Mechanizm ten raczej nie ma szans powodzenia w Polsce, ale Anglicy mają też inne pomysły na wsparcie swoich obywateli w drodze do własnego „dachu nad głową”. Ich zastosowanie mogłoby pozwolić na poprawę programu „Mieszkanie dla młodych” w znacznie szerszym zakresie niż zaproponował to Rząd.

Uruchomienie zasobów ziemi do tej pory niewykorzystywanych oraz likwidacja opłat związanych z budową nowych nieruchomości i związaną z tym infrastrukturą, to nowy sposób Brytyjczyków na ułatwienie w drodze do własnego „dachu nad głową”. Efektem mają być nieruchomości tańsze o 20% od aktualnych wartości rynkowych, a dostęp do takiej oferty mają mieć osoby, które kupują dom po raz pierwszy. Nieruchomości takiej – kupionej poniżej cen rynkowych – nie będzie można od razu sprzedać. Rząd brytyjski spodziewa się, że z programu skorzysta 100 tys. osób. Podobne skutki zakładał rodzimy program „Mieszkanie dla młodych”, ale po słabym pierwszym roku jego obowiązywania (wydano mniej niż 35% zaplanowanych kwot), trudno spodziewać się osiągnięcia tego wyniku.

>>> Czytaj też: Mieszkanie na kredyt w dużym mieście za mniej niż 1 tys. zł miesięcznie. Raty lecą w dół

Nad Wisłą tak tanio nie będzie

Reklama

Przeniesienie brytyjskiego programu wsparcia na Polski grunt raczej nie ma szans powodzenia. W wyniku jego zastosowania trudno byłoby liczyć na obniżenie cen o 20% względem stawek rynkowych. Koszty administracyjne związane z budową są bowiem nad Wisłą wyraźnie niższe niż w Wielkiej Brytanii. Autorzy raportu Doing Bussiness szacują, że koszty uzyskania pozwolenia na budowę pochłaniają w Polsce niecałe 6,1 tys. zł, a w Wielkiej Brytanii, w której buduje się głównie domy jednorodzinne, jest to równowartość 86 tys. zł (ponad 15 tys. GBP). Trudno też spodziewać się, aby rodzime gminy pokrywały koszty przygotowania działki pod inwestycję wraz z budową niezbędnej infrastruktury nie otrzymując rekompensaty z tego tytułu.

Gwarancje i pożyczki pozwoliłyby na więcej

Inaczej byłoby w przypadku innego programu wspierającego Brytyjczyków przy zakupie nieruchomości. Chodzi o „help to buy”. Pozwala on osobom, które posiadają 5-proc. wkładu własnego na skorzystanie z systemu pożyczek lub rządowych gwarancji i ubieganie się o kredyt na zasadach dostępnych tylko dla nabywców posiadających 20 czy nawet 25% wkładu własnego. W obliczu rekomendacji KNF, która dziś wymaga od kredytobiorców w Polsce posiadania 10-proc. wkładu własnego, a od 2017 roku wymaganie to sięgnie 20%, implementacja podobnego rozwiązania wydaje się uzasadniona. Jest to posunięcie tym bardziej atrakcyjne, że wzorowany na „help to buy” system wsparcia przy zakupie mieszkania, pozwoliłby za te same pieniądze pomóc nawet kilkanaście razy większej liczbie osób niż obowiązujące nad Wisłą „Mieszkanie dla młodych”.

>>> Czytaj też: Rekordowa sprzedaż mieszkań to rekordowe wyniki finansowe deweloperów? Niekoniecznie

Przyjęta przez Rząd na posiedzeniu 3 marca 2015 roku nowelizacja ustawy, dotycząca wspomnianego programu dopłat, jest bardzo ograniczona w swoim zakresie. Nowelizacja skupia się na kosmetycznych zmianach, które mają polepszyć statystyki wykorzystania publicznych środków, a nie samą poprawą efektywności programu, który często z publicznych pieniędzy wspiera zakup nieruchomości przez osoby, które i tak stać na zakup „dachu nad głową”. Więcej na ten temat pisaliśmy w materiale „6 sposobów na poprawienie „Mieszkania dla młodych” opublikowanym 11 lutego br.