Dla zwolenników jest człowiekiem, który zakończy trwający od sześciu lat okres upokorzenia Greków, dla przeciwników – nieodpowiedzialnym populistą, przez którego sześć lat wyrzeczeń może pójść na marne. Niezależnie od tego, jakie będą ostateczne wyniki wczorajszych wyborów parlamentarnych w Grecji i czy Aleksis Cipras zostanie nowym premierem tego kraju, jego kariera musi robić wrażenie. W kraju, w którym polityka od lat zdominowana była przez dwie wielkie partie powiązane z dwoma wpływowymi klanami, doprowadził małe radykalne ugrupowanie na sam szczyt. Budząc przy okazji zaniepokojenie na unijnych salonach oraz na rynkach finansowych.

Cipras urodził się w lipcu 1974 r. – trzy dni po upadku junty wojskowej, która rządziła Grecją – co miało znaczenie co najwyżej symboliczne, bo jego rodzina nie była szczególnie zaangażowana politycznie. Jego działalność publiczna zaczęła się w 1991 r. – od licealnych protestów przeciw rządowej reformie edukacyjnej, których Aleksis był jednym z przywódców. Prawdziwą polityką zajął się 15 lat później – już po ukończeniu politechniki w Atenach – gdy wystartował jako kandydat do władz miejskich greckiej stolicy z ramienia Synaspismos, jednego z ugrupowań tworzących Syrizę, wówczas będącą luźną koalicją małych lewackich partyjek. W 2009 r. Cipras dostał się do krajowego parlamentu i został szefem Syrizy.

Niedługo później wyszło na jaw, że przez całe lata greccy politycy fałszowali dane gospodarcze i kraj stanął na krawędzi bankructwa. Nie doszło do niego dzięki 110-miliardowej pożyczce udzielonej przez pozostałe kraje strefy euro, ale jej warunkiem były radykalne oszczędności, aby zmniejszyć potężny deficyt budżetowy. Jednak cięcia zamiast poprawiać sytuację, tylko pogłębiały recesję, gwałtownie rosło bezrobocie, a realny poziom życia Greków spadł o ponad 20 proc. Trudno zatem się dziwić, że Grecy co i rusz protestowali przeciw polityce, którą postrzegali jako dyktat Berlina, i że coraz chętniej popierali tych polityków, którzy sprzeciwiali się warunkom bailoutu.

>>> Polecamy: Ekonomiści nas zwodzą? Zobacz, dlaczego ekonomia różni się od innych nauk

Reklama

Lider niezadowolonych

A Cipras do roli lidera niezadowolonych nadawał się świetnie – łatwo nawiązywał kontakt, nie nosił krawata, jeździł na skuterze. – Tym młodzieżowym podejściem zdobył wyborców. To przypominało im dawne czasy, kiedy ludzie zwracali się do polityków po imieniu i mogli podejść do nich i zadać pytania – wspomina jedna z urzędniczek władz miejskich w Atenach. A przede wszystkim obiecywał, że jak Syriza dojdzie do władzy, zerwie porozumienie w sprawie warunków bailoutu, stworzy 300 tys. nowych miejsc pracy, cofnie obniżki zasiłków i emerytur, cofnie sprzedaż państwowych aktywów. Po wyborach w 2012 r. Syriza stała się drugim co do wielkości ugrupowaniem, Cipras – liderem opozycji.

Ponieważ prooszczędnościowa koalicja rządowa co i rusz słabła, cały czas istniało ryzyko, że w końcu upadnie i konieczne będą nowe wybory. W których to Syriza byłaby faworytem. – Co nam dało pięć lat wyrzeczeń? Jednym słowem – nic. Wszystko, co zyskaliśmy, to desperacja – 1,3 mln bezrobotnych, 3 mln bez ubezpieczenia zdrowotnego, emeryci, których nie stać na lekarstwa – przekonywał Cipras. Jego radykalny program niepokoił unijnych polityków, obawiających się, że Grecja znów sprowadzi kłopoty na strefę euro, ale też poza establishmentem zyskiwał uznanie poza granicami Grecji. W zeszłorocznych wyborach do europarlamentu Cipras został kandydatem radykalnej lewicy na szefa Komisji Europejskiej.

Problem w tym, że przy całym zrozumieniu dla frustracji Greków, Cipras nie wyjaśniał, skąd brać pieniądze na podwyżki świadczeń czy tworzenie nowych miejsc pracy, szczególnie że po zerwaniu umowy w sprawie bailoutu nikt by Grecji już nie chciał pożyczać. – Cipras obiecuje raj na ziemi bez wyrzeczeń, powrót do dobrobytu w jakiś magiczny sposób, jakby był Harrym Potterem – mówił niedawno Ewangelos Wenizelos, dotychczasowy wicepremier i lider socjalistycznego PASOK-u. Im bardziej była realna perspektywa nowych wyborów i przejęcia władzy, Cipras jednak zaczynał to rozumieć.

Ograniczył nieco obietnice przywrócenia dawnych świadczeń, nie chce już wychodzić ze strefy euro, a zamiast zerwania umowy w sprawie bailoutu zaczął mówić o jej renegocjowaniu. – Oszczędności nie są elementem unijnych traktatów, a demokracja i zasada suwerenności narodów – są. Rząd Syrizy będzie respektował zobowiązania Grecji jako członka strefy euro do utrzymywania zrównoważonego budżetu i realizacji wyznaczonych celów – napisał w zeszłym tygodniu na łamach „Financial Times”.