Nikt wówczas nie miał wątpliwości, że po takiej rekomendacji oficjalny wybór był tylko formalnością. I tak delegowany przez radę nadzorczą KW na posiedzeniu 5 grudnia 2014 r. do pełnienia obowiązków Krzysztof Sędzikowski już 13 grudnia zasiadł na stałe w fotelu prezesa.
Na razie nie chce rozmawiać na temat przyszłości firmy, bo jest w niej za krótko. Z chęcią mówi za to o swoich pasjach. – Jeśli ktoś twierdzi, że są nimi marketing i zarządzanie, to nie jest z nim dobrze. Ja najbardziej pasjonuję się podróżami, które łączę z wędkarstwem i fotografią – wyjaśnia. Przynajmniej raz w roku stara się wyjechać na łowiska norweskie. I słucha dużo muzyki. Każdej oprócz disco polo. Ostatnio uwielbia Imagine Dragons, grupę z gatunku indie pop. Wśród płyt króluje jednak jazz, a ulubieni artyści to Miles Davis oraz Pat Matheny. – Jest prawdziwym audiofilem. Ma wysokiej klasy sprzęt grający – mówi o nim jeden ze znajomych.
Sędzikowski od lat jest związany z sektorem przemysłowym. Był m.in. szefem KGHM, Boryszewa, Impexmetalu i CTL Logistics. W Kompanii Węglowej pojawił się w listopadzie, po odwołaniu poprzedniego prezesa Mirosława Tarasa, którego rada odwołała jednogłośnie w tajnym głosowaniu. Uznała, że pod kierownictwem Tarasa straty największej górniczej firmy w Unii wzrosły, a działania restrukturyzacyjne okazały się nieskuteczne. Wynik finansowy po sześciu miesiącach wyniósł minus 342,3 mln zł, wobec 228,7 mln zł straty przed rokiem.
Reklama
Do KW należy 14 zakładów o łącznej zdolności wydobywczej 34 mln ton węgla rocznie oraz pięć specjalistycznych jednostek organizacyjnych. Kompania zatrudnia 47 tys. osób, które potrafią wywierać presję nie tylko na swoich kierowników, ale też na rząd. To właśnie związkowcy doprowadzili do odwołania poprzednika Sędzikowskiego. Powodem protestu stała się informacja zarządu o braku pieniędzy na wypłaty barbórek.
Nawet minister skarbu państwa Włodzimierz Karpiński nie krył swojego zdumienia takim zachowaniem. Przyznał, że nie tędy droga, bo na Śląsku mamy do czynienia nie tylko z problemem biznesowym, ale też środowiskowym. Dla ludzi, którzy z dziada pradziada fedrują, najważniejsza jest wiedza, że mają fedrować, a nie to, po co mają to robić. Trzeba więc zmienić ich mentalność, a nie straszyć. Sędzikowski musi w nowej pracy przede wszystkim ważyć słowa. Może dlatego w pierwszych dniach swojego urzędowania woli milczeć?