa nie jest tylko religią, ale też stylem życia.

Jakie konsekwencje ekonomiczne ma pan na myśli?

Na przykład bankowość islamską, która akurat w ostatnich latach rozwija się w tempie imponującym. Nawet 15–20 proc. rocznie. Mówi się, że pod koniec dekady w bankowości islamskiej będą już zaangażowane 2 bln dol.

Co to właściwie jest bankowość islamska?

To rynek uregulowany prawem islamskim. Prócz normalnych pracowników banku istnieje jeszcze kontrola ze strony duchownych, którzy określają, czy dane przedsięwzięcie jest zgodne z szariatem, czy nie. Z naszej perspektywy wydaje się to anachroniczne, ale oczywiście jest to opinia krzywdząca i dowodząca naszego zaślepienia.

>>> Czytaj też: Turcja nie ma pieniędzy z UE i rozwija się szybciej niż Polska

Dlaczego?

Bo przez kryzys 2008 r. bankowość islamska przeszła nietknięta. Właśnie dlatego, że jest to rynek uregulowany. I to za pomocą najsilniejszego prawa –religijnego. A rynki zachodnie się posypały, głównie z powodu zbyt daleko idącej deregulacji. Tę różnicę widać doskonale na przykładzie najbardziej chyba znanej zasady bankowości islamskiej, czyli zakazu lichwy.

No właśnie, jak w ogóle może istnieć bankowość, w której nie wolno pożyczać pieniędzy na procent?

Ale można uczestniczyć w zysku. Jako bankier islamski mogę od pana kupić samochód i dać go panu w leasing, mogę z panem zbudować fabrykę i uczestniczyć w podziale zysku. Ale dać pieniądze na cokolwiek się panu spodoba – tego nie mogę. To ma ciekawe konsekwencje, bo wiele wątpliwych instrumentów pochodnych znika z oferty. Budują się też silniejsze więzi pomiędzy kredytodawcą a kredytobiorcą. A bankowość ma więcej zachęt do wspierania rozwoju realnej gospodarki, a nie nadmuchiwania samej siebie.

Mówiąc krótko, w bankowości islamskiej nie ma wielu tych mechanizmów, które doprowadziły do wybuchu ostatniego kryzysu finansowego.

A mówiłem panu, że to bardzo pouczające lektury, również dla analityka finansowego.

ikona lupy />
Piotr Kuczyński główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion / Forsal.pl