Dziś kolejna tura rozmów MEN-u z ZNP. Nauczyciele domagają się podwyżek. Resort edukacji stoi na stanowisku, że nie ma na ten cel funduszy.

Pierwsze spotkanie w tej sprawie odbyło się tydzień temu. Minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska mówiła wtedy, że w ostatnich latach w polskim szkolnictwie były duże podwyżki. "Dorzuciliśmy do systemu 15 miliardów złotych, a w tym czasie jest w szkole ponad 23 procent mniej uczniów" - powiedziała. Dodała, że kampania wyborcza nie jest dobrym momentem na takie rozmowy.

Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz nie przyjmuje tej argumentacji i żąda dla nauczycieli 10-procentowej podwyżki od stycznia 2016 roku. "Nauczyciela interesuje to, ile będzie zarabiał, bo to się wiąże z bezpieczeństwem socjalnym jego rodziny, a nie to, kto będzie sprawował władzę" - powiedział Broniarz.

Trzy miesiące temu nauczyciele skupieni w oświatowej Solidarności protestowali przed kancelarią premiera między innymi w sprawie podwyżek. ZNP, czyli największy nauczycielski związek, na razie nie wychodzi na ulice. Ale nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że jeżeli podczas dzisiejszych rozmów resort nie wykaże choćby woli poprawy sytuacji finansowej nauczycieli, może rozpocząć się protest.

>>> Czytaj też: Nauczyciele rozpoczynają bój o podwyżki. Chcą dodatkowych 700 zł

Reklama