Gdyby de Tocqueville żył obecnie, miałby zapewne mniej powodów do zachwytu. Bynajmniej nie chodzi o to, że ktoś fałszuje wyniki wyborów. W ostatnich kilku latach dwie główne partie polityczne praktycznie straciły zdolność do współpracy. Nieważne, czy chodzi o reformę imigracyjną, raport w sprawie więzień CIA czy uchwalenie budżetu kraju. Mimo że wszystkie te sprawy są niezwykle ważne, Demokraci i Republikanie nie potrafią się wznieść ponad polityczne podziały.

Efekt jest taki, że reforma imigracyjna od kilku lat pozostaje w sferze planów, komisji badającej sprawę więzień CIA nie zależało na rzetelnym wyjaśnieniu sprawy, lecz aby dopiec przeciwnikowi (w tym przypadku Republikanom), a budżet udało się przyjąć tylko dlatego, że Republikanom ponowne doprowadzanie do paraliżu administracji się nie opłacało. Ze stanu demokracji w Ameryce płynie też wniosek dla Polski, bo nasze dwie główne partie polityczne wykazują się podobnym stopniem niezdolności do współpracy. Różnica jest jednak taka, że amerykańska demokracja liczy sobie ponad dwieście lat i polityczne spory nie zagrażają jej istnieniu. A nasza ma tylko lat dwadzieścia pięć.