Czy ustawa o upadłości konsumenckiej, która weszła w życie od początku roku, ułatwi i przyspieszy delewarowanie gospodarstw domowych? Instytucje finansowe obawiają się, że to one za to zapłacą.

Upadłość konsumencka, mechanizm znany na całym świecie, w tym szczególnie liberalnie stosowany np. w Stanach Zjednoczonych, miała dotychczas w Polsce marginalne znaczenie. Tymczasem Daniel Gros, dyrektor brukselskiego think-tanku Center for European Policy Studies uważa, że USA zawdzięczają swój powrót na szybszą niż Europa ścieżkę wzrostu właśnie dobremu prawu pozwalającemu oddłużyć konsumentów.

W Polsce ograniczenia spowodowały, że składanych wniosków było jak na lekarstwo (2161 od jej wejścia w życie w 2009 roku), a sądy ogłosiły zaledwie 60 upadłości. Wniosków było mało, gdyż upadłość nie powodowała efektywnego oddłużenia. Sądy orzekały mało upadłości, gdyż dłużnik musiał spełnić bardzo wyśrubowane kryteria.

MFW uważa natomiast, że polityka makroekonomiczna odgrywa kluczową rolę w pobudzaniu aktywności ekonomicznej w okresie delewarowania się gospodarstw domowych. Do jej instrumentów z jednej strony powinno należeć łagodzenie polityki pieniężnej, a z drugiej – „odważne i dobrze zaprojektowane” programy restrukturyzacji zadłużenia gospodarstw domowych.

Reklama

W związku z tym można postawić trzy pytania – czy nowa upadłość konsumencka może stać się ekwiwalentem programu oddłużeniowego, czy dla tracących płynność gospodarstw domowych spłacających hipoteki we frankach ustawa nadchodzi w samą porę, oraz – z jaką skalą strat mogą się liczyć w związku z nią instytucje finansowe.

Szansa na finansową inkluzję

Zaległe zadłużenie Polaków wyniosło na koniec 2014 roku 40,94 mld zł – podaje Biuro Informacji Gospodarczej InfoMonitor. To niespełna 2,5 proc. PKB. BIG InfoMonitor zbiera informacje o długach powyżej 200 zł i przeterminowanych powyżej 60 dni. Gdy popatrzymy na dane KNF, kredyty ze stwierdzoną utratą wartości gospodarstw domowych wynosiły na koniec listopada 2014 roku 39,4 mld zł. Kwoty te się nie sumują z powodu różnych metodologii, ale też się nie pokrywają. Powstaje pytanie, ile tych długów jest niespłacalnych i niewindykowalnych.

O ile dane o sytuacji banków pokazują, że odsetek opóźnionych w spłacie kredytów spada, dane BIG InfoMonitor mówią, że kwota wymagalnego zadłużenia wciąż rośnie, choć dynamika wzrostu się zmniejsza. Na koniec 2014 roku było to o 1,1 mld zł więcej niż rok wcześniej. Od samej kwoty większe wrażenie robi liczba zalegających z płatnościami. Na koniec zeszłego roku było to 2,38 mln osób, czyli blisko 9 proc. wszystkich płatników PIT, a więc osiągających w Polsce dochody.

To właśnie głównie do nich skierowana jest możliwość upadłości konsumenckiej przewidywana przez obowiązującą od początku roku ustawę. A szczególnie do tej grupy, która nie ma majątku, z którego wierzyciele mogliby zostać zaspokojeni. Ci dłużnicy mogą uzyskać redukcję zadłużenia i rozsądny, adekwatny do dochodów, zatwierdzony przez sąd, 3-letni plan spłaty zobowiązań. Jaki to ma sens gospodarczy?

– Pytanie trzeba postawić tak: czy mniejszym złem jest trwanie tych osób poza obrotem gospodarczym, w tzw. szarej strefie, jako uchylających się permanentnie od egzekucji zobowiązań, czy lepsze jest ich oddłużenie, możliwie korzystne dla wierzycieli – mówi Obserwatorowi Finansowemu adwokat Bartosz Groele z Instytutu Allerhanda i kancelarii Tomasik, Pakosiewicz, Groele.

– O te osoby i ich zdolność do funkcjonowania w społeczeństwie najbardziej chodzi w idei upadłości konsumenckiej – dodaje Piotr Zimmerman, radca prawny z kancelarii Zimmerman i Wspólnicy.

Co mówi ustawa

Wniosek o upadłość może złożyć każdy konsument, który nie jest w stanie spłacać zobowiązań, nawet wtedy, gdy ma tylko jednego wierzyciela. Sąd może odrzucić wniosek tylko wtedy, gdy uzna, że „dłużnik doprowadził do swojej niewypłacalności lub istotnie zwiększył jej stopień umyślnie lub wskutek rażącego niedbalstwa”.

– W mojej ocenie zaciągnięcie zobowiązania walutowego i niewypłacalność spowodowana zmianą kursu waluty nie będzie stanowić rażącego niedbalstwa czy umyślnego doprowadzenia do niewypłacalności, co pozwoli ogłosić upadłość takich dłużników – mówi Maciej Groele.

Roszczenia wierzycieli pokrywane są z majątku upadłego, co znaczy, że sąd może orzec o sprzedaży np. mieszkania dłużnika. Zajmuje się tym specjalnie powołany syndyk. W takim przypadku jednak wierzyciele muszą zapewnić dłużnikowi kwotę pozwalającą mu wynająć mieszkanie przez rok do dwóch lat.

Sąd określa też plan spłaty wierzycieli i przez trzy lata w ustalonej wysokości miesięcznych rat dłużnik ma go realizować. Ustawa mówi wyraźnie, że wysokość spłat ma być dostosowana do jego możliwości finansowych. Długi przekraczające te możliwości zostają umorzone po ogłoszeniu upadłości, sprzedaży majątku i wykonaniu planu spłaty.

Poprawa sytuacji dłużnika nie wpływa na plan spłat wierzycieli. Po jego zrealizowaniu i oddłużeniu wszystkie dawne długi zostają „zatarte”, a więc informacje o nich powinny zostać wycofane z baz danych. Sąd może także uznać, iż sytuacja dłużnika jest na tyle zła, że nie może on dokonywać żadnych spłat, a jeśli jego sytuacja się pogorszy, może w trakcie realizacji plan spłat zmienić.

>>> Polecamy: Kredyty we frankach bankom niegroźne. Klientom również

Droga do ugody

Równocześnie na każdym etapie procedury upadłości, jak również przed złożeniem o nią wniosku, możliwe jest zawarcie ugody z wierzycielami i restrukturyzacja zadłużenia. To jedno z najważniejszych wskazań obecnej ustawy, stwarzające szansę na faktyczną restrukturyzację kredytów hipotecznych.

– Ugoda jest możliwa przed i w toku postępowania, a nawet po ogłoszeniu upadłości. Co więcej, po nowelizacji prawa upadłościowego i naprawczego, wprowadzającej prawo restrukturyzacyjne, układ będzie jeszcze bardziej przystępny – mówi Maciej Groele.

Z chwilą ogłoszenia upadłości zawieszane są wszystkie postępowania egzekucyjne, a gdy decyzja sądu się uprawomocni – zostają umorzone. To znaczy, że bank po ogłoszeniu upadłości konsumenta nie będzie mógł wykonać bankowego tytułu egzekucyjnego (BTE).

W przypadku wierzycieli, którzy mieli zabezpieczenia, np. na hipotece, do momentu ogłoszenia upadłości naliczane są odsetki, ale spłata ich może nastąpić dopiero ze sprzedaży przedmiotu zabezpieczenia, czyli np. mieszkania.

Banki boją się kosztów

Banki z rezerwą podchodzą do nowego prawa. Obawiają się przede wszystkim tego, że znacząco zmniejszą się kwoty odzyskiwanych przez nie wierzytelności. Te jednak i tak są bardzo niskie. Prawnicy mówią, że banki bronią ekonomicznej fikcji.

– Namawianie Polaków, by korzystali ze ścieżki upadłości konsumenckiej, nie jest najlepszym rozwiązaniem. To jest droga donikąd. Podjęcie takiej decyzji wiązać się będzie ze stratą nieruchomości, a jednocześnie kredytobiorca nie uwolni się całkowicie od długów. Ponadto osoby takie będą na wiele lat stygmatyzowane i to nie tylko przez instytucje finansowe – mówi wiceprezes Związku Banków Polskich Jerzy Bańka, cytowany przez PAP.

Maciej Groele jest zdania, że ustawa ma szansę skończyć z ekonomiczną fikcją w relacjach dłużnika z wierzycielem, gdyż dochodzone długi są często po prostu nieegzekwowalne. Umarzana ma być część zobowiązań dłużnika, której i tak nie byłby on w stanie zapłacić. Lepiej więc, gdy spłaci tyle, ile będzie mógł.

– Na upadłość konsumencką zdecydują się tylko ci konsumenci, którzy i tak nie byliby w stanie spłacać kredytu. Sprzedaż w drodze dobrowolnej, czyli przez syndyka w procesie upadłościowym, będzie dla banków tańsza i bezpieczniejsza co do gwarancji efektów niż sprzedaż przez komornika w drodze zwykłej egzekucji – mówi Piotr Zimmerman.

Tym bardziej, że stopień odzyskiwanych przez komorników wierzytelności jest i tak bardzo niski. Według danych Ministerstwa Sprawiedliwości w toku egzekucji syngularnej, a więc prowadzonej przez jednego wierzyciela za pośrednictwem komornika – najczęściej jest to bank realizujący BTE – odzyskiwanych jest zaledwie 10 proc. wierzytelności.

Na długach coraz mniej się zarabia

Sprzedaż złych kredytów przynosi także mizerne efekty. W grudniu jeden z funduszy firmy windykacyjnej Kruk kupił od BZ WBK portfel złych kredytów hipotecznych o nominalnej wartości 443 mln zł za 70,2 mln zł, czyli za niespełna 16 proc. W komunikacie Kruka podano, że portfel został kupiony „wraz z ewentualnymi zabezpieczeniami”.

– Ze swoich zobowiązań po dogadaniu się z windykatorami wywiązuje się ok. 30 proc. dłużników. Do 30 proc. nigdy nie docieramy. Przepadają jak kamień w wodę. Z około 30 proc. mamy kontakt jednorazowy. Mała grupa dźwiga na sobie ciężar spłaty pozostałych, którym udaje się przemknąć przez oka sieci i bardzo dobrze funkcjonować – mówiła na grudniowy Kongresie Consumer Finance Mirosława Szakunm doradca prawny Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce.

Oczekiwania, że upadłość konsumencka wskaźników nie poprawi „odzysku” wierzytelności są jednak prawdopodobnie uzasadnione.

– W upadłości konsumenckiej wierzyciele nie uzyskają więcej. Wedle doświadczeń niemieckich po wyłączeniu wierzycieli zabezpieczonych rzeczowo odzysk z upadłości konsumenckiej wynosi średnio 2 proc. sumy zadłużenia. Nie należy spodziewać się w Polsce wyższego wskaźnika – mówi Piotr Zimmerman.

>>> Czytaj też: Nowa szansa dla frankowiczów - niskie prowizje i ujemne oprocentowanie

Banki stracą na hipotekach

W dużo lepszej sytuacji będą wierzyciele mający zabezpieczenia takie jak hipoteka, ale bank w przypadku kredytów we frankach finansujących zakup nieruchomości w 100 proc. lub więcej i tak nie będzie miał szansy odzyskać całej kwoty. Może to być jednak więcej niż 16 proc., które z trudem osiągnął BZ WBK.

– W wypadku długów zabezpieczonych hipotecznie, na pierwszym miejscu, wskaźnik ten dla zwykłych kredytów złotówkowych może wynieść nawet 60-70 proc., ale już dla kredytów we franku może zatrzymać się w okolicach 20-30 proc. aktualnej sumy zadłużenia – ocenia Piotr Zimmerman.

Ostatni wzrost kursu franka pogorszył sytuację części gospodarstw domowych mających kredyty hipoteczne w tej walucie. Ministerstwo Finansów podało, że spadek konsumpcji spowodowany wzrostem kursu może spowodować zmniejszenie wzrostu PKB o 0,1 proc., a więc śladową wielkość. Pewna grupa z tych osób jest jednak na granicy wypłacalności i często nie reguluje już innych zobowiązań. Jaka? Tego nie wiemy. Nie potrafią tego oszacować także pożyczkodawcy.

– Nie wiemy, jaki będzie negatywny wpływ ze strony spłat klientów – powiedział na konferencji prasowej banku Millennium, posiadającego duży portfel kredytów we frankach, jego wiceprezes Fernando Bicho.

Ryzyko zadłużonych we frankach

Czy zadłużonym we frankach opaci się upadłość konsumencka? Dobrej odpowiedzi nie ma. Piotr Zimmerman uważa, że opłacalność zależy od oceny ryzyka walutowego przez konsumenta, a więc założenia, jaki będzie kurs franka przez najbliższych 10-20 lat. Jeżeli frank pozostanie na poziomie powyżej 4 zł, dla kredytobiorców z lat 2007-2008 upadłość konsumencka może być sensownym ekonomicznie rozwiązaniem. Jeżeli jedna frank stanieje – lepiej liczyć na ustępstwa banku i spłacać kredyt. Spłacający kredyty w walutach mają więc do rozwiązania równanie z nieprzewidywalną liczbą niewiadomych.

– Z propozycji ZBP (dotyczącej złagodzenia warunków obsługi kredytów we frankach wynika jednoznacznie, iż banki ograniczą się do czasowych ulg, ale głównego ciężaru ryzyka kursowego nie zamierzają z kredytobiorców zdejmować – mówi Piotr Zimmerman.

Niewykluczone, że sposobem na ograniczenie strat przez banki będzie renegocjacja warunków kredytu zanim do upadłości dojdzie, a nawet przed zgłoszeniem wniosku przez klienta.

Na razie banki takich szans nie widzą, jednak nie znaczy to, że nie zmienią zdania, jeśli staną w obliczu realnych strat. Ustawa nie ogranicza tu rozwiązań i niczego nie narzuca. Jest więc możliwy taki układ, w którym bank staje się właścicielem nieruchomości, a klient nadal tam mieszka. Nad podobnym rozwiązaniem systemowym złych kredytów we frankach pracować ma rząd Chorwacji.

– W ramach upadłości konsumenckiej w pełni możliwy jest układ, w którym własność mieszkania przechodzi na bank, a bank np. ustanawia najem na rzecz dłużnika z ratą wpisaną do planu spłaty. Moim zdaniem, o ile wariant układowy w praktyce pewnie nie będzie najczęstszy, to jeśli już będzie znajdował zastosowanie, to na takich warunkach – mówi Maciej Groele.

Co orzekną sądy

Dla instytucji finansowych ustawa powoduje jeszcze dwa ryzyka. Jedno polega na tym, że orzeczenia sądów mogą być – przynajmniej na początku jej działania – bardzo zróżnicowane, podobnie jak ich interpretacje „zasady humanitaryzmu”, która mają się kierować w postępowaniach upadłościowych.

– Największe jest ryzyko indywidualizmu orzeczniczego. Zmniejszy się ono dopiero, gdy Sąd Najwyższy wytyczy, jak należy stosować „zasadę humanitaryzmu” – mówiła na Kongresie Consumer Finance Sylwia Morawska, prokurator i ekonomistka.

Drugie polega na tym, że bank w procesie upadłości konsumenckiej będzie tracił kontrolę nad wykonaniem zobowiązania przez dłużnika.

– Z pewnością banki, jako istotni wierzyciele finansowi, muszą oszacować ryzyka związane z możliwym zmniejszeniem kontroli nad wykonaniem zobowiązania – mówi Maciej Groele.

Upadłość konsumencka w polskim wydaniu niesie ze sobą jeszcze bardzo wiele niewiadomych. Jeśli będzie masowa, może zdjąć z obrotu gospodarczego ciężar złych długów i przyspieszyć wzrost. W pierwszym roku działania podobnej ustawy w Niemczech wnioski o upadłość zgłosiło 150 tys. osób. Ustawa prawdopodobnie spowoduje też, że banki poniosą na złych kredytach większe niż dotąd straty. Ale od nich samych zależy możliwość ich ograniczenia.

>>> Polecamy: Co dalej z frankowiczami? Podział kredytu czy fundusz zadłużeniowy?