Zwłaszcza Europie potrzebne są głębokie reformy strukturalne, o nie jednak będzie trudno, bo muszą je przeprowadzić poszczególne kraje, a nie unijna centrala.

Gdy wybuchł kryzys finansowy rządy i banki centralne uznały, że największym zagrożeniem jest głęboka recesja, taka, jaka wystąpiła w USA i Europie w latach 30. XX w. By jej zapobiec gwałtownie zwiększyły wydatki budżetowe, chcąc wzmocnić słabnący popyt konsumentów i przedsiębiorców. Banki centralne USA, Wielkiej Brytanii, Japonii i strefy euro zaczęły prowadzić niekonwencjonalną politykę. Pożyczały na niski procent bankom komercyjnym, kupowały rządowe obligacje, a nawet prywatne papiery dłużne. Wszystko po to, by obniżyć niemal do zera oprocentowanie kredytów i podnieść ceny akcji, które gwałtownie załamały się po upadku banku Lehman Brothers we wrześniu 2008 roku.

>>> Czytaj też: Polityka Orbana przyniosła skutki? Dla Węgier to "era stabilności i przewidywalności"

Dzięki działaniom rządów i banków centralnych recesja była płytsza i trwała krócej niż w latach 30 XX w. Dość szybko doszło też do odwrócenia sytuacji na rynkach akcji. W czasie Wielkiej Depresji spadki na nowojorskiej giełdzie trwały (z przerwami) od września 1929 r. do lipca 1932 r. Indeks Dow Jones Industrial Average (DJIA) stracił w tym czasie niemal 90 proc. wartości (spadł z 381,17 do 41,22 pkt). Poziom z września 1929 r. giełda osiągnęła ponownie dopiero w 1955 r. Podczas ostatniego kryzysu finansowego bessa trwała od maja 2008 r. do lutego 2009 r. DJIA stracił w tym czasie 50 proc. wartości i nadrobił straty do marca 2012 r. W końcu października 2014 r. był prawie o 30 proc. wyższy niż w szczytowym momencie przed kryzysem finansowym. Straty akcjonariuszy i ciułaczy w latach 30. rozciągnęły się na całe pokolenie. Ostatnia bessa, choć głęboka, szybko zamieniła się w hossę (niestety nie dotyczy to giełdy warszawskiej, której indeksy są dziś o ponad 30 proc. niższe niż we wrześniu 2007 r., gdy osiągały maksima).

Reklama

Stymulacja gospodarki przyniosła więc doraźnie pozytywne efekty. Miała też jednak niekorzystne skutki uboczne. Doprowadziła do wzrostu zadłużenia USA i strefy euro, a także rozregulowania rynków finansowych na skutek sztucznego obniżania stóp procentowych. To jeden z powodów niskiego obecnie wzrostu gospodarczego.

>>> Czytaj cały tekst na www.obserwatorfinansowy.pl