Rada Polityki Pieniężnej najprawdopodobniej nie ogłosi w środę obniżki stóp procentowych i utrzyma je na niezmienionym poziomie już trzeci miesiąc z rzędu – wynika z ankiety Bloomberga przeprowadzonej wśród ekonomistów.

Deflacja zadomowiła się w Polsce na dobre. Jest notowana nieprzerwanie od lipca 2014 roku. Zdaniem banku centralnego, ze względu na oznaki ożywienia gospodarczego, nie ma teraz przesłanek do cięć stóp procentowych. NBP podkreśla też, że występująca obecnie deflacja jest napędzana przez czynniki zewnętrzne, na które bank nie ma wpływu. Chodzi m.in. o spadające ceny ropy naftowej i ceny żywności.

Konsumenci nie wierzą w deflację

- Polacy pamiętają czasy hiperinflacji – mówi Ryszard Petru, przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich. - Nie zauważają spadających cen, nie wierzą w deflację. Dlatego jak na razie dostrzegamy same pozytywy takiej sytuacji – dodaje.

Reklama

W lutym 1990 roku inflacja w Polsce wystrzeliła do poziomu 1 283 proc. Był to skutek przejścia z modelu gospodarki centralnie planowanej do gospodarki rynkowej. To właśnie m.in. dlatego RPP jest teraz tak cierpliwa. Tymczasem strefa euro, w której pojawiła się pierwsza od ponad pięciu lat deflacja, już przygotowuje się na nowy pakiet stymulacyjny. Rynek spodziewa się, że szef EBC Mario Draghi 22 stycznia ogłosi nową rundę luzowania ilościowego. Ma to zapobiec dalszemu spadkowi cen w eurolandzie.

>>> Czytaj tez: Analitycy: Deflacja w Polsce może utrzymać się aż do lipca

Polska drugą Japonią?

W Polsce wciąż żyją wspomnienia o wymykających się spod kontroli wzrostach cen towarów i usług z lat 90. Władze monetarne nie spieszą się więc z dalszym cięciem stóp procentowych. Tymczasem deflacja się pogłębia.

Z ankiety Bloomberga przeprowadzonej wśród 34 ekonomistów wynika, że RPP utrzyma główną stopę procentową na rekordowo niskim poziomie 2 proc. Jedynie analitycy PKO BP spodziewają się, że zostanie ona obniżona o 25 pkt bazowych.

Istnieje realne ryzyko, że Polska zaimportuje deflację ze strefy euro – uważa Piotr Chwiejczak, analityk BNP Paribas ds. rynków wschodzących. W listopadzie 2014 roku ceny towarów i usług w Polsce spadały o 0,6 proc. rok do roku. Był to piąty z rzędu miesiąc spadku cen.

Inflacja w Polsce już przez 22 miesiące kształtuje się poniżej widełek celu inflacyjnego NBP (1,5-3,5 proc.). W ciągu 12 miesięcy do listopada 2014 roku ceny paliw w Polsce spadły już o 5,3 proc.

- Polacy są szczęśliwi, gdy tankują po niższych cenach. Dzięki temu mogą wydać więcej na inne rzeczy. Wszystko ma jednak swoje granice. Wszyscy pamiętamy, co działo się w Japonii – mówi Jarosław Janecki, główny ekonomista w polskim oddziale Societe Generale.

Od czasu kiedy na początku lat 90. w Japonii pękła giełdowa i nieruchomościowa bańka, japońskie firmy zaczęły koncentrować się na redukcji zadłużenia i przenoszeniu produkcji za granicę. Płace stanęły w miejscu, a konsumenci zaczęli ograniczać wydatki. Ceny towarów wciąż spadały, deflacja wysysała z rynku optymizm. Wszystko to doprowadziło do tego, że przez dwie dekady w Japonii nie notowano nominalnego wzrostu gospodarczego.

Nie będziemy oszczędzać na żywności

Deflacja jest dobra dla gospodarki, bo spadające ceny żywności i paliwa napędzają w krótkim terminie wydatki konsumentów – uważa Ryszard Petru. Jego opinię podziela Andrzej Rzońca, członek Rady Polityki Pieniężnej,

- Gospodarstwa domowe nie będą odkładać swoich wydatków na żywność. Nie będą też spędzać wieczorów z wyłączonym światłem, licząc na to, że ceny energii spadną jeszcze mocniej. Wielu Polaków tak naprawdę nie zauważa spadku cen” – mówi Rzońca.

Jak podkreślał na początku grudnia szef NBP Marek Belka, polskie społeczeństwo będzie łatwiej tolerować zbyt niską niż zbyt wysoką inflację.

W trzecim kwartale 2014 roku PKB Polski wzrósł o 3,3 proc. To drugi najlepszy wynik w Unii Europejskiej po Irlandii. Ożywienie gospodarcze jest potęgowane przez hojne wydatki polskich konsumentów i spadek bezrobocia do najniższego poziomu od czterech lat. Spadające ceny wpływają jednocześnie na wzrost realnych zarobków Polaków.

- Pogłębiająca się deflacja wynika ze spadku cen ropy na globalnych rynkach, a nie ze słabości gospodarki – mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku z Warszawy. - Niskie stopy procentowe w połączeniu z tanią ropą mogą dodatkowo stymulować popyt w gospodarce, co oznacza, że bank centralny będzie działać pro-cyklicznie – dodaje ekonomista.

>>> Czytaj też: Tania ropa pomaga strefie euro. Państwa wychodzą z kryzysu