Dobry odczyt może być wystarczającym powodem, by Fed wyrzucił z komunikatu fragment o „cierpliwości” w normalizacji polityki monetarnej, a spekulacje na ten temat mogą dalej wspierać USD.

Konsensus Bloomberga dotyczący zmiany zatrudnienia w sektorze pozarolniczym USA w lutym niewiele się zmienił w ciągu ostatniego tygodnia, pomimo pozytywnych „proroctw” ze strony ADP i subindeksów zatrudnienia ISM. Faktyczny spadek mediany do 235 tys. z 240 tys. szacowanych w zeszły piątek sugeruje, że rynek dalej z pewnym sceptycyzmem podchodzi do dzisiejszej publikacji, obawiając się negatywnego wpływu warunków atmosferycznych oraz strajków pracowników portowych na zachodnim wybrzeżu USA. Na tej podstawie można przyjmować, że poprzeczka do pozytywnego zaskoczenia nie jest ustawiona wysoko.

Inna sprawa, że każdy odczyt zatrudnienia powyżej 200 tys. jest już traktowany jako norma i większa uwaga skupia się na pozostałych składnikach raportu. Spadek stopy bezrobocia do 5,6 proc. z 5,7 proc. oznacza, że wskaźnik znajdzie się już tylko 0,1 pkt proc. od poziomu traktowanego przez Fed jako naturalna stopa bezrobocia. Jednak kluczem dla reakcji rynku będzie dynamika płacy godzinowej, gdyż tutaj leży odpowiedź na pytanie, czy w gospodarce powstaje presja na wzrost płac, która może się przerodzić w presję inflacyjną, zmuszając Fed do reakcji. Rynek spodziewa się wzrostu o 0,2 proc. m/m względem silnego 0,5 proc. w styczniu.

Podsumowując, wzrost zatrudnienia zbliżony do prognoz przy neutralnej rewizji za pozostałe miesiące i reszcie wskaźników na poziomie oczekiwań będzie delikatnie pozytywny dla USD. Silniejsza reakcja będzie związana z mocniejszym spadkiem stopy bezrobocia (do 5,5 proc.), albo silniejszą dynamiką płac (0,2 proc. i wyżej), gdyż podsyci to oczekiwania na usunięcie fragmentu o „cierpliwości” z komunikatu Fed, przybliżając start podwyżek w czerwcu. Od strony negatywnego zaskoczenia największe ryzyko leży po stronie płac, potem przy stopie bezrobocia, a w przypadku zatrudnienia musielibyśmy otrzymać wynik poniżej 200 tys. z wyraźną rewizją w dół wyników za poprzednie miesiące.

Reklama

W trakcie wczorajszej konferencji prasowej euro starało się wykorzystać podwyższone prognozy wzrostu PKB w strefie euro do zyskania na wartości, ale podaż na EUR/USD brutalnie pokazała, że zamierza wykorzystywać odbicia startując od okolic 1,11. Konferencja nie przyniosła istotnych niespodzianek, choć rozjaśniła jedną kwestię, która może być kluczowa dla wartości euro w średnim i długim terminie. W trwającej od początku roku debacie o to, czy ECB znajdzie wystarczającą ilość chętnych do odsprzedania obligacji skarbowych (i w konsekwencji „wygoni” kapitał i osłabi EUR), wczoraj argument otrzymali progności słabszego euro. Draghi powiedział, że ECB będzie skupował obligacje skarbowe z rentownością nie niższą od stopy depozytowej (-0,2 proc.).

Sugeruje to, że gdyby w puli papierów z dochodowością powyżej -0,2 proc. zabrakło podaży dla popytu ze strony ECB, bank może obniżyć stopę depozytową, uderzając mocniej w wartość euro. Problem ten wyniknąć mocze dopiero za kilka miesięcy, co nie zmienia faktu, że perspektywy EUR pozostają blade.
Pozostałe odczyty danych makro w piątek giną w cieniu NFP - dane o handlu zagranicznym z USA i Kanady są publikowane w tym samym czasie, co dane z rynku pracy (14:30). PKB ze strefy euro ma utrzymać poziom ze wstępnego odczytu (0,3 proc. k/k, 11:00).