Powrót polskiej wieprzowiny do Japonii to długi, lecz korzystny proces - oceniają przedstawiciele branży. O możliwości wysyłki mięsa na Daleki Wschód coraz częściej informuje ministerstwo rolnictwa.

Choć oficjalnego przyzwolenia jeszcze nie ma, może się to zmienić w ciągu najbliższych tygodni. Pod koniec miesiąca doszło bowiem do owocnych rozmów między obiema stronami.

- Zielone światło" z Tokio formalnie niczego nie zmieni - zauważa prezes Związku Polskie Mięso Witold Choiński. Jego zdaniem za nim muszą iść konkretne działania. - Po przedstawicielach rządu, negocjacje muszą rozpocząć eksporterzy, producenci i handlowi pośrednicy. Istotne będzie ustalenie początkowej ceny, ta może nie być wysoka - dodaje Choiński. Nasze wyroby są bardzo dobrej jakości, ale kontrahentów z Azji trzeba o tym przekonywać na nowo.

O tym, że w całej sprawie bardzo ważny jest czas, przekonuje Piotr Ziemann ze Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP. Z uwagi na eksportowe obostrzenia, w polskich zakładach chłodzi się wiele ton mięsa. Za to trzeba płacić - około kilka groszy dziennie za każdy kilogram. - Zniesienie handlowych obostrzeń i wznowienie współpracy z Japonią byłoby więc bardzo na rękę - dodaje Ziemann.

Ze względu na nadwyżki, w ubiegłym miesiącu, resort rolnictwa poinformował, że w Polsce będzie możliwa dopłata do przechowalnictwa wieprzowiny - nawet ponad 300 euro za 100 kilogramów mięsa.

Reklama

Japonia, podobnie jak Chiny czy Korea Południowa, nałożyła embargo na polską wieprzowinę z uwagi na wykrycie w naszym kraju Afrykańskiego Pomoru Świń. Zakaz importu obejmuje mięso pochodzące nie tylko z powiatów, w których faktycznie stwierdzono ASF, ale z całego kraju.

>>> Polecamy: Polska zdobyła energetyczną wolność. Już nie zależymy od Rosji