Według danych OECD do związków zawodowych należy w Polsce 12,5 proc. pracowników. Socjologowie zajmujący się związkami zawodowymi szacują liczbę ich członków na 1,5 - 2,4 mln osób.

To duży rozrzut i jeden z przykładów, że nie ma dokładnych danych dotyczących związków zawodowych w Polsce. Z badań wynika natomiast, że 74 proc. pytanych nie dostrzega pozytywnego wpływu związku na sytuację pracowników.

Według danych OECD do związków zawodowych należy w Polsce 12,5 proc. pracowników, ale w maju 2013 roku CBOS zaprezentował wyniki badań przynależności związkowej, z których wynika, że do związków zawodowych w Polsce należy jedynie co dwudziesty Polak (5 proc. ), czyli co dziesiąty pracownik najemny (10 proc.). Organizacja związkowa w danym zakładzie może powstać, jeśli należeć będzie do niej przynajmniej dziesięciu pracowników. W 2012 roku Sąd Najwyższy uznał, że pracodawcy nie wolno żądać listy wszystkich członków związku zawodowego, gdyż narusza to przepisy dotyczące ochrony danych osobowych. Weryfikacji liczebności związku zawodowego może dokonywać Państwowa Inspekcja Pracy, która jednak bazą danych o związkach zawodowych nie dysponuje.

Do związków zawodowych należeć mogą nie tylko pracownicy danego zakładu pracy, ale także emeryci i pracownicy zatrudnieni na umowy czasowe i umowy – zlecenia. Co więcej, prawo nie zabrania – choć zabraniają tego statuty niektórych związków – by pracownik był członkiem kilku organizacji związkowych. To ma miejsce w niektórych kopalniach, gdzie, w związku z tym, poziom uzwiązkowienia przekracza 100 proc.

Większość organizacji związkowych należy do trzech centrali: OPZZ, NSZZ „S” oraz Forum Związków zawodowych (FZZ). Ale działa też kilkadziesiąt tysięcy organizacji związkowych, nie należących do żadnej centrali. Zdaniem specjalistów, zajmujących się związkami do organizacji tych może należeć kilkaset tysięcy pracowników.

Reklama

Liczebność związków zawodowych podają największe centrale. Nie sposób określić, na ile ich dane są rzetelne, tym bardziej że nie ma możliwości ich zweryfikowania, a centrale są zainteresowane jak największą liczbą członków. Z informacji podawanych przez centrale wynika, że liczba związkowców nieustannie maleje.

Według CBOS przeciętny związkowiec ma ok. 45 lat, pracuje w przedsiębiorstwach państwowych i instytucjach publicznych, zwykle w dużych firmach. Najwyższe odsetki związkowców można znaleźć w oświacie, nauce, ochronie zdrowia, administracji, a także w transporcie, łączności, nieco mniejsze w przemyśle. W firmach prywatnych, które powstały od podstaw, związki działają rzadko. Najsilniejsze są w firmach państwowych lub częściowo sprywatyzowanych. Najmniej uzwiązkowione branże to handel i sprzedaż detaliczna, usługi finansowe, hotele oraz budownictwo, a także małe przedsiębiorstwa produkcyjne. Z badań CBOS z 2014 r. wynika, że 74 proc. ankietowanych nie dostrzega pozytywnego wpływu obecności związku zawodowego na sytuację pracowników (Na pytanie o skuteczność związków 38 proc. odpowiada „Starają się, lecz niewiele im się udaje, a 36 proc. „Nie widać efektów ich działalności”).

Warto pamiętać, że małe i średnie firmy – gdzie związki zawodowe są prawie nieobecne – zatrudniają ok. 70 proc. wszystkich zatrudnionych i wytwarzają 67 proc. polskiego PKB. Znaczenie tego sektora dla wytwarzania wspólnego bogactwa jest wielokrotnie większe niż górnictwa, hutnictwa, czy przemysłu paliwowego, gdzie związki zawodowe są silne i liczne.

Trend spadkowy

Liczba związków zawodowych niemal w całym świecie maleje, co wynika z trendów cywilizacyjnych. Siła związków zawodowych rosła wraz z rozwojem przemysłu. W Stanach Zjednoczonych w roku 1915 przemysł w wyprzedził rolnictwo pod względem zatrudnienia. Liczba miejsc pracy w przemyśle rosła do połowy lat 50. Potem udział przemysłu w zatrudnieniu zaczął spadać. W Europie Zachodniej proces ten zaczął się dekadę później. Według Boston Consulting Group, wartość produkcji przemysłowej w USA w latach 1973-2013 wzrosła realnie dwukrotnie, ale zatrudnienie w przemyśle wytwórczym spadło o 1/3, z uwagi na gigantyczny wzrost wydajności pracy. Ten sam trend występuje w innych krajach. Pracownicy przenoszą się głównie do sektora usług, gdzie poziom uzwiązkowienia jest mniejszy niż w dużych zakładach przemysłowych. Coraz częstsze są elastyczne formy pracy i praca w sieci za pośrednictwem Internetu. W takich przypadkach trudno założyć związek zawodowy, a jego przydatność jest wątpliwa.

Na świecie są różne modele uzwiązkowienia. W krajach skandynawskich przynależność do związku była niegdyś niemal automatyczna, podobnie jak w PRL. Tam również liczba członków związków zawodowych maleje, ale wciąż przekracza 50 proc. Nadspodziewanie niski procent pracowników należy do ZZ we Francji. Poziom uzwiązkowienia nie przekłada się jednak na intensywność konfliktów pracowniczych i wpływy polityczne związków. Siła i aktywność polityczna francuskich związków zawodowych jest większa niż skandynawskich, które wypracowały model dialogu z pracodawcami. W Szwecji obowiązuje około 650 układów zbiorowych pracy dotyczących wynagrodzeń i warunków pracy.

Aż 90 proc. stosunków zatrudnienia jest regulowanych układowo, a nie poprzez ogólne prawo pracy. Dzięki temu rynek pracy w Szwecji jest bardziej elastyczny (większa jest łatwość zwalniania i przyjmowania pracowników), a przez to niższe jest bezrobocie. Polskie związki zawodowe przypominają francuskie. Poziom uzwiązkowienia jest niski, większość kwestii dotyczących stosunków pracy i poziomu płacy minimalnej jest regulowana na poziomie ustawowym, a nie poprzez układy zbiorowe pracy, a jednocześnie siła polityczna związków zawodowych jest duża. Wynika ona zarówno z zaszłości historycznych, jak i ze skoncentrowania związków w wielkich firmach, gdzie wybuch strajku jest wydarzeniem ogólnopolskim.

Przywileje związkowe

Działanie związków zawodowych w Polsce określa Ustawa o związkach zawodowych z 23 maja 1991 roku (z późniejszymi nowelizacjami). Poza naturalnymi uprawnieniami do reprezentowania interesów pracowniczych ustawa daje związkom zawodowych liczne przywileje, z których związkowcy skwapliwie korzystają.

Związki mogą prowadzić działalność gospodarczą, korzystając ze zwolnień podatkowych takich, jakie mają stowarzyszenia. Związkowcy wykorzystują też przedsiębiorstwo, w którym są zatrudnieni do robienia prywatnych interesów. W dawnym „Ursusie” związkowcy powołali spółkę, która pracowała na majątku spółki macierzystej, produkując łatwo zbywalne na rynku części zamienne do ciągników. W tym samym czasie całe ciągniki nie znajdowały zbytu.

W Jastrzębskiej Spółce Węglowej żony kilku działaczy związkowych prowadziły na terenie kopalń sklepy. W Stoczni Gdańskiej komisja zakładowa „Solidarności” dysponowała funduszem, który jeszcze w latach 90. stworzył Marian Krzaklewski, sprzedając specjalne cegiełki. Wielu działaczy związkowych jest agentami ubezpieczeniowymi, sprzedając polisy w swoim zakładzie. W spółkach z udziałem Skarbu Państwa regułą jest udział działaczy związkowych w radach nadzorczych.

Pracodawca nie może bez zgody zarządu zakładowej organizacji związkowej wypowiedzieć ani rozwiązać stosunku pracy z pracownikiem będącym członkiem zarządu lub komisji rewizyjnej zakładowej organizacji związkowej w czasie trwania mandatu oraz w okresie roku po jego wygaśnięciu. Nie może też zmienić z nimi umowy o pracę na niekorzyść. Dotyczy to także członków komitetu założycielskiego przez okres 6 miesięcy od dnia utworzenia komitetu. W dużych firmach częste są praktyki polegające na zakładaniu nowej organizacji związkowej, gdy firma zapowiada redukcję zatrudnienia. Ponieważ nie ma przeszkód, by jeden pracownik należał do kilku związków, teoretycznie wszyscy mogą schronić się, przynajmniej na 6 miesięcy, pod parasol z napisem „działacz związkowy”.

Pracodawca obowiązany jest udostępnić bezpłatnie zakładowej organizacji związkowej pomieszczenia i urządzenia techniczne niezbędne do wykonywania działalności związkowej w zakładzie pracy. To oznacza finansowanie przez pracodawcę działalności związkowej.

Szczególnie ważny dla zawodowych działaczy jest przepis, mówiący o zwolnieniu z obowiązku świadczenia pracy działaczy w większych organizacjach związkowych. Gdy liczba członków organizacji jest mniejsza niż 150, przysługuje częściowe zwolnienie od pracy dla jednego działacza. Gdy związek liczy od 150 do 500 członków zatrudnionych w zakładzie pracy jeden działacz jest całkowicie zwolniony z obowiązku świadczenia pracy, przy zachowaniu dotychczasowych zarobków, wraz z premiami i przywilejami. Liczba związkowych etatów rośnie wraz ze wzrostem liczby członków organizacji związkowej – na każdy dodatkowy 1000 członków związku przysługuje 1 dodatkowy etat.

Ten przepis jest główną przyczyną pączkowania związków. Jeżeli w dużym zakładzie do organizacji związkowej należy 1500 członków, związek ma 3 etaty, płatne przez pracodawcę. Jeżeli jednak powstanie 10 związków, mających po 150 członków każdy, mają one 10 etatów, a dodatkowo wielu działaczy jest chronionych przed zwolnieniami. Ponieważ można należeć do kilku organizacji, tych 1500 związkowców może utworzyć nie 10, a więcej organizacji z płatnymi przez pracodawcę etatami.

Przy pracach nad ustawą o związkach zawodowych podnoszona była kwestia ograniczenia liczby kadencji działaczy. Związkowcom udało się zapis o kadencyjności zablokować i w efekcie wielu działaczy zajmuje swoje stanowiska od początku lat 90. Nie są w stanie powrócić na swoje poprzednie stanowiska, choćby z uwagi na utratę dawnych kompetencji. Wobec członków swych organizacji muszą się wykazywać, że są twardymi negocjatorami z pracodawcą, tym bardziej, że mają konkurencję ze strony innych związków zawodowych.

– Działacze związkowi to prawdziwi zawodowcy – mówi Maciej Grelowski, który zasiadał w Komisji Trójstronnej po stronie pracodawców, reprezentując BCC. – Są zawsze świetnie przygotowani do negocjacji. Znają statystyki, prawo, sztukę negocjacji. Przedstawiciele rządu przy nich są jak ślepe kocięta.

Działacze związkowi wiedzą, że ich pozycja zależy od tego, ile załatwią swym „klientom” – pracownikom. Za swoje usługi każą sobie drogo płacić.

Przed trzema laty Ministerstwo Skarbu przeprowadziło na prośbę Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan analizę kosztów działania związków zawodowych w przedsiębiorstwach. Roczne utrzymanie związków w spółkach z udziałem Skarbu Państwa kosztuje ponad 50 mln zł. W grupie Tauron i KGHM ponad 10 mln zł, w grupie Energa ponad 5 mln.

Co ciekawe – centrale związkowe nie mają danych, dotyczących liczby zawodowych działaczy.

– Nie mamy prawa zbierać tych informacji – mówi sekretarz prasowy Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Związki, które wchodzą w skład naszej centrali są autonomiczne i nie przysyłają nam sprawozdań finansowych.

Poszczególne związki też nie ujawniają swej sytuacji finansowej.

– Komisja Krajowa NSZZ Solidarność zatrudnia ok. 100 pracowników. Na pytanie o liczbę działaczy „S” w zakładach pracy i ich wynagrodzenie nie jestem w stanie Panu odpowiedzieć, ze względu na brak wystarczających danych lub wewnętrzny charakter tych informacji – odpowiada rzecznik prasowy szefa Solidarności Piotra Dudy.

Konieczne reformy

Z niewielkim tylko uproszczeniem można powiedzieć, że świat pracy w Polsce dzieli się na dwie grupy. Pierwsza, to ci, którzy pracują w małych i średnich firmach prywatnych lub pracują na własny rachunek na co dzień doświadczając blasków i cieni wolnego rynku.

Po drugiej stronie są pracownicy wielkich państwowych lub częściowo sprywatyzowanych zakładów pracy, w których inwestor zawarł porozumienie ze związkami zawodowymi, a pakiet socjalny był częścią umowy prywatyzacyjnej. Tam związki zawodowe są ważnym podmiotem procesu decyzyjnego. Kodeks Pracy to minimum, czego oczekują związkowcy. Często pracownicy mają przywileje znacznie wykraczające poza zapisy Kodeksu. Na przykład w Jastrzębskiej Spółce Węglowej zasiłki chorobowe wynosiły 100 proc. wynagrodzenia – próba ograniczenia dopłat była jednym z powodów strajku.

Ten podział jest w oczywisty sposób niesprawiedliwy. „Polska niechroniona” pracuje ciężej, dłużej i ma zwykle niższe dochody. Częściowo dlatego, że „Polska chroniona” wyszarpuje dla siebie z narodowego bochenka więcej niż zapracowała.

Ta patologia jest wynikiem wadliwej ustawy o związkach zawodowych, która mogła być adekwatna do sytuacji z pierwszych lat transformacji, ale obecnie hamuje restrukturyzację dużych przedsiębiorstw, znajdujących się w trudnym położeniu i daje niczym nieuzasadnione przywileje małej grupie działaczy. Konieczne są następujące zmiany:

  • Podniesienie minimalnej liczby członków związku, niezbędnych do zarejestrowania organizacji zakładowej do 15 osób, ale muszą oni stanowić co najmniej 10 proc. zatrudnionych.
  • Zakaz wstępowania do kilku związków
  • Upublicznienie informacji o finansach związków oraz o liczbie ich członków i obowiązek audytu tych informacji przez niezależne firmy audytorskie
  • Ograniczenie liczby organizacji związkowych w jednym zakładzie pracy do dwóch, mających największą liczbę członków.
  • Zakaz prowadzenia działalności gospodarczej przez związki zawodowe lub działaczy związkowych na terenie zakładu pracy.
  • Samofinansowanie związków zawodowych, zarówno etatów działaczy, jak i utrzymania biur.
  • Finansowe sankcje dla związku zawodowego i jego działaczy za spowodowanie szkód w wyniku nielegalnego strajku lub innych form protestów.
  • Utrata immunitetu przez działaczy związkowych, którzy naruszają przepisy dotyczące sporów zbiorowych.

Wielu działaczy związkowych w Polsce rozumie, że nadmierna roszczeniowość w stosunku do pracodawcy w firmie znajdującej się w złej kondycji jest działaniem na szkodę pracowników. Ale obecny kształt prawa związkowego i obyczaje zmuszają nawet umiarkowanych liderów związkowych do zaostrzania retoryki. Wyraźnie było to widać na przykładzie kopalni.

>>> Polecamy: Ile zarabiają pracownicy produkcyjni? Sprawdź zestawienie

ikona lupy />
Liczba członków i organizacji związków / Inne