Tylenol to jeden z najpopularniejszych środków przeciwbólowych w Stanach Zjednoczonych. Przynosi ulgę zarówno w przypadku bólów migrenowych, jak również złamania palca czy też skręcenia kostki. Zamawiając ten lek w serwisie internetowym Amazon, zapłacimy 23 dolary (ok. 85 zł) za opakowanie, w którym znajduje się 325 tabletek. Nie jest to wygórowana cena.

Jest jednak miejsce, w którym za jedną (sic!) tabletkę Tylenolu zapłacimy nawet od kilkudziesięciu do nawet 500 dolarów. Tym miejscem jest amerykański szpital. Wszystko za sprawą ekstremalnie wysokich marż nakładanych na produkty i usługi medyczne, które sięgają tu nawet 10 000 procent.

- To rynek wart 2,8 biliona dolarów, ale z pewnością nie jest on wolny. Szpitale i inne placówki służby zdrowia oferują usługi po cenach, które bardzo często nie mają żadnego związku z kosztami. Wyceniają je tak, jak im się tylko podoba, a my – ponieważ jest to sprawa życia i śmierci –musimy za nie płacić – pisał dziennikarz tygodnika „Time” Richard Stengel.

Reklama

>>> Czytaj też: Renesans LEGO. Słynne klocki znów podbijają świat

O tym, jak wysokim rachunkiem może się zakończyć wizyta w amerykańskim szpitalu, może przekonać się choćby osoba, która skaleczyła sobie palec. Jak donosi dziennik „The New York Times”, koszt pobytu w szpitalu pacjenta ze skaleczeniem wynosi średnio od 790 dol. do nawet 1 377 dol.

Równie kosztowne może okazać się nałożenie szwów. Jeden z pacjentów szpitala California Pacific Medical Center zapłacił za tę usługę 2 229 dol. Inny – za zasklepienie rany przy pomocy kleju chirurgicznego – otrzymał rachunek opiewający na kwotę 1 696 dolarów.

Z raportu International Federation of Health Plans wynika, że dzienny koszt pobytu pacjenta w amerykańskim szpitalu wynosi średnio 4 293 dol. To czterokrotnie więcej niż w Australii i dziesięciokrotnie więcej niż w Hiszpanii. Mieszkańcy USA płacą również najwięcej za popularne zabiegi medyczne takie jak choćby rezonans magnetyczny.

Źródło: "TIME" - Bitter Pill: Why Medical Bills Are Killing Us